Ostatni rok przyniósł odwrócenie trendu: import rośnie szybciej niż eksport. Na razie nie cierpi na tym dodatnie saldo wymiany handlowej.

Dane GUS za 11 miesięcy 2022 r. pokazują kolejny, historyczny rok dla eksportu polskiej żywności. Jej sprzedaż za granicą zwiększyła się o 27 proc., do niemal 204 mld zł. W całym roku natomiast jest spodziewany wynik na poziomie ok. 220 mld zł, wobec 171,8 mld zł rok wcześniej.
To przede wszystkim efekt inflacji. Przekłada się ona na ceny produktów, które kosztują więcej nie tylko w Polsce. Wśród głównych odbiorców są Niemcy odpowiadające za niemal jedną czwartą polskiego eksportu. Na kolejnym miejscu są: Holandia, Francja, Włochy i Czechy. Jak wynika z danych Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa, sprzedaż zagraniczna w 2022 r. do tych krajów rosła od 20 proc. do nawet 40 proc. w zależności od rynku.
- Dobry wynik jest też zasługą słabego złotego, który zwiększa konkurencyjność rodzimych towarów za granicą. W dobie wysokich cen zagraniczni odbiorcy szukają tańszych alternatyw dla dotychczas oferowanych produktów - dodaje Paweł Wyrzykowski, analityk sektora food and agri w Banku BNP Paribas.
Wreszcie przyczyniła się do niego też większa sprzedaż pod względem ilości. Ta od stycznia do listopada 2022 r. urosła o 2 proc., do 28,2 mln t. W całym roku jest prognozowany wywóz towarów z Polski na poziomie ok. 31 mln t.
Jak zauważa Andrzej Gantner, dyrektor Polskiej Federacji Producentów Żywności, ilość sprzedaży choć jest na plusie, to powinna budzić niepokój. W poprzednich latach bowiem dynamika pod tym względem była dużo wyższa.
- Zatem nastąpiło jej wyhamowanie, a to sygnał, że polskim producentom coraz trudniej przebić się z produktami za granicą. Po pierwsze dlatego, że rynek europejski, tak jak polski nasyca się. Konieczny jest więc podbój rynków trzecich. Tam jednak żywność jest tańsza niż w Polsce, co utrudnia zdobycie odbiorców - tłumaczy Andrzej Gantner i dodaje, że dalszy wzrost kosztów produkcji w naszym kraju rodzi zagrożenie, iż przyjdzie taki czas, kiedy eksport po względem ilości przestanie rosnąć.
Niestety rozpędu nabrał też import żywności. Ten, jak wynika z danych GUS, po 11 miesiącach urósł o ok. 30 proc., do 136 mld zł. Szacuje się, że w całym roku sięgnie ok. 148 mld zł. Pod względem ilości wzrost nastąpił natomiast o 11 proc., do ponad 27,4 tys. t, który zdaniem ekspertów zostanie utrzymany w całym roku. Jak wynika z danych GUS, w dużej mierze to zasługa dwóch kategorii zbóż i tłuszczów, których sprowadzono więcej niż przed rokiem, głównie z Ukrainy.
- Jak się okazuje, towar tylko w niewielkim zakresie był reeksportowany dalej na zachód. A to oznacza, że większość tych surowców została w naszym kraju - zauważa Andrzej Gantner.
Widać to zwłaszcza w kategorii tłuszczów. Eksport w 2022 r. po 11 miesiącach wyniósł ponad 900 tys. t, a import 1,6 tys. t.
Jak zauważa Paweł Wyrzykowski, daje to polskim producentom dostęp do tańszego surowca, co pozwala obniżyć koszty wytwarzania gotowego towaru.
- Ale rodzi też poważne zagrożenie dla stabilności dostaw. Tanie zboże i tłuszcze z Ukrainy uderzają w polskich rolników. W sytuacji gdy tych ubędzie, a źródło taniego surowca ze Wschodu wyschnie, pozyskanie go do produkcji może stać się wyzwaniem - dodaje.
Zagrożenie dla polskich rolników jest o tyle duże, że właśnie rosyjski rząd zatwierdził kontyngent eksportowy na zboże, który będzie obowiązywał od 15 lutego do 30 czerwca. Jego wartość będzie 2,5 razy większa w porównaniu z zeszłym rokiem i wyniesie 25,5 mln t. A to oznacza dalsze spadki cen zboża, które już dziś kosztuje tyle co przed rokiem i niewiele więcej niż przed wybuchem wojny w Ukrainie.
Na razie zawirowania w eksporcie i imporcie nie mają negatywnego przełożenia na saldo wymiany handlowej. Notowana przez Polskę nadwyżka w pierwszych jedenastu miesiącach ub.r. wyniosła 67,7 mld zł wobec 53,5 mld zł rok wcześniej. ©℗
Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe