Nadchodzące wybory i rozwój sytuacji wojennej na nowo ułożą ład w państwach Europy Środkowej i Wschodniej oraz na Bałkanach.
Od prawie roku szeroko rozumiany region Europy Środkowej, Wschodniej, Północnej i Południowej boryka się z kryzysem energetycznym i gospodarczym. Jest on następstwem rozpoczęcia 24 lutego 2022 r. pełnoskalowej agresji Rosji na Ukrainę, jednak prezydent Rosji Władimir Putin już od jesieni 2021 r. wdrażał swoją wrogą politykę energetyczną wobec Zachodu, której celem było przetestowanie energetyki jako potencjalnego narzędzia wojennego np. poprzez sztuczne ograniczanie dostaw, którego skutkiem było windowanie cen surowców.
By uchronić gospodarstwa domowe i część przedsiębiorców, rządy państw wprowadzały kolejne tarcze ochronne, które kosztowały coraz więcej. W celu pozyskiwania dodatkowych środków na równoważenie wzrostu cen państwa w regionie decydowały się na wprowadzenie podatków od nadzwyczajnych zysków (Windfall tax). Obowiązują one przede wszystkim w branży energetycznej.
O dwóch takich, co grają na destabilizację
W ostatnim czasie w sposób zasadniczy zwiększyło się znaczenie integracji zarówno w formacie Sojuszu Północnoatlantyckiego, jak i Unii Europejskiej. Wbrew zapowiedziom wojna nie doprowadziła do upadku NATO i samej Unii Europejskiej. Tak zwany kolektywny Zachód zjednoczony przetrwał pełnoskalową wojnę, odbywającą się w jego bezpośrednim sąsiedztwie. Jest także w stanie podejmować wspólne decyzje. Na tle tych państw wyróżniają się dwa: jedno będące częścią przywołanych organizacji międzynarodowych i jedno, które do UE aspirowało.
To Węgry i Serbia stanowią obecnie w Europie Środkowej sojusz państw, które podgrzewają napięcia. Budapeszt otwarcie popiera Milorada Dodika, który w Bośni i Hercegowinie podgrzewa nastroje separatystyczne. Węgry nie traktują Rosji jako wrogiego państwa, politycy Fideszu nie głosowali w Parlamencie Europejskim za rezolucją uznającą Rosję jako państwo finansujące terroryzm. Premier Węgier Viktor Orbán i prezydent Serbii Aleksandar Vučić spotykają się co najmniej raz w miesiącu i dyskutują na temat sytuacji w regionie.
– Znaczenie tego sojuszu wzrosło po tym, jak Grupa Wyszehradzka odwróciła się od Budapesztu. Vučić podgrzewa sytuację wokół Kosowa, co można próbować interpretować jako efekt przyjętej perspektywy, iż ludzie oczekują igrzysk – mówi Marta Szpala z Ośrodka Studiów Wschodnich. Jak dodaje, Serbowie i Kosowianie widzieli wojnę na własne oczy, wiedzą, jak ona wyglądała. Inna rzecz dotyczy tego, że nie do końca wiadomo, kto miałby walczyć, a Bałkany się wyludniają. Młodzi ludzie emigrują do UE, podczas gdy na miejscu pozostają głównie emeryci. Bałkanom w 2023 r. grozi depopulacyjny kryzys, gdy trudna do przewidzenia liczba obywateli ruszy na emigrację za lepszą przyszłością.
– Niewątpliwie, gdyby wojna toczyła się inaczej, gdyby rosyjskie wojska szybko zajęły Ukrainę, wówczas sprzyjałoby to podjęciu akcji zmieniającej ład polityczny na Bałkanach – mówi Adam Balcer, dyrektor programowy Kolegium Europy Wschodniej. – Serbowie kochają Rosję – dodaje. Jak wskazują eksperci, podejście Serbii do wojny zmienił fakt upadku mitu Rosji, co widzimy od lutego 2022 r. Wielka zapowiedź rozbicia armii ukraińskiej i przeprowadzenia denazyfikacji ukraińskich elit politycznych zakończyła się brutalnym starciem, z którego Moskwa wychodzi jako kolos na glinianych nogach.
Polak, Węgier już nie dwa bratanki
To, co z pewnością zmieniła rosyjska agresja, to podejście do dotychczasowych sojuszów w regionie. Patrząc z polskiej perspektywy – polityczna przyjaźń z Węgrami nie przetrwała najpoważniejszej próby. Poszło o różnice pomiędzy Polską a Węgrami w podejściu do wojny w Ukrainie. Węgierski punkt widzenia pozostawał nie do zaakceptowania nawet dla największych zwolenników sojuszu z Budapesztem, a format wyszehradzki uległ zamrożeniu. Przez ponad osiem miesięcy nie spotykali się premierzy, przez rok prezydenci i szefowie resortów dyplomacji. Pomimo deklaracji, iż grupa V4 ma potencjał, partnerzy – przede wszystkim z Czech i ze Słowacji – z dużą nieufnością spoglądają w stronę Budapesztu.
Kiedy przed kilkoma tygodniami Viktor Orbán założył szalik z konturem „Wielkich Węgier” – w granicach sprzed Traktatu w Trianon (1920 r.), w wyniku którego Węgry utraciły 2/3 powierzchni i podobny odsetek ludności. Orbán pytany o to, czy za szalikiem kryje się szersza wizja odrodzenia „Wielkich Węgier”, wskazał, że nie należy łączyć polityki ze sportem. Niby niewinny żart jest jednak traktowany w sąsiednich państwach bardzo poważnie. – Słowacja bardzo realnie obawia się zmiany architektury bezpieczeństwa w regionie, którą dodatkowo przyśpieszyła wojna w Ukrainie. Ale realne obawy dotyczą także działalności Węgier, które grają na destabilizację regionu – mówi prof. Piotr Bajda z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie (UKSW). Według eksperta Bratysława uważnie przygląda się działaniom Budapesztu.
Z kolei niedawno zakończona czeska – półroczna – prezydencja w Radzie UE w dużej mierze była związana z działaniami wetującymi Węgier. Szczepan Czarnecki, analityk Instytutu Europy Środkowej, zwraca uwagę, że czasem pewne działania Budapesztu były interpretowane przez czeską administrację jako czynione wręcz na złość Pradze, by prezydencja nie zakończyła się sukcesem. Z kolei węgierskie władze zamrożenie formatu wyszehradzkiego tłumaczyły kryzysem politycznym na Słowacji oraz wyczekiwaniem na wybory prezydenckie w Czechach.
Drugim państwem w regionie, które politykę Węgier odbiera w sposób jednoznacznie negatywny, jest Rumunia. – Bukareszt jako zagrożenie dla bezpieczeństwa regionalnego postrzega przede wszystkim Rosję, jednakże na drugim miejscu sytuują się Węgry i ich ofensywna polityka na rzecz utworzenia autonomii w części Siedmiogrodu – mówi Jakub Pieńkowski, analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (PISM). Rzecz dotyczy tego, iż koszulki z hasłami wzywającymi do utworzenia autonomii na Seklerszczyźnie, tj. części Siedmiogrodu zamieszkiwanej przez węgierską mniejszość, noszą prominentni działacze Fideszu. – Punkt widzenia Rumunii jest o tyle silniejszy od perspektywy słowackiej, że występuje w nim silna pamięć o tym, że wojska rumuńskie w Budapeszcie pojawiły się na przestrzeni dziejów dwukrotnie – dodaje analityk PISM.
Co dalej z Trójmorzem?
Wybuch wojny ujawnił kształtowanie się nowego ładu, którego częścią miały być Wielka Brytania, Polska, państwa bałtyckie (Litwa, Łotwa i Estonia), a także Rumunia. Wydaje się jednak, że – z wyjątkiem Bukaresztu – ta kooperacja miała miejsce. Zmianie uległo zaangażowanie Londynu, ale wpływ na to miały wewnętrzne uwarunkowania polityczne.
Dlaczego Rumunia w ten potencjalnie nowy projekt się nie angażuje? Według Jakuba Pieńkowskiego polityka zagraniczna Rumunii opiera się na podejściu reaktywnym, a nie inicjującym. Bukareszt zazwyczaj nie przejawia większej inicjatywy. Punktem centralnym tego podejścia jest to, by się nie skonfliktować z innymi.
W stolicy Rumunii odbędzie się w bieżącym roku szczyt inicjatywy Trójmorza. Jak usłyszeliśmy w kilku źródłach, miejsce to zostało wybrane nieco na siłę z racji braku zainteresowania innych nowych państw członkowskich (tych łącznie jest 12). Od czasu majowego szczytu w Rydze inicjatywa Trójmorza ma się skoncentrować na pomocy Ukrainie. Problem jednak w tym, że poszczególni partnerzy nie przejawiają większej woli politycznej rozwoju tej inicjatywy. Budżet Funduszu Inwestycyjnego Inicjatywy Trójmorza wciąż pozostaje na niezmienionym poziomie zaangażowania. Poszczególne państwa, poza Polską (deklaracja 750 mln euro) i Słowenią (23 mln euro), zadeklarowały najmniejszy możliwy wkład własny, który upoważniał ich do zasiadania w zarządzie funduszu, tj. 20 mln euro. Do inicjatywy wciąż nie dołączyły Słowacja i Czechy, a także Austria.
W Ministerstwie Spraw Zagranicznych Republiki Czeskiej uzyskaliśmy wypowiedź ministra Jana Lipavskiego, który wskazał, iż strona czeska „postrzega Trójmorze jako ważną inicjatywę polityczną i formę współpracy w regionie Europy Środkowo-Wschodniej”. Jak wskazywał minister, „po zakończeniu prezydencji w Radzie UE przeanalizujemy, w jakich konkretnych projektach Czechy powinny uczestniczyć finansowo”. – Jeśli chodzi o możliwe przyszłe obszary zaangażowania, z naszego punktu widzenia mogą być brane pod uwagę projekty energetyczne lub połączenia cyfrowe – dodał.
– Rumunia patrzy na Ukrainę jak na konkurenta – mówi Jakub Pieńkowski. W interesie Bukaresztu jest przetrwanie Ukrainy, jednakże Rumunia nie chce, by Kijów wzmocnił się po wojnie. A to z uwagi na liczną mniejszość zamieszkującą regiony przygraniczne. Inna sprawa to rywalizacja o Republikę Mołdawii – dodaje ekspert PISM. W tej układance jest istotny także rumuński kompleks cywilizacyjny, polegający na tym, iż Rumuni mają być spadkobiercami cywilizacji łacińskiej.
Co na to sama Mołdawia? Sytuacja w tym państwie będzie niezwykle istotna. – Z perspektywy Kiszyniowa priorytetem jest to, co dzieje się w Ukrainie, bowiem wśród Mołdawian istnieje głębokie przekonanie, iż żołnierze bronią mołdawskiej niezależności – mówi dr Piotr Oleksy z Instytutu Europy Środkowej i Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. Niezwykle istotnym jest utrzymanie wsparcia z Zachodu, które pozwoli przetrwać krytyczną sytuację energetyczną, w tym zrezygnować z rosyjskich dostaw, do tego są potrzebne pieniądze, bowiem ceny energii już bardzo wzrosły.
Doktor Oleksy zwraca uwagę na jeszcze jeden bardzo interesujący proces, który być może w jego opinii wydarzy się w Mołdawii. Chodzi o jakiś wariant budowania porozumienia z separatystycznym Naddniestrzem. Wojna bowiem wiele zmieniła. W opinii analityka IEŚ najbardziej prawdopodobny wariant przewidywałby budowanie porozumienia pod kuratelą Zachodu. Naddniestrze straciło bowiem możliwość energetycznego szantażu Kiszyniowa na skalę, którą dotychczas dysponowało. Co więcej, to Mołdawia posiada możliwości oddziaływania na Naddniestrze. Wstrzymanie dostaw gazu do Naddniestrza uniemożliwiło produkcję prądu. W mediacje pomiędzy stronami zaangażował się amerykański ambasador. W wyniku porozumienia Mołdawia zwiększyła dostawy gazu do Naddniestrza, a separatystyczna republika tym samym wyprodukuje więcej prądu. Jak wskazuje dr Oleksy, w temacie podporządkowania Naddniestrza Mołdawii nastąpiło potężne przyspieszenie. – Kiedyś mówiłbym, że proces ten potrwa co najmniej dekadę – podkreśla.
Wybory wpłyną na sojusze
O tym, jak będą się układały sojusze regionalne, w największej mierze zdecydują zakończenie wojny i warunki, na mocy których uda się doprowadzić do pokoju, a które zaakceptuje przede wszystkim strona ukraińska. Istnieją jednakże ważne przesłanki wewnętrzne. Już za kilka miesięcy dojdzie do wyborów parlamentarnych na Słowacji. W ich efekcie może dojść do poważnych przetasowań na scenie politycznej, których efektem może być powrót środowisk prorosyjskich do władzy, Roberta Ficy (SMER) czy Petera Pellegriniego (H’LAS). Politycy ci będą grali na jak najszybsze wybory. Sam Fico jest zwolennikiem węgierskiego podejścia do wojny w Ukrainie.
Republika Czeska stała się jednoznacznie antyrosyjska. Wybory prezydenckie w 2023 r. nie wprowadzą istotnych korekt, bowiem kompetencje głowy państwa są istotnie ograniczone. – To, co może się zmienić, to istotna w czasach kryzysu komunikacja, gdy wszystkie instytucje będą mówiły jednym głosem – mówi Szczepan Czarnecki.
Do urn wyborczych już w marcu pójdą Estończycy. – Nie jest jasne, jakim wynikiem te wybory się zakończą. Badania, które mogłyby pokazać pewien trend, pojawią się w styczniu bądź lutym – mówi Bartosz Chmielewski, ekspert OSW. Wówczas zobaczymy, jak będzie się zmieniać poparcie dla premier Kallas w czasie. Państwa bałtyckie zostały mocno doświadczone kryzysem ekonomicznym. Sytuacja energetyczna Łotwy pozostaje fatalna, państwo ubożeje i staje się najmniej zamożnym pośród państw bałtyckich, co frustruje samych Łotyszy.
Z istotnych wydarzeń politycznych warto jeszcze wspomnieć o wyborach, które odbędą się w Dolnej Austrii. Doktor Piotr Andrzejewski, analityk Instytutu Zachodniego, związany z Polską Akademią Nauk, wskazuje na doświadczenia historyczne: ten, kto odniesie tam zwycięstwo, zazwyczaj wygrywa w całym państwie. W kryzysie politycznym znajduje się rządząca przez lata ÖVP – Austriacka Partia Ludowa. Jednocześnie dr Andrzejewski wskazuje, iż w Austrii pojawiła się strefa niepubliczna, którą reprezentuje MFG – Menschen-Freiheit-Grundrechte (Ludzie-Wolność-Prawa podstawowe). Jest to ugrupowanie antycovidowe i eurosceptyczne (powstałe w 2021 r.). Ma już na koncie udane starty w wyborach w landzie Górnej Austrii, w 2022 r. w wyborach samorządowych zarówno w Dolnej Austrii, jak i w Tyrolu. Doktor Andrzejewski wskazuje, iż jest to ruch polityczny, który niemalże nie wydaje pieniędzy na kampanię wyborczą, a jego struktury nie są do końca poznane.
Przedterminowe wybory najpewniej czekają także Bułgarię. Od wyborów parlamentarnych, które odbyły się w październiku 2022 r., nie udało się wyłonić rządu. Władzę sprawuje gabinet techniczny. – Ma on wszystkie niezbędne prerogatywy. Nikomu nie śpieszy się do szybkich wyborów, bowiem brak jest pewności, iż posłowie odnowią swoje mandaty, jednocześnie za obecną sytuację „nikt” przecież nie odpowiada – mówi Jakub Pieńkowski. Przedłużająca się trudna sytuacja energetyczna i gospodarcza sprzyja wzrostowi poparcia stronnictw prorosyjskich.
Doktor Jan Muś z Instytutu Europy Środkowej ocenia, iż wiosną są możliwe protesty społeczne w Chorwacji, kiedy samym Chorwatom skończy się cierpliwość wobec działań gabinetu, który chociaż doprowadził Zagrzeb do strefy euro i Schengen, to jednak potrafił kłócić się o fundusze unijne. Sytuację pogorszy wzrost inflacji, a także potencjalna recesja.
Takie protesty mogą się także przetoczyć wiosną przez Bałkany. Ceny produktów – mąki czy oleju stanowiących podstawę diety mieszkańców – wzrosły o co najmniej 25 proc. Ceny opału wzrosły dwukrotnie. – Tu nie chodzi o niewygodę, a autentyczne oszczędzanie na jedzeniu i ogrzewaniu – tłumaczy Marta Szpala. O ile w regionach leśnych można sobie jeszcze radzić, pozyskując drewno w mniej formalny sposób, o tyle w miastach tej możliwości już nie ma.
Na wszystkie warianty sojuszów najbardziej wpłynie rozwój sytuacji wojennej. Czy i na ile Ukraina utrzyma integralność terytorialną, jak będzie wyglądała sytuacja i pozycja Rosji, czy Europa powróci do relacji z Moskwą na zasadach business as usual? Czy zaprzepaści odchodzenie od rosyjskich węglowodanów? To są zmienne, które ułożą na nowo ład w państwach regionu Europy Środkowej i Wschodniej oraz na Bałkanach.