Jest typ książek, które można określić słowem „cegły”. I nie piszę tego prześmiewczo. Bo cegły mają wiele zalet. Najważniejsza z nich jest taka, że są grube. Sześćset albo siedemset stron. Jest co wziąć do ręki. Albo co poprzewijać na ekranie. Gruba książka jest też jak pewnego rodzaju obietnica: daje nadzieję na wyczerpujące ujęcie tematu. Na to, że zaproponuje nam pewien sposób spojrzenia na świat. Przyjmiemy go albo odrzucimy. Nieważne. Ważne, że dostaniemy możliwość wyboru. Z cegłą jest też tak, że można się z nią dłużej przyjaźnić. Nie przemknie szybko, by zaraz popaść w zapomnienie. Cegła spocznie obok nas na dłużej. Może nawet pozwoli się sobą znudzić. W świecie szybkości i nadmiaru wyboru to ważne cechy pozwalające się wyróżnić. I jeszcze jeden powód. Mam wrażenie, że jest w wielu z nas (czytelników) potrzeba odkrycia mistrzów w starym stylu. Intelektualistów, którzy zaproponują szerokie ujęcie tematu. Którzy mówią: „Świat jest skomplikowany. Ale nie bójcie się, ja wam pomogę. Poprowadzę. Posłużę radą. Wskażę kierunek”.
Parag Khanna to pisarz i publicysta, który - bez wątpienia - próbuje wpisać się w taką wizję intelektualisty przewodnika. Robi to od lat i na tyle konsekwentnie, że dla niektórych to po prostu zbyt wiele. Popularny swego czasu w anglojęzycznym świecie publicysta Jewgienij Morozow nazwał Khannę „intelektualnym impostorem”. Ktoś inny określił go zaś jako „najbardziej przecenianego myśliciela naszych czasów”. Tak czy inaczej warto samemu sprawdzić, jak to z Khanną jest. „Konektografia” zaś do takiego sprawdzenia nadaje się znakomicie. Nie jest to najnowsza z książek płodnego pisarsko Indusa, bo w międzyczasie wydał kolejne trzy. Pozwala jednak dość dobrze poznać jego możliwości i metodę pisania. Pewnie nawet nadaje się do tego lepiej niż wydana po polsku w 2020 r. „Przyszłość należy do Azji”.
„Konektografia” napisana jest lekko i można ją zupełnie spokojnie traktować jako rodzaj reportażu. Jednocześnie jest to oczywiście traktat geopolityczny, krążący wokół tematu nowego światowego ładu. Ze wszystkimi - znanymi czytelnikom tego typu prac - odniesieniami do surowców, handlu i obronności. Oczywiście dla wielu poglądy Khanny - mówiąc eufemistycznie, nie jest on zbyt „postępowy” - mogą się wydawać irytujące. W gruncie rzeczy nie ma to jednak aż tak wielkiego znaczenia. Nie chodzi tu przecież o świętą księgę proroka nowej religii. Tylko o jedną z wielu - nie najgorszą w formie i akceptowalną w treści - propozycji intelektualnych potrzebnych do porządkowania świata. A porządkowania człowiek - a przynajmniej wielu ludzi - zwyczajnie potrzebuje. Dlatego pewnie lubimy mapy. A Parag Khanna nam taki atlas podtyka pod nos. Czemu więc nie skorzystać? ©℗