Czy to prawda, że mikroprzedsiębiorcy masowo zamykają jednoosobową działalność gospodarczą (JDG), przechodząc na etaty lub emerytury, bo prowadzenie firmy stało się koszmarem? Czy „Cztery plagi polskiego biznesu” sprawiły, że sytuacja małych firm jest katastrofalna? Sprawdzamy. Oto nasz raport.

Pierwszą z zabójczych plag była (i jest) pandemia, drugą – gmatwanina zmian Polskiego Ładu, trzecią - wojna w Ukrainie, czwartą – lawina wzrostu kosztów, szokujących podwyżek cen paliw i energii oraz inflacyjnych żądań płacowych.
Część ekspertów ostrzega, że kumulacja tych zjawisk pogrzebie niebawem masę firm, zwłaszcza najmniejszych JDG-ów. Sprawdziliśmy, jak jest naprawdę - porównując suche liczby z opiniami ludzi biznesu i okazało się, że odczucia przedsiębiorców potrafią się rozjeżdżać z danymi GUS. Jest prawda czasu i prawda excela. I obie… prawdziwe. W biznesie emocje odgrywają rolę równie wielką, jak fakty.

Jakie z tego płyną wnioski? Oto najważniejsze:

  • Maleje w Polsce odsetek (ale nie liczba!) osób fizycznych prowadzących działalność gospodarczą i należących do sektora mikroprzedsiębiorstw (zatrudniających od 0 do 9 osób
  • Bardzo dużo firm (o ok. 30 proc. więcej niż przed rokiem) zamyka działalność, ale w skali kraju wciąż więcej ją otwiera. Coraz więcej zależy jednak od województwa.
  • Dynamicznie zmienia się struktura JDG z sektora mikroprzedsiębiorstw w podziale na sekcje PKD; w miejsce 10 tradycyjnych biznesów (handel, gastronomia, hotelarstwo, piekarnictwo, usługi fryzjerskie, taxi…) powstaje 11 nowych, w coraz większym stopniu związanych z nowymi produktami i usługami, przede wszystkim w IT oraz obszarze szeroko pojętej informacji i komunikacji
  • Mamy rekordową liczbę i rekordowy w dziejach odsetek firm nieaktywnych - niemal co siódmy przedsiębiorca, a wśród mikro co szósty, zawiesił działalność
  • Kondycja aktywnych firm mocno się poprawiła i jest nawet (w całej grupie JDG) lepsza niż w czasach pandemii, lockdownów itd. – mniej podmiotów jest zadłużonych, zasadniczo zmalały kwoty zadłużenia
  • Formułowane przez przedsiębiorców (w ankietach GUS) opinie dotyczące aktualnej koniunktury w ich firmach i branżach radykalnie różnią się od przedstawianych przy tej samej okazji prognoz tego, co się wydarzy w najbliższych miesiącach. Generalnie większość przedsiębiorców uważa, że jest „jako tako” lub umiarkowanie źle, ale ponad jedna trzecia obawia się wkrótce prawdziwego dramatu – spadku zamówień i pogorszenia sytuacji finansowej.
  • Pozytywne oceny bieżącej sytuacji i umiarkowanie optymistyczne prognozy na najbliższe trzy miesiące przeważają jedynie w informacji i komunikacji oraz usługach finansowych i ubezpieczeniowych
  • Wśród liderów organizacji gospodarczych, zwłaszcza tych, w których dominuje drobny biznes, przeważa opinia, że najbliższe miesiące będą dla JDG, szczególnie najmniejszych, czasem wielkiej próby
  • Jako główne źródło swych obecnych problemów oraz pesymizmu dwie trzecie przedsiębiorców wskazuje „niepewność ogólnej sytuacji gospodarczej”, a zaraz potem: „koszty zatrudnienia”, „niejasne, niespójne i niestabilne przepisy prawne” oraz „wysokie obciążenia na rzecz budżetu państwa”.
Jak to wszystko wygląda w praktyce – i w liczbach? Oto nasz raport

Badania GUS: nastroje w dół, prognozy pesymistyczne

Ostatnie dostępne badanie nastrojów w firmach zrobione przez GUS w grudniu 2022 roku (Koniunktura w przetwórstwie przemysłowym, budownictwie, handlu i usługach - grudzień 2022 roku; ) pokazało, że:

  • „w większości obszarów gospodarki utrzymują się negatywne oceny koniunktury”, a „wskaźnik ogólnego klimatu koniunktury znajduje się poniżej średniej długookresowej we wszystkich obszarach”.
  • podmioty zajmujące się działalnością finansową i ubezpieczeniową oraz informacją i komunikacją jako jedyne oceniają koniunkturę korzystnie, ale i tak „poniżej średniej długookresowej”
  • najbardziej pesymistycznie oceniają koniunkturę podmioty zajmujące się budownictwem, przetwórstwem przemysłowym oraz zakwaterowaniem i gastronomią.

Jak GUS to zmierzył? Mówiąc najprościej, zadał reprezentatywnej grupie firm z poszczególnych branż pytania o to, jak oceniają obecną sytuację gospodarczą (ogólnie, pod kątem portfela zamówień z kraju i zagranicy, w obszarze zmian w produkcji, zmian sytuacji finansowej oraz ewentualnych opóźnień w płatnościach) oraz jakie są ich przewidywania (w tych samych obszarach) na najbliższe miesiące. Od ocen (i prognoz) pozytywnych analitycy odejmują te negatywne – i tak powstaje wskaźnik klimatu koniunktury.

W pandemii wykresy tego wskaźnika zaczęły w części branż przypominać trasę rollercoastera: w apogeum lockdownów i innych obostrzeń pikowały w dół przybierając np. w gastronomii i hotelarstwie wartość minus 80, a nawet poniżej minus 90 (najgorszy możliwy wynik to minus 100) – tak miażdżąca była przewaga przedsiębiorców oceniających swą aktualną sytuację negatywnie nad tymi, którzy uznawali ją za pozytywną; podobnie wyglądało to w przypadku prognoz: czarnowidze zdecydowanie dominowali nad optymistami. Po odmrożeniu gospodarki wykresy poszybowały w górę i chwilami, zwłaszcza w roku 2021 oraz na początku 2022 (przed rosyjską agresją na Ukrainę), pozytywnych ocen i prognoz było w większości branż więcej niż negatywnych. Od wiosny 2022 mamy jednak do czynienia z generalnym spadkiem nastrojów (mimo lekkich wahnięć w górę latem). W niektórych branżach jest on znowu dramatyczny – z tendencją do rozlewania się pesymizmu na inne obszary gospodarki.

W kluczowym dla polskiej gospodarki przetwórstwie przemysłowym odsetek przedsiębiorców oceniających aktualną sytuację dobrze stopniał do 8,5 proc., a tych, którzy przewidują w najbliższych trzech miesiącach poprawę – do 5,5. Negatywne oceny bieżącej sytuacji gospodarczej formułuje 21,7 proc., a jej pogorszenie prognozuje prawie jedna trzecia. Przed rokiem przewaga negatywnych ocen była niemal dwukrotnie mniejsza, a długoterminowo przeważali tu optymiści (wskaźnik klimatu koniunktury był na plusie!). W sektorze ciągnącym dotąd nasze PKB mamy więc do czynienia z radykalnym obniżeniem nastrojów i wzrostem pesymizmu. Aż 31,3 proc. firm wróży pogorszenie swej sytuacji finansowej, a prawie 26 proc. już teraz ocenia ją negatywnie.

Co jest źródłem największych problemów firm

  • ponad dwie trzecie firm wskazało „niepewność ogólnej sytuacji gospodarczej”
  • ponad połowa firm narzeka na „koszty zatrudnienia”
  • ponad połowa firm piętnuje „wysokie obciążenia na rzecz budżetu państwa”
  • ponad połowa firm gani „niejasne, niespójne i niestabilne przepisy prawne”

Niedostateczny popyt na rynku krajowym i zagranicznym stanowi dla przedsiębiorców z tej sekcji zdecydowanie mniejszy problem. Dla większości poważniejszym wyzwaniem jest „niedobór wykwalifikowanych pracowników” (wskazała go jedna trzecia respondentów).

Kluczowy wniosek: nastroje i prognozy w przetwórstwie przemysłowym są złe z przyczyn zarówno zewnętrznych (wojna, kryzys energetyczny), jak i wewnętrznych (chaos prawny i wzrost obciążeń spowodowany niezbornym i nieprzemyślanym ustawodawstwem, głównie w ramach Polskiego Ładu).

Podobnie wygląda to w budownictwie. Wskaźnik klimatu koniunktury był tu na plusie od 2016 roku do wybuchu pandemii, by wiosną 2020 r. pikować do minus 50, czyli najgorszego wyniku w historii. Potem gwałtownie rósł, ale do dziś nie powrócił do wartości dodatnich. Od 2021 r. mamy do czynienia z ustawicznym spadkiem: w grudniu wynik (minus 23,9) był blisko dna z lat 2011 - 2012, czyli okresu, w którym polska gospodarka najsilniej odczuwała skutki światowego kryzysu gospodarczego. W tej branży najbardziej uderza skala pesymizmu: 24 proc. pytanych źle ocenia obecną sytuację, a o połowę więcej (36 proc.) przewiduje jej pogorszenie w najbliższych trzech miesiącach. 38 proc. wróży załamanie produkcji budowlano-montażowej, niewiele mniej – pogorszenie sytuacji finansowej.

Przyczyny złych nastrojów są w budowlance podobne, jak w przetwórstwie – z jedną istotną różnicą: dla ponad 70 procent firm podstawowym problemem są koszty materiałów oraz koszty zatrudnienia. Ponad 60 procent wskazuje jednak również wysokie obciążenia na rzecz budżetu, a ponad połowa – niejasne, niespójne i niestabilne przepisy. Barier w działalności nie odczuwa tylko… 4,7 proc. firm i jest to najmniejszy odsetek od dekad.

W kolejnej bardzo ważnej branży, czyli w handlu, nastroje przedsiębiorców od 2013 do wybuchu pandemii były na dużym plusie, w lutym 2020 dramatycznie spadły, by niemal równie szybko odbić. Od połowy 2020 r. do początku 2022 r. przeważali tutaj optymiści, ale po rosyjskiej napaści na Ukrainę wskaźnik klimatu koniunktury zjechał do minus 10, czyli poziomów obserwowanych w okresie… twardych lockdownów. Względnie przyzwoita ocena bieżącej sytuacji to jedno, a pogłębiający się pesymizm przedsiębiorców to całkiem co innego: aż 31,2 proc. spodziewa się pogorszenia sprzedaży, a jedna czwarta – pogorszenia sytuacji finansowej. Prawie 40 procent wróży dalszy wzrost cen. Odsetek optymistów nie przekracza tutaj 10 procent.

Największym problemem w handlu jest niepewność ogólnej sytuacji gospodarczej („plaga zewnętrzna”), a zaraz za nią - niejasne, niespójne i niestabilne przepisy („plaga wewnętrzna”, wynikająca ściśle z polityki rządu). Wzrost kosztów zatrudnienia stał się dla ponad połowy firm wyzwaniem równie wielkim, jak wzrost obciążeń na rzecz budżetu państwa (znowu – jest to „plaga wewnętrzna”).

W transporcie i gospodarce magazynowej pesymiści przeważają nieprzerwanie od połowy 2021 r. W grudniu 2022 wskaźnik doszedł do minus 8,3, co oznacza dalsze pogorszenie (w listopadzie było minus 7,4). Tu problemem numer dwa (po niepewności sytuacji gospodarczej) są rosnące koszty zatrudnienia. Na trzecim miejscu ponad połowa firm wskazała niejasne przepisy oraz wzrost obciążeń na rzecz państwa.

I wreszcie zakwaterowanie i gastronomia, czyli biznes, który w latach 2014 – 2019 tryskał optymizmem, a w pandemii przeżył najsilniejsze załamanie. Latem 2021 i 2022, po dynamicznych odbiciach nastrojów, odsetek optymistów niemal zrównał się tutaj z odsetkiem pesymistów, ale od jesieni 2022 mamy zjazd. W grudniu 2022 poprawę koniunktury odnotowało 9,1 proc. firm, a pogorszenie – 28,6 proc. Tu kluczowym problemem – obok niepewności ogólnej sytuacji gospodarczej – są koszty zatrudnienia: wskazało na nie ponad 70 procent firm, gdy przed rokiem 50 proc. 60 procent narzeka na wysokie obciążenia na rzecz budżetu państwa, ponad połowa – na fatalne przepisy (przed rokiem, przed wejściem w życie Polskiego Ładu, było to 44 proc.).

W zakwaterowaniu aż 42,2 proc. przedsiębiorców obawia się pogorszenia popytu na swe usługi, a 38 proc. – pogorszenia swojej sytuacji finansowej. W gastronomii te odsetki są tylko minimalnie niższe.

Relatywnie wysoki optymizm utrzymuje się w informacji i komunikacji – wskaźnik koniunktury wyszedł tu na plus już w pierwszych miesiącach pandemii, w okresie twardych lockdownów. Powód jest oczywisty: wzrost zapotrzebowania na szeroko pojęte usługi cyfrowe. Analitycy wskazują jednak, że długookresowo nastroje są również tutaj wyraźnie gorsze niż w latach 2007 – 2020 i gorsze niż w 2021 r.: w grudniu 2022 przewaga optymistów nad pesymistami wyniosła tylko 8 punktów proc. (w listopadzie 9). Tu problemem – obok niepewnej sytuacji gospodarczej – są koszty zatrudnienia oraz niejasne, niespójne i niestabilne przepisy. Dokładnie tak samo wygląda sytuacja w branży finansowej i ubezpieczeniowej, z tą różnicą, że fatalna jakość przepisów znalazła się tu wśród wyzwań i problemów na drugim miejscu – przed rosnącymi kosztami zatrudnienia.

Ile jest mikropodmiotów i JDG w Polsce? Czy ich liczba maleje?

Jak obiektywne wyniki firm oraz subiektywne odczucia przedsiębiorców przekładają się na decyzje o kontynuacji, likwidacji, bądź zawieszeniu działalności gospodarczej? Ilu jest chętnych na założenie nowej firmy – w formie JDG? Jak radzą sobie w tym gronie mikro? Jak zmienia się ich branżowa struktura?

Wedle najświeższego zestawienia GUS („Miesięczna informacja o podmiotach gospodarki narodowej w rejestrze REGON grudzień 2022” - ), na koniec 2022 roku mieliśmy w Polsce w sumie 4.995.042 podmioty gospodarki narodowej, z czego 4.831.115 zatrudniało od 0 do 9 osób. To w sumie o prawie 165 tys. (3,3 proc.) więcej niż na koniec 2021 r.

W tej blisko 5-milionowej grupie podmiotów jest 632 tys. spółek handlowych i 292 tys. spółek cywilnych, a ponadto 126,4 tys. stowarzyszeń, 34,5 tys. fundacji, 11 tys. spółdzielni i 41 przedsiębiorstw państwowych. Największą grupę podmiotów gospodarki narodowej stanowiły osoby fizyczne prowadzące działalność gospodarczą. Na koniec 2022 roku w REGON figurowało ich w REGON dokładnie 3.556.851. W samym grudniu 2022 ich liczba zwiększyła się o 5 tys. (1 promil), gdy populacja większych podmiotów malała (najbardziej średnich – o 0,6 proc.).

Z tego punktu widzenia informacje o śmierci JDG (w tym mikrofirm) okazały się – przynajmniej jak dotąd – mocno przesadzone. Gdyby przyglądać się wyłącznie suchym liczbom na koniec każdego roku, można nawet dojść do wniosku, że nic złego się nie dzieje; przeciwnie – sytuacja stale się poprawia. Ale diabeł tkwi w szczegółach, a te znajdziemy w równoległym komunikacie GUS (Informacja o podmiotach gospodarki narodowej wpisanych do rejestru REGON - grudzień 2022. Wynika z niego, że:

  • W pierwszym kwartale (wejście w życie Polskiego Ładu) oraz od września 2022 r. (sezon grzewczy i nasilenie obaw związanych z kryzysem energetycznym) zmalała liczba noworejestrowanych firm – i dotyczyło to w największym stopniu JDG. O ile w poprzednich latach osoby fizyczne zakładały 27 – 28 tys. nowych działalności miesięcznie, to w styczniu 2022 było ich tylko 23 tys. , a w grudniu 2022 – 22,5 tys. Dosłownie w kilka miesięcy nastąpił więc aż 20-procentowy zjazd. Mocno (nawet o ponad 6,7 tys. miesięcznie), zwłaszcza na przełomie 2021/22 i na końcu 2022 roku, rosła natomiast liczba spółek, głównie z o.o.
  • Odwrotne zjawisko wystąpiło w statystykach podmiotów wyrejestrowanych z REGON: w 2022 działalność gospodarczą kończyły przede wszystkim osoby fizyczne – w styczniu było ich aż 28,5 tys., a w kolejnych miesiącach średnio ponad 15 tys., przy czym w grudniu 2022 – blisko 17 tys. O kilkanaście procent zmniejszyła się natomiast liczba likwidowanych spółek (średnio ok. 1,5 tys. miesięcznie, a więc trzy razy mniej niż w tym samym czasie powstawało).
  • Równocześnie przez cały rok 2022 dynamicznie rosła liczba podmiotów z zawieszoną działalnością: na koniec grudnia było ich już ponad 658 tys. – wobec 558 tys. rok wcześniej. O ile w całej grupie podmiotów gospodarki narodowej JDG stanowią 71,2 proc., to w populacji zawieszonych – 93,9 proc. Niemal wszystkie zawieszone podmioty to mikro.

Spójrzmy teraz na dane z lat 2006 – 2022. Liczba podmiotów przez cały ten czas dynamicznie rosła, a największy udział miały w tym JDG, z silną przewagą mikrofirm. Wyjątkiem było załamanie w 2011 r. – spowodowane globalnym kryzysem finansowym. W efekcie:

  • w 2006 mieliśmy w Polsce 3,6 mln podmiotów gospodarki narodowej, w tym niespełna 3,5 mln mikro; 2,8 mln z nich to były JDG (trzeba pamiętać, że mikrofirmy dominują też wśród podmiotów należących do osób prawnych – wedle PARP stanowią tu ponad 75 proc.)
  • w 2010 roku liczby te wyglądały tak: 3,9 mln podmiotów, ponad 3,7 mln mikro, 2,9 mln JDG.
  • w 2015 roku: 4,2 mln podmiotów, 4 mln mikro, 3 mln JDG
  • w 2022 roku: blisko 5 mln podmiotów, 4,83 mln mikro, 3,56 mln JDG (w tym 3,52 mln to mikro).

Przez cały rok 2022 powstało ponad 310 tys. nowych JDG, a znikło z rejestru – ponad 194 tys. Netto przybyło zatem 116 tys. JDG. Zarazem jednak blisko 100 tys. zawiesiło działalność. Pod koniec 2022 roku nowych zawieszeń było o około 30 proc. więcej niż w tym samym okresie 2021 r. ! W efekcie już niemal co szósta jednoosobowa działalność jest zawieszona.

Jeśli to wszystko poskładamy, to się okaże, że bezwzględna liczba czynnych JDG pozostała na podobnym poziomie jak rok wcześniej, co pozwala mówić o największym spowolnieniu od czasu globalnego kryzysu finansowego sprzed dekady.

Sytuacja w JDG zależy od branż i regionów

Sytuacja JDG jest bardzo zróżnicowana w zależności od branży. Pod koniec roku 2022 liczba podmiotów nowo rejestrowanych w handlu i przetwórstwie przemysłowym była niższa od liczby wyrejestrowywanych. W transporcie oraz zakwaterowaniu i gastronomii, a także w działalności finansowej i ubezpieczeniowej oraz w kulturze, rozrywce i rekreacji widać było oznaki spowolnienia: zarejestrowano tu niewiele więcej firm niż zamknięto. Niewiele lepiej było w budownictwie (mieszkaniówka całkowicie wyhamowała).

Na przeciwległym biegunie znalazły się trzy sekcje PKD: opieka zdrowotna i pomoc społeczna, działalność profesjonalna, naukowa i techniczna oraz informacja i komunikacja. W dwóch pierwszych powstało w grudniu 2022 r. dwa razy więcej firm niż znikło. W trzeciej aż… pięć razy więcej!

Właśnie w grudniu 2022 r. najwięcej informatyków i specjalistów z innych nowoczesnych branż, głównie technologicznych, zastąpiło w rejestrach zamykających się – często po wielu latach, a nawet pokoleniach - piekarzy, restauratorów czy kupców.

Diametralnie różna jest sytuacja JDG w poszczególnych regionach Polski:

  • na Mazowszu (zwłaszcza w aglomeracji warszawskiej), w Małopolsce (Kraków!), na Dolnym Śląsku, Pomorzu (Trójmiasto!) oraz w Wielkopolsce liczba wszystkich podmiotów oraz samych JDG wzrosła w 2022 roku o ok. 4 proc. - co oznacza od 500 do ponad 1,6 tys. firm miesięcznie więcej niż dotąd
  • w Łódzkiem, Zachodniopomorskiem, na Śląsku i na Podkarpaciu przyrost liczby JDG był nieznaczny (1 proc.), a w Kujawsko-Pomorskiem, Lubelskiem i Warmińsko-Mazurskiem prawie go nie było (30 firm więcej miesięcznie w skali całego regionu to nawet nie jest ułamek promila).
  • W Lubuskiem, Świętokrzyskiem i Podlaskiem oraz na Opolszczyźnie pod koniec roku odnotowano spadek liczby zarejestrowanych JDG. To zjawisko zdawało się nasilać.

Jaka jest sytuacja w sektorze przedsiębiorstw?

W miarę aktualne dane GUS obejmują – jako się rzekło - wszystkie podmioty gospodarki narodowej. Sektor przedsiębiorstw jest znacznie węższy i obejmuje – wedle ostatniego raportu Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości z jesieni 2022 r. - 2,26 mln firm (wzrost o 2,3 proc. r/r). JDG stanowią wśród nich 87,1 proc., z czego 98,9 proc. to mikroprzedsiębiorstwa, a osoby prawne (i jednostki niemające osobowości prawnej) – 12,9 proc. Niestety, większość danych liczbowych i finansowych, jakimi posługuje się rządowa agencja w odniesieniu do sektora przedsiębiorstw, ma charakter archiwalny – pochodzi z 2019 r., a więc sprzed pandemii lub pandemicznego 2020, a w najlepszym razie – z 2021.

  • do kumulacji „czterech plag polskiego biznesu” doszło po rosyjskiej napaści na Ukrainę, a tak naprawdę czas próby dla wielu mikro (i nie tylko), zwłaszcza JDG, nastał wraz z początkiem 2023 roku – co ściśle wiąże się z wejściem w życie nowych stawek za energię (elektryczną i cieplną) i gaz, nieustająco wysokim poziomem inflacji, załamaniem w budownictwie mieszkaniowym (w związku z 75-procentowym spadkiem na rynku kredytów hipotecznych) oraz cięciami wydatków planowanymi przez lwią część Polek i Polaków. Te ostatnie – podobnie jak w pandemii – nie dotkną po równo wszystkich branż.

Wedle badania „Oszczędzanie Polaków w inflacji" wykonanego na zlecenie Krajowego Rejestru Długów (KRD), 60 proc. obywateli planuje ograniczenie wydatków w I kw. 2023 (w ostatnim kwartale 2022 było to 66 proc.). 61 proc. osób, które ogranicza koszty życia, rezygnuje z wyjść do restauracji, barów czy kawiarni. 52 proc. oszczędza na zakupach ubrań, obuwia i akcesoriów, blisko połowa ścięła, często do zera, wydatki na wyposażenie domu (RTV/AGD, meble), kulturę i rozrywkę (książki, kino, koncerty) oraz podróże.

Z badania wynika, że Polacy rzadko rezygnują z wydatków na internet, telefon czy telewizję (cięcia takie zadeklarowało tylko 13 proc.) oraz na edukację - szkolenia i kursy pozalekcyjne dla dzieci (14 proc.). 20 procent oszczędza na lekach, 40 procent ogranicza zakupy spożywcze.

Decyzje konsumentów przekładają się wprost na sytuację w poszczególnych branżach. Badania sugerują, że najtrudniejsze czasy nadeszły dla gastronomii, handlu, turystyki oraz biznesów związanych z organizacją wolnego czasu. Potwierdzają to doniesienia o likwidacji małych lokalnych restauracji i sklepów. Wzrost niewypłacalności w biznesie potwierdzają też dane Centralnego Ośrodka Informacji Gospodarczej: w 2022 r. łączna liczba upadłości i restrukturyzacji wzrosła o jedną piątą w stosunku do poprzedniego roku. Duży przyrost widać także wśród firm zajmujących się zakwaterowaniem i gastronomią: restrukturyzację z powodu problemów finansowych ogłosiło o 28 proc. więcej firm niż rok wcześniej.

Inne aktualne badanie – firmy faktoringowej NFG („Zakupy firmowe”) – wykazało, że co druga firma z sektora MŚP działająca w segmencie B2B spodziewa się mniejszych zamówień, co trzecia przewiduje nasilenie opóźnień w płatnościach, a co ósma liczy się z brakiem zapłaty.

Jednoosobowa działalność gospodarcza wedle KRD: mniej dłużników i mniejsze długi

Warto wszystkie te dane umieścić w szerszym kontekście, dlatego poprosiliśmy analityków Krajowego Rejestru Długów (KRD) o zestawienie pokazujące skalę zadłużenia firm, zwłaszcza JDG, w latach 2016-2022. Wnioski są dość zaskakujące.

Wedle statystyk KRD, najwięcej dłużników w segmentu JDG – blisko 191 tys.- figurowało w rejestrach w roku 2019, uchodzącym powszechnie za dobry; wcześniej, w 2016 r. było ich 145 tys., w 2017 - 150 tys., w 2018 – 177 tys. Wydawało się, że w trudnych latach pandemii liczba ta dynamicznie wzrośnie, a tymczasem zdarzyło się coś odwrotnego: zaczęła spadać: do 186 tys. w 2020, 170,5 tys. w 2021 i 159,5 tys. w 2022. Co istotne: w ostatnich latach topniała także globalna wielkość zadłużenia JDG: z 6,1 mld zł w 2020 r. do 4,3 mld zł w 2022; zadłużenie w minionym roku okazało się – mimo inflacji – niższe niż w 2018 r. i na poziomie 2017 r., a w przeliczeniu na głowę dłużnika – jedno z niższych w historii badań. Nawet rekordzistom daleko do zadłużenia sprzed lat (w 2022 r. najbardziej zadłużony w rejestrze miał do spłacenia 6,8 mln zł, gdy w 2019 - 50 milionów zł).

Na koniec 2022 r. najwięcej było dłużników z sektora JDG w branży handlowej – 42,2 tys. oraz budowlanej – 31,5 tys. Mniej zadłużonych odnotował KRD w transporcie i gospodarce magazynowej (19,8 tys.), przetwórstwie przemysłowym (13,5 tys.), oraz w działalności profesjonalnej, naukowej i technicznej (9,4 tys.). Największe statystycznie zadłużenie JDG – rzędu 26,5 tys. zł na głowę - było w transporcie, a najmniejsze – 21,3 tys. zł na głowę – w budownictwie.

Regionalnie największą kumulację liczby dłużników KRD odnotował w województwie mazowieckim (25,6 tys.), śląskim (20 tys.), wielopolskim (16,3 tys.), dolnośląskim (14,6 tys.), pomorskim (12,4 tys.), małopolskim (11 tys.) i łódzkim (10 tys.) – ale tylko dlatego, że w tych regionach działa zdecydowanie najwięcej JDG (i w ogóle przedsiębiorców). Największy odsetek zadłużonych JDG jest w Kujawsko-Pomorskiem, najmniejszy – w Małopolsce.

Sądny (dla JDG mikro) rok 2023? Kto przetrwa, kto będzie miał problemy – opinie

Wiesław Jopek, prezes Krakowskiej Kongregacji Kupieckiej, najstarszej w Polsce (ponad 600-letniej) organizacji skupiającej handlowców, komentuje, że – wedle jego obserwacji – czeka nas „masowa zagłada drobnych podmiotów handlowych”. Zyskają na tym największe firmy, zwłaszcza sieci handlowe.

– Źle było już w 2022 r. Mikrofirmy, nawet te z tradycjami, zaczęły zawieszać działalność, część w ogóle ją zlikwidowała z końcem roku – na wieść o rachunkach, jakie przyjdzie im płacić w styczniu, lutym, marcu. Przewidujemy na podstawie rozmów z ludźmi, że w najbliższych tygodniach ta liczba znacząco wzrośnie, a ofiarami pogarszającej się sytuacji padną w zdecydowanej większości właśnie JDG zatrudniające do 9 osób. Powody? Oczywiste. Przede wszystkim – lawinowy wzrost kosztów energii elektrycznej, gazu, ogrzewania oraz innych obciążeń. Rachunki właśnie spływają lub zaczną spływać. Za każdym razem wywołują szok, niedowierzanie, bo są kilka razy wyższe niż rok, dwa lata temu. Zarazem państwo też sięga głębiej do naszej kieszeni, same składki na ZUS, a zwłaszcza składka zdrowotna, pogorszyły sytuację finansową całej masy mikroprzedsiębiorców. Teraz jeszcze, przez inflację, rosną czynsze i inne opłaty. Podobnie drożeją surowce, komponenty. Nakłada się na to kolejny skokowy wzrost płacy minimalnej i nasilenie żądań płacowych ze strony pracowników. Tego wszystkiego nie da się wprost przenieść na ceny, bo podwyżki musiałyby wynieść 100-200 procent, a nawet więcej. Tymczasem klient biednieje, maleje siła nabywcza większości płac i emerytur… I tak pętla na szyi przedsiębiorcy się zaciska. Najmniejsze JDG są w najgorszej sytuacji, bo wydały już wszystkie oszczędności, nierzadko wyprzedały majątek, żeby przeżyć i utrzymać źródło utrzymania całych rodzin. Nie mają już z czego dokładać, więc nie przeżyją. Skorzystają na tym największe firmy. W handlu będą to przede wszystkim wielkie sieci sklepów oraz sieci franczyzowe. To chyba ostateczny kres drobnych kupców działających w małej skali – uważa Wiesław Jopek.

Dr Damian Kaźmierczak, główny ekonomista Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa, zwraca uwagę, że rok 2022 był jednym z najtrudniejszych w historii branży w Polsce, a 2023 może być pod wieloma względami jeszcze trudniejszy – a dotyczy to w największym stopniu mikrofirm. Ekspert przypomina, że w 2022 r. doszło do rekordowej niewypłacalności w budowlance, odkąd Polska przystąpiła do Unii Europejskiej (czyli od 2004 r.). Upadło lub wszczęło postępowanie restrukturyzacyjne 280 firm budowlanych, czyli o 37 proc. więcej niż w 2021 i zdecydowanie więcej niż w okresie największego dotąd spowolnienia z lat 2012-2013 (będącego efektem globalnego kryzysu finansowego).

- Po roku 2023 nie powinniśmy się spodziewać niczego dobrego. Upłynie on w polskim budownictwie pod znakiem rekordowych kosztów, spadku nowych inwestycji, dużej niepewności. Wprawdzie materiały i robocizna nie zdrożeją już tak gwałtownie jak w 2021 i na początku 2022 r. – w drugim półroczu 2022 koszty w budownictwie zaczęły się stabilizować, ale ta stabilizacja odbywa się na rekordowych poziomach. Przy czym – co bardzo ważne - dramatycznie brakuje w Polsce efektywnych mechanizmów waloryzacji wynagrodzenia za realizowane projekty inwestycyjne. Jednocześnie bardzo kuleje partnerski dialog na linii inwestor-wykonawca-podwykonawcy. Koszty tego ponoszą wykonawcy. Silniejsza jest przy tym pozycja tych wielkich, mali są na pozycji straconej. Również na przetrwanie pogarszającej się stale koniunktury inwestycyjnej w 2023 r. zdecydowanie lepiej przygotowane są – z przyczyn obiektywnych - duże przedsiębiorstwa, natomiast te z sektora MŚP, zwłaszcza najmniejsze, znalazły się w wyjątkowo trudnej sytuacji. Wszystkie negatywne zjawiska uderzą w nie najsilniej. Trzeba przy tym pamiętać, że sytuacja w poszczególnych segmentach budownictwa jest bardzo zróżnicowana: wzrost kosztów finansowania, spadek popytu i ogólna niepewność hamują inwestycje w segmencie prywatnym, zwłaszcza w mieszkaniówce. Z kolei segment publiczny nie może ruszyć bez środków UE - wyjątkiem są duże inwestycje drogowe, dla których przewidywania są całkiem niezłe. Tu nawet mali będą sobie jakoś radzić. Ewentualnej poprawy w branży można się spodziewać najwcześniej w 2024, wiele zależy jednak od tego, jak rozwinie się sytuacja na Ukrainie i jak będzie reagować na to globalna gospodarka.

Sławomir Grzyb, sekretarz Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej mówi, że sytuacja wielu restauratorów i innych przedstawicieli tej branży jest tragiczna. – W rok 2023 znaczna część firm, choć nie wszystkie, wkroczyło w bardzo złej kondycji, a wynika to z jednej strony z nieodrobionych do dziś strat poniesionych w pandemii oraz szkód wyrządzonych przez nielegalne lockdowny wprowadzane przez władzę, a z drugiej – z rosnących lawinowo kosztów działalności, głównie energii elektrycznej, gazu, ogrzewania oraz płac. Kosztów nie da się przenieść na ceny produktów i usług gastronomicznych, ponieważ równocześnie zdecydowana większość potencjalnych klientów traci siłę nabywczą. Najnowsze badania wskazują, że lwia część Polek i Polaków zamierza (bo musi) oszczędzać, m.in. właśnie na wizytach w restauracjach czy barach. To wszystko najsilniej uderza w jednoosobowe działalności gospodarcze działające w skali mikro. Tacy przedsiębiorcy potracili już wszystkie oszczędności i nierzadko wyprzedali cały majątek, by utrzymać biznes, będący źródłem utrzymania ich rodzin – i doczekać lepszych czasów. Tymczasem nadeszły czasy jeszcze gorsze. Agonię wielu mikrofirm wydłuża fakt, że w zasadzie nie ma zimy. Gdyby była tak ostra, jak mogłaby być, mnóstwo biznesów zamknęłoby się już wcześniej. Czy zagładzie da się jakoś zapobiec? Jako Izba apelujemy do polityków m.in. o kompleksowe obniżenie sprzedażowego VAT do 5 proc. na wszystkie usługi i produkty gastronomiczne, poza alkoholem. Napisaliśmy w tej sprawie list do premiera z wnioskiem o pilne spotkanie, ponieważ petycje składane od września 2020 r. i rozmowy w Ministerstwie Finansów nie przyniosły żadnych rezultatów. Czekamy na reakcję. A czas biegnie. Każdego dnia znikają kolejne małe JDG.

Jerzy i Jan Buczkowie, ojciec i syn, współwłaściciele jednej z najstarszych i najbardziej cenionych w Polsce firm piekarniczych i cukierniczych (rodem z Krakowa) podkreślają, że problemy wielu piekarzy wynikają dziś przede wszystkim z szokująco wysokich cen gazu.

– Kiedyś wszystkie piekarnie używały ceramicznych pieców węglowych, ale w latach 90. firmy w wielkich miastach, jak Kraków, a potem także w mniejszych, przeszły na gaz ziemny. I dziś w naszej branży zdecydowanie dominuje gaz. Z kolei w części cukierniczej wykorzystywane są często piece elektryczne. Od drugiego kwartału 2021 roku do dziś mamy na rynku energii i gazu do czynienia w szaleństwem cenowym. To niebywałe wyzwanie dla przedsiębiorców, którzy nie mają długoterminowych umów z dostawcami. Wiele mikrofirm nie ma, a nawet jeśli ma, to od nowego roku płacą nowe, wielokrotnie wyższe stawki. Nowe rachunki część naszych kolegów po prostu zwaliły z nóg. Uwzględnienie ich w kosztach produkcji musiałoby doprowadzić do podniesienia cen wyrobów, z chlebem na czele, o 100 i więcej procent. A już te obecne, o 60 procent wyższe niż dwa lata temu, są dla części klientów nie do przyjęcia. Bo społeczeństwo też biednieje. Cześć firm musiała z powodu wysokich cen gazu, prądu, paliw zamknąć działalność, część się na potęgę zadłużyło, licząc, że jakoś dotrwa do lepszych czasów. Jeśli jednak nie będzie szans na poprawę, czyli obniżenie cen gazu do rozsądnych poziomów, to przynoszące straty piekarnie także się zamkną. Często chodzi tu o przedsiębiorstwa z długimi tradycjami, prowadzone głównie w formie JDG. Obawiamy się, że przez ten kryzys upadnie wiele takich małych rodzinnych biznesów. Skorzystają na tym m.in. markety oferujące produkty wypiekane z importowanych mrożonek. Straci nie tylko polski przedsiębiorca, ale i klient, bo trudno porównywać jakość chleba z dobrej piekarni i dyskontu czy hipermarketu.