Ze względu na wejście w życie nowych przepisów RODO zmieniliśmy sposób
logowania do produktu i sklepu internetowego, w taki sposób aby chronić dane
osobowe zgodnie z najwyższymi standardami.
Prosimy o zmianę dotychczasowego loginu na taki, który będzie adresem
e-mail.
Katarzyna Gruszecka-Spychała, wiceprezydentka Gdyni ds. gospodarki
Gdyby to mężczyźni rodzili, mieli okres, wychowywali dzieci, na świecie byłoby…
/>
Materiały prasowe
Więcej praktycznych rozwiązań ułatwiających codzienne życie, a podpaski i tampony reklamowaliby za milionowe gaże Lewandowski i Clooney. I krew w tych reklamach raczej nie byłaby niebieska. Pytanie sugeruje, że mężczyźni nie wychowują dzieci, co jest oczywistą nieprawdą. Jednak badania wskazują, że pozostające w związkach kobiety, na zadania związane z prowadzeniem domu i wychowywaniem dzieci, poświęcają 6-7 godzin dziennie, a mężczyźni tylko 2-3. 7 godzin to już nie przysłowiowy, ale prawdziwy drugi etat. Ekonomiści w różnych krajach często badają, ile warta jest ta nieopłacana praca, jaki procent PKB stanowi. To na pewno ważny wątek. Dla mnie jednak ważniejsza i wymagająca pilniejszej refleksji jest świadomość urządzenia świata zazwyczaj pod mężczyzn. A potrzeby mamy przecież różne, determinowane nie tylko rolami społecznymi, ale w ogromnym stopniu także biologią. Przykładem z mojego, samorządowego podwórka jest transport publiczny, w większości miast świata skrojony raczej pod potrzeby męskie, niż kobiece, w układzie gwiaździstym. To nie opinia, tylko fakt, potwierdzony badaniami ekonomicznymi i socjologicznymi. Mnóstwo innych usług, całych dziedzin życia, też jest zaprojektowane tak, jakby domyślnym użytkownikiem był mężczyzna. Moim zdaniem to nawet nie jest niczyja wina, że ten świat tak wygląda, ale skoro nabraliśmy świadomości, że tak jest, to czas to zmienić. Zaniedbania w zmienianiu rozpatrywałabym już w kategoriach winy.
Przez to, że kobiety rzadziej kierują wielkimi korporacjami, w biznesie wciąż…
Za często decydują zimne parametry, a zbyt rzadko empatia. Gdyby było odwrotnie, częściej drogę do osiągnięcia celu planowano by z uwzględnieniem kosztu lub wartości procesu, który do tego prowadzi, a nie jedynie z nastawieniem na jego bezwzględne osiągnięcie. Choć należy pamiętać, że po pierwsze, to się jednak zmienia, po drugie - w życiu potrzeba równowagi. W ujęciu praktycznym, zmieniłoby się wiele pozornie nieistotnych drobiazgów. Np. mniej byłoby biznesowych spotkań popołudniu i wieczorem, a więcej w ciągu dnia. Bo wieczorem wiele kobiet potrzebuje zająć się dziećmi, a biznesy można robić o dowolnej porze dnia. Rzecz jasna to tylko przykład, z pewnością nie najistotniejszy.
Kiedy słyszę „kobieta pracująca" wyobrażam sobie moją...
Pierwsza staje mi przed oczami Irena Kwiatkowska w słynnym serialu. A zaraz potem legiony kobiet wykonujących z zaangażowaniem potrzebną, niezbędną pracę, która jest gorzej wynagradzana niż praca mężczyzn. Nawet jeśli w Polsce luka płacowa pomiędzy kobietami a mężczyznami jest niższa od średniej europejskiej. Znaczna większość kobiet musi jeszcze gdzieś w dobie zmieścić ten drugi etat, o którym wspomniałam na początku. Dodajmy, że „musi" nie oznacza, że ktoś je do tego zmusza - muszą, bo chcą, bo tak zdecydowały, bo chcą mieć rodzinę i/lub zadbany dom, a to rodzi konsekwencje - samo się nie zrobi. Konieczność życiowa nie jest równoznaczna z jakimś opresyjnym przymusem. Rodzi za to konkretne potrzeby - rozwiązań, zmian...
Kobiety to słaba płeć? Kiedy to słyszę, przypominam sobie zdarzenie…
Nie przychodzi mi do głowy żadne konkretne zdarzenie. Nie lubię generalizacji. Co znaczy słaba? Kobieta zazwyczaj nie podniesie, dajmy na to, worka cementu, który dla mężczyzny jest do udźwignięcia, ale za to wytrzyma większy ból i dłużej pożyje w dobrym zdrowiu. Co jest, a co nie jest oznaką słabości? Wolałabym się skupić na tym, że kobiety i mężczyźni się różnią, a nie na tym, kto jest słabszy, mocniejszy, lepszy, gorszy.
Karierę najbardziej utrudnia kobietom...
Tutaj jakiekolwiek zdanie też byłoby generalizacją. Jest wiele takich czynników. Kiedy w bardzo młodym wieku zostałam powołana na stanowisko wiceprezydenta, samotna matka z dwójką małych dzieci, byłam gotowa twierdzić, że nic kobietom kariery nie utrudnia, a szklane sufity to bajka. Dziś uważam, że ta ocena była wyrazem niedojrzałości. Widzę, że przeszkód jest sporo, a likwidowanie lub ograniczanie części z nich wydaje mi się moralnym obowiązkiem. W moim przekonaniu większość z nich swe źródło ma w owym zaplanowaniu świata pod facetów. Z tego przykładowo biorą się i trudno zwalczane stereotypy, i niedogodne połączenia autobusowe, które wyższy komfort dają przemieszczającemu się z punktu praca do punktu dom mężczyźnie, niż kobiecie, która na trasie ma zakupy do zrobienia i dziecko do odebrania z przedszkola. Oczywiście ilustracyjnie upraszczam. W rzeczywistości jest tu wiele niuansów, a odpowiedzi są zróżnicowane i często nieoczywiste.
Gdybym mogła / mógł wprowadzić jeden przepis, by zachęcić kobiety do aktywności zawodowej, to byłby to…
Byłby to przepis dający możliwość stosowania prostych i znacznych ulg podatkowych pracującym kobietom, które korzystają ze żłobków, przedszkoli, niań a także jakiegoś wsparcia w tzw. obowiązkach domowych. W ostateczności mogłoby być to finansowanie, choć model ulgi wydaje mi się znacznie bardziej aktywizujący. Dziś bardzo często młode matki przeliczają, że powrót do pracy im się nie opłaca. Emocjonalnie - rozstanie z dzieckiem jest kosztem, a do tego okazuje się, że wynagrodzenie zasadniczo starczy na pokrycie kosztu żłobka. Wniosek, że pracować za bardzo się nie opłaca bywa po prostu logiczny w ujęciu krótkoterminowym.
W kobietach, z którymi pracuję, imponuje mi...
Każdy człowiek jest inny i na każdego staram się patrzeć indywidualnie, a w efekcie co innego rzuca mnie na kolana. Jedno jest pewne - panie imponują mi często i bardzo.
Żeby wspierać kobiety w mojej firmie zdecydowałam/-łem, że...
Urząd to nie firma. Pewne rozwiązania organizacyjne, które by mi się marzyły, są niedostępne ze względów prawnych. Bardzo się staram i systematycznie proszę o to również kadrę zarządzającą, która mi podlega, żeby w pracowniku widzieć żywego człowieka, który ma też życie prywatne i ono czasem po prostu wpływa na pracę. Tak już jest. Albo można kontestować ten fakt i wzajemnie się frustrować, albo szukać rozwiązań, które to uwzględnią. Byłam uczona, że np. uwzględnianie sytuacji prywatnej przy rozdzielaniu zadań służbowych, które trzeba wykonać poza godzinami pracy (np. wieczorne spotkania, delegacje) jest niewłaściwe. Uważam i robię inaczej. Jeśli ktoś się źle czuje albo ma głowę pochłoniętą troską o dzieci (które zostały same albo piąty raz w tym miesiącu pod wyżebraną opieką babci) to i tak nie wykona zadania dobrze. Po prostu nie ma do tego warunków. Oczywiście trzeba przy tym pamiętać o zachowaniu sprawiedliwości w zespole, o tym, że jednak na równych stanowiskach praca powinna być równo podzielona. Balans nie zawsze jest prosty. Tu pomaga empatia i zrozumienie. Jeśli zasady są jasne, a nastroje w zespole dobre, to takie postępowanie jest przyjmowane ze zrozumieniem i nie budzi lęków ani przekonań o faworyzacji jednych kosztem drugich.
Od kobiet, które zatrudniam, najbardziej chciałabym/-łbym usłyszeć…
Że dobrze im się ze mną pracuje i że mają we mnie wsparcie, a najchętniej - odrobinę inspiracji.
Miesiączka w pracy wciąż jest tematem tabu…
Moim zdaniem tabu to za duże słowo. Nie jest aż tak źle. Ale z pewnością jest nadal za słabo oprzyrządowana rozwiązaniami organizacyjnymi, które ułatwiają życie, poprawiając tym samym jego jakość.