Otwierając spotkanie szef niemieckiej dyplomacji Frank-Walter Steinmeier przyznał, że odbywa się ono w niespokojnych czasach, które zapewne nieprędko miną. Jak mówił, konflikty w Libii, Jemenie, Syrii, na Ukrainie i w Rosji czy zagrożenie ze strony Boko Haram albo Państwo Islamskie, to problemy, które raczej nie zostaną rozwiązane w ciągu kilku tygodni.
Steinmeier dodawał, że nie oznacza to, że należy stać z założonymi rękami. Zapewnił, że podczas spotkań ministrów spraw zagranicznych grupy G7 zawsze chodzi o decydujące pytanie, jak zaprowadzić pokój na świecie i jak załagodzić niebezpieczeństwo związane z kryzysami i konfliktami.
W skład grupy G7 wchodzą Wielka Brytania, Francja, Niemcy, Włochy, Kanada, Stany Zjednoczone i Japonia. Do niedawna do grupy należała także Rosja, ale została wykluczona po aneksji Krymu. Spotkaniu ministrów towarzyszą protesty antyglobalistów. Lokalne władze obawiają się zamieszek. Do Lubeki ściągnięto z całych Niemiec blisko 3500 tysiąca policjantów.