Przekonywał, że reklama zabrała nam centra miast. "Nagle się okazało, że już nie mieszkamy wśród domów, mieszkamy wśród płacht reklamowych. Na dodatek cała reklama zewnętrzna, która nas otacza jest chaotyczna, niszcząca, bałaganiarska, byle jaka. Od gigantycznych gwiazd telewizji wielkości King Konga, wydrukowanych i powieszonych w centrum miasta, przez billboardy, kończąc na dyktach, na których ktoś maznął białą farbą przyjmę gruz" - podkreślił.
Jego zdaniem w przypadku reklamy została zatracona równowaga pomiędzy interesami reklamodawców i mieszkańców miast. "Nic nie chroni naszego prawa do względnie uporządkowanego, przynajmniej neutralnego otoczenia. Tłem naszego życia stały się reklamy lombardów i zakładów pogrzebowych" - mówił Wicha.
"W tej chwili najważniejszą rzeczą jest to, żebyśmy jak najgłośniej krzyczeli, że już tego nie chcemy, że to jest część naszej egzystencji, której mamy dość. Bo reklama ma bardzo wpływowych, skutecznych i potężnych obrońców" - dodaje Wicha.