Należy stworzyć w Polsce platformę do odbudowy Ukrainy, z udziałem m.in. Banku Światowego, EBOR czy EBI. To pozwoli efektywniej wydawać przeznaczane na ten cel pieniądze. Korzyści Ukrainy z tego tytułu będą liczone w miliardach dolarów – mówi Franek Hutten-Czapski, Senior Partner i Chairman Boston Consulting Group w Polsce

Co jest kluczem do powodzenia procesu odbudowy Ukrainy?

Bardzo ważne jest rozgraniczenie potrzebnych działań na krótkoterminowe, żeby Ukraina mogła przetrwać zimę, oraz na długoterminowe.
Po pierwsze, trzeba znaleźć środki. Zapotrzebowanie jest ogromne. Z wielu różnych szacunków wynika, że potrzeby sięgają 330 mld dol. Mówimy tu o minimalnej niezbędnej odbudowie, z tego 90 mld dol. jest niezbędne na infrastrukturę krytyczną, aby w ciągu jednego, dwóch lat kraj mógł funkcjonować. Według wskazań National Recovery Plan koszty odbudowy mogą wynieść nawet na 750 mld dol., z tego 300 mld dol. to infrastruktura krytyczna. Bank Światowy podawał w przypadku tej ostatniej kwotę 105 mld dol., a łącznie 350 mld dol.
Trzeba jeszcze wziąć pod uwagę deficyt budżetowy kraju, między 20 a 120 mld dol., w zależności od tego, jak sytuacja się rozwinie.
Pieniądze są potrzebne w krótkiej perspektywie na sieć energetyczną, gospodarkę wodno-sanitarną, infrastrukturę logistyczną i transportową, sektor agro oraz metalurgiczny i materiałów budowlanych. To wszystko się mieści właśnie w infrastrukturze krytycznej. Niestety Putin ją niszczy, bo chce, żeby Ukraina nie przetrwała zimy.
Kto może zapewnić takie pieniądze?
Stany Zjednoczone i Unia Europejska zobowiązują się do przekazania – częściowo już się to stało – 38–54 mld dol. Międzynarodowe instytucje finansowe, takie jak Bank Światowy, EBOR czy EBI, mówią o wsparciu między 12 a 50 mld dol. Tu również przekazano część środków, ale plany nie są do końca skrystalizowane. Państwa Unii Europejskiej deklarują między 2 a 20 mld dol. Gdy się to wszystko doda, to wychodzi między 52 a 124 mld dol., czyli za mało względem potrzeb, choć to już jest coś.
A zatem pierwsza rzecz to pieniądze. Druga jest uznawana przez niektórych za tak samo ważną, chodzi mianowicie o mechanizm ich wydawania. Aby pieniądze nie zostały sprzeniewierzone albo przeznaczone na jakieś nieadekwatne cele, z powodu korupcji w Ukrainie. Potrzebny jest system, proces oceny. Na tym znają się banki – na udzielaniu kredytów i grantów, ocenie wiarygodności klientów, projektów, procesów przetargowych czy zakupowych.
Trzecią ważną rzeczą jest wsparcie merytoryczne dla kraju. Chodzi trochę o to, co się działo w Polsce w latach 90. XX w., gdy upadł komunizm. Otrzymaliśmy wsparcie merytoryczne instytucji międzynarodowych, Banku Światowego i innych organizacji, które wówczas pomagały nam zagospodarować napływające środki.
Czwartą rzeczą, która była ważna wówczas w Polsce i będzie ważna w Ukrainie, jest wymóg zaangażowania organizacji finansowych, banków. Aby środki nie były wydawane niejako w ciemno.
Mamy jeszcze piątą kwestię, w zasadzie podstawową: muszą być warunki ku odbudowie. Choć sprawa jest złożona, niektórzy mówią, że środki można dawać dopiero wtedy, gdy skończy się wojna. To nie jest prawda. Ale nie można też przekazywać ich po prostu już teraz.
Tak jak powiedziałem na początku, potrzebne jest rozgraniczenie. Część środków trzeba dawać już teraz, na infrastrukturę krytyczną, na przetrwanie. Na przykład na generatory prądu, na odbudowę niezbędnego mostu czy zapewnienie wody pitnej. W sprawie większych środków, na rozwój, trzeba poczekać na ustabilizowanie sytuacji.
Rozmawialiśmy z kilkudziesięcioma ekspertami militarnymi, przy różnych organizacjach wojskowych i rządach. Najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest długotrwała wojna. Wtedy niestety długoterminowe środki będą ostrożniej wydawane. Jeżeli ona będzie się tylko tliła, tak jak w przypadku Izraela i Palestyny, albo kraj będzie funkcjonował tak, jakby wojny nie było, jak w przypadku Korei Południowej, to poprawi sytuację.
Jaka może być rola Polski w procesie odbudowy? I co musi się stać, aby taki scenariusz mógł się urzeczywistnić?
Rola Polski może być fundamentalna. Za sprawą naszego położenia geograficznego, więzi kulturowej z Ukrainą i tej między ludźmi, a często między firmami. Jest to ogromna szansa dla Polski, trochę tak jak okazją dla zachodniej Europy była odbudowa oraz rozwój Polski i Europy Środkowo-Wschodniej po upadku komunizmu. Wszyscy na tym wygrali.
Ryzyko jest takie, że wszystko się rozegra ponad naszymi głowami. Podmioty zachodnie są większe, posiadają więcej kapitału, są dobrze zorganizowane, mają dużą siłę oddziaływania. Współpracują z wieloma organizacjami międzynarodowymi, świetnie poruszają w świecie biznesowym. Chodzi też o relacje z bankami rozwoju, które funkcjonują w wielu krajach – w Polsce jest to BGK, lub funduszami rozwoju jak PFR. Poszczególne rządy będą bardzo aktywne, będą lobbować, bo oczywiście pieniądze będzie wydawał rząd ukraiński.
Znamienne jest, że konferencja poświęcona odbudowie Ukrainy odbyła się w Lugano. Według mnie to jest wstyd, że nie w Warszawie. Kiedy występował na niej prezydent Wołodymyr Zełenski, to powiedział, że cieszy się, że jest tyle organizacji w Europie, które są zaangażowane w odbudowę Ukrainy, ale szkoda, że tak daleko, bo to ogromny kłopot logistyczny dostać się tam, do tak drogiego kraju.
Uważam, że aby temu przeciwdziałać, trzeba utworzyć w Warszawie, czy w ogóle w Polsce, platformę do odbudowy Ukrainy. Powinna ona zrzeszać przede wszystkim firmy polskie, a także banki z Polski mogące finansować takie działania, czyli banki z państwowym kapitałem czy prywatne, oraz organizacje wsparcia, takie jak BGK, PFR, KUKE i PAIH. Oprócz tego, również Polsko-Ukraińską Izbę Gospodarczą i inne organizacje, tak aby wszystko to, co dotyczy odbudowy Ukrainy, działo się w jednym miejscu. Powinny się w to włączyć organizacje międzynarodowe, jak EBI, EBOR i Bank Światowy. Oraz – firmy z Ukrainy, z których zresztą wiele przeniosło się do Polski. To wszystko przy udziale polskiego rządu. Tak, abyśmy byli centrum wsparcia.
To bardzo praktyczne rozwiązanie, które według mnie aż się prosi, żeby je zrobić.
Takie zaangażowanie Polski przyniesie wymierny efekt?
Chodzi o to, abyśmy się umiejscowili w tym strumieniu przepływających pieniędzy. Globalne organizacje dysponują wielkimi środkami, ale działają trochę na ślepo. Nawet nie wiedzą, z kim się kontaktować. My mamy szeroką wiedzę. Na przykład Kredobank, z polskim kapitałem, który działa na Ukrainie, jest tam bardzo skuteczny, udziela kredytów, rozumie ten rynek. Polska, dorzucając swoje środki, przede wszystkim powinna nadzorować sposób ich wydawania oraz koordynować połączenie odbiorców z dającymi.
Dla Europy Zachodniej, nie mówiąc o reszcie świata, Ukraina jest trudna do zrozumienia. To tak, jakby Polska miała brać udział np. w odbudowie Indonezji. Byłoby to dla nas egzotyczne. Rozumiemy pewne procesy, działamy już w Ukrainie, mamy relacje międzyludzkie i jesteśmy bliżsi językowo. Poza tym przerabialiśmy już coś takiego w Polsce 30 lat temu i wiemy, jakich błędów unikać. Uważam, że musimy być w tym ostatnim elemencie łańcucha i pomagać. Jeżeli pieniądze zostaną wydane dzięki temu o 10–20 proc. efektywniej, to daje przy 100 mld dol. ogromną różnicę.
A propos relacji międzyludzkich i tego, co już się dzieje. Chcę zapytać o waszą inicjatywę, czyli Ukrainian Virtual Hub. Jaka jest jej geneza i jakie przynosi efekty?
Rzeczywiście jest to jedna z naszych inicjatyw, wirtualne biuro, które rekrutuje ludzi z Ukrainy na całym świecie, choć jest to inicjatywa warszawska.
Uczestniczą w niej osoby z całego świata: od Australii po USA, również Ukraińcy z Polski, których zatrudniliśmy w naszym warszawskim biurze. Dzięki temu mają oni poczucie bycia częścią społeczności. Nie czują się samotni, ale są razem, to im bardzo pomaga. Ci ludzie będą fundamentem w projektach odbudowy Ukrainy. Są już gotowi, aby w nich uczestniczyć. Te projekty muszą być robione przez Ukraińców i dla Ukraińców, tak jak w latach 90. robili to Polacy dla Polaków, przy wsparciu zagranicy. Poza tym dajemy miejsca pracy, co oczywiście też jest ważne.
Często spotykam się z tymi osobami w biurze. Rozmawiamy i to bywa bardzo wzruszające, niesamowite. Pamiętam rozmowę z dziewczyną, która otrzymała prestiżowe stypendium w Szwecji. Stało się to dwa dni przed wybuchem wojny i jej cały plan runął. Zamiast tego trafiła do piwnicy, chroniąc się przed bombardowaniem. Teraz – uczestniczy w projektach związanych z Ukrainą.
Korzystamy na tym również my, bo to nam daje większą różnorodność. Takie zespoły działają lepiej.
Ile w działaniach biznesowych wobec Ukrainy jest biznesu, a ile – innej motywacji?

Teraz jest taki czas, kiedy każdy może opowiedzieć się, za jakimi wartościami w życiu stoi. To wymaga zajęcia stanowiska, żeby nie być biernym, lecz by działać i mówić, co się myśli. Znów – to trochę jak w latach 90., kiedy Polacy opowiedzieli się przeciw komunizmowi i zaczęli budować Polskę. Lepszą czy gorszą, ale na pewno naszą i na pewno wolną. To była ciężka praca. Tu jest sprawa inna, chodzi o wojnę. Wydaje mi się, że każdy powinien być aktywny i opowiedzieć się oraz coś z siebie dać. Bez obojętności wobec tego, co „mnie nie dotyczy”. Uważam, że to, co się dzieje w Ukrainie, dotyczy każdego z nas i ja apeluję do wszystkich, żeby działali, w jaki tylko sposób mogą. Całe życie zajmowałem się usługami, ale widzę, że my jako firma również nie możemy przejść obojętnie wobec tego, co się dzieje. Historia wielokrotnie pokazała, że gdy ludzie są obojętni, nic nie robią, to często zło staje się jeszcze większym złem, a dobro jest zagłuszone.

Jacek Pochłopień