Bezpośrednio autobusami przewoźnika można dostać się do 450 miast w Polsce i za granicą. W siatce połączeń znalazło się pięć nowych krajów.

Działający w Polsce od ponad pięciu lat Flixbus umacnia swoją dominację na rynku przewozów autokarowych. Właśnie ogłosił kolejne zwiększenie liczby połączeń. Do międzynarodowej siatki bezpośrednich kursów z Polski dołączono Słowenię, Szwecję, Szwajcarię, Rumunię i Luksemburg. To efekt wydłużenia istniejących tras. Przykładowo dotychczasową linię Kraków–Kopenhaga przedłużono do szwedzkiego Malmoe. Z Flixbusem można już dostać się z Polski do 20 europejskich krajów. Przewoźnik zwiększył też liczbę połączeń, szczególnie na trasach typowo turystycznych. W tym sezonie letnim do Chorwacji zamiast jednej linii będą jeździć trzy – do Dubrownika, Splitu i Makarskiej. Ogółem w międzynarodowej siatce połączeń z Polski przybyło 60 miast.

Najpopularniejsze zagraniczne kierunki Flix- busa dostępne bezpośrednio z głównych miast polskich to europejskie stolice: Berlin, Praga, Wiedeń i Budapeszt. Z Polski można również wybierać dalsze trasy z przesiadką. Pasażerowie najchętniej w ten sposób podróżują do Zurychu, Barcelony i Madrytu.

Zwiększa się także liczba połączeń krajowych. W szczycie sezonu przewoźnik doda do siatki 20 polskich miast. Będzie można dojechać m.in. do kilku miejscowości na Mazurach – Giżycka, Mrągowa i Węgorzewa. Jednocześnie wzrasta liczba połączeń między dużymi miastami. Między Krakowem a Warszawą odbywać się będzie średnio 15 kursów dziennie, a między Krakowem i Wrocławiem 19 kursów każdego dnia.

Na niektórych trasach przewoźnik dyskontuje słabości kolei. Krócej niż pociągiem trwa podróż m.in. z Warszawy do Wrocławia. Niezmiennie dużą popularnością cieszą się też połączenia do Zakopanego, gdzie z powodu remontu torów kolej wciąż nie dojeżdża przez dużą część roku.

Flixbus korzysta też na oddawaniu nowych odcinków tras ekspresowych. Ostatnio dzięki otwarciu szybkich dróg skróciła się m.in. podróż ze stolicy do Radomia i Rzeszowa.

Duże miasta tak jak większe lotniska nierzadko stają się hubami przesiadkowymi dla dojeżdżających z mniejszych ośrodków. – Obecnie docieramy do ponad 80 miast w Polsce o wielkości do 20 tys. mieszkańców. To aż czterokrotnie więcej w odniesieniu do momentu, gdy stawialiśmy pierwsze kroki na polskim rynku, czyli w 2018 r. – mówi Michał Leman, dyrektor zarządzający Flixbusa w Polsce, Ukrainie i krajach bałtyckich.

Na siatkę wpływa też wojna w Ukrainie. Przewoźnik zdecydował się niemal trzykrotnie zwiększyć częstotliwość kursów z miast ukraińskich do Polski, a także do Niemiec.

Dociera też do większości lotnisk w Polsce. Z końcem czerwca – jako dziesiąty port lotniczy – dołączy do tej listy Rzeszów-Jasionka.

Firma w ostatnich pięciu latach zwiększa także liczbę partnerów, którzy wykonują przewozy na jej zlecenie. W 2018 r. współpracowała z 17 przewoźnikami. Teraz jest ich już 27. W szczycie sezonu zatrudniają oni 1100 kierowców.

Michał Leman przyznaje, że siatka połączeń mogłaby się zwiększać jeszcze szybciej, gdyby nie kłopoty z dostępem do nowych autobusów. Z tego powodu uruchomienie części tras firma musiała przesunąć na przyszły rok. – Czasem zdarza się, że autobusy muszą czekać w fabryce na jedną część po kilka miesięcy. Wciąż są kłopoty z dostępem do niektórych komponentów – zaznacza Leman.

Klienci Flixbusa odczuwają jednak, że przewozy są wyraźnie droższe niż na początku działalności w Polsce. Zdarza się, że bilety kupowane tuż przed odjazdem kosztują więcej niż na połączenia kolejowe.

Michał Leman nie wyklucza, że w przyszłości, wzorem Niemiec czy Szwecji, Flixbus zacznie sam w Polsce realizować kursy na torach (jako Flix- train). Ale na razie spółka nie składa wniosków o połączenia kolejowe. – Widzimy jak Urząd Transportu Kolejowego traktuje choćby czeską spółkę RegioJet. Spośród zgłoszonych wniosków tylko nieduży odsetek rozpatrzano pozytywnie – zaznacza. ©℗

Flixbus na razie nie stara się o zgodę na przewozy kolejowe