Liczba wystawców i zwiedzających w 2022 r. oscylowała w okolicach 50 proc. poziomu sprzed COVID-19.
Sektor targowy jest tym, który najdłużej pozostawał zamrożony z powodu wybuchu koronawirusa. W sumie przez 18 miesięcy. Odmrożenie nastąpiło w czerwcu 2021 r., czyli w czasie martwym dla branży. Pierwsze imprezy ruszyły we wrześniu. – Straty można odrabiać dopiero od 19 miesięcy – zauważa Beata Kozyra, dyrektor generalna i członek zarządu Polskiej Izby Przemysłu Targowego. Przez wojnę w Ukrainie wiele zagranicznych firm wstrzymało wyjazdy swoich pracowników na imprezy. – O ile wystawcy i odwiedzający z Europy wracają, o tyle nadal nie ma gości z Azji – tłumaczy.
Ubiegły rok okazał się dużo lepszy niż 2021 r., ale branża ciągle nie osiągnęła poziomów sprzed pandemii. Jak wynika z danych CENTREX – Międzynarodowego Związku Statystyk Targowych, odbyły się 123 imprezy targowe, wobec 73 w 2021 r. i 189 w 2019 r. To 65 proc. tego, co przed wybuchem pandemii, co przełożyło się na wynajem 539,9 tys. mkw. całkowitej powierzchni targowej, czyli 71 proc. tego, co w 2019 r. Frekwencja wzrasta, jednak wolniej.
Liczba wystawców ogółem w 2022 r. to jedynie 55 proc. liczby wystawców z 2019 r. Na zbliżonym poziomie oscylowała liczba wystawców zagranicznych (52 proc. w stosunku do 2019 r.) i liczba zwiedzających (57 proc. poziomu sprzed pandemii).
– Były wyjątki. Niektóre imprezy targowe były bowiem nawet większe niż w latach najlepszego prosperity. Przykładem są targi jeździectwa Cavaliada, zbrojeniowe MSPO czy książki – zauważa Beata Kozyra.
Wszystko to miało odbicie w przychodach. Średnie całej branży za 2022 r. w stosunku do 2019 r. oscylowały na poziomie 60–70 proc., chociaż niektóre firmy odnotowały wzrost nawet o 40 proc. w relacji do 2019 r. Jednak były to pojedyncze przypadki. Przychody z 2022 r. w stosunku do 2021 r. były znacząco wyższe – średnio o 50 proc.
Dlatego większość firm prognozuje, że powrót do poziomu sprzed pandemii może trwać do 2024 r. Będzie to jednak zależało od kilku czynników. Wojny w Ukrainie, związanych z tym obaw zagranicznych wystawców, cen paliwa, energii oraz inflacji, a co za tym idzie, wzrostu kosztów pracy. – Wzrost cen dotyka firm branży targowej bezpośrednio, jak wszystkie inne sektory gospodarki, a także pośrednio, przez podejście wystawców. Niektórzy z nich wstrzymują decyzje o udziale w targach, ponieważ sami borykają się z kosztami funkcjonowania spowodowanymi wzrostami cen – tłumaczy Beata Kozyra. I dodaje, że wyzwaniem w odbudowie kondycji staje się również zbyt mała liczba specjalistów. Wielu odeszło lub zostało zwolnionych w związku z ponad 18-miesięcznym przestojem branży, a dziś trudno wypełnić powstałą w ten sposób lukę. – Pracownicy obawiają się powrotu. Nie chcą też rezygnować z zatrudnienia, które znaleźli gdzie indziej – słyszymy od jednej z firm budujących stoiska targowe. ©℗