Zbliżająca się w tym tygodniu publikacja amerykańskich non-farm payrolls i danych o bezrobociu może stać się większym problemem niż kolejna podwyżka stóp procentowych przez Rezerwę Federalną (Fed), która była zasadniczo zapowiedziana i szeroko oczekiwana na długo przed jej dokonaniem.

Autor: Alex Boltyan, analityk w firmie Esperio

Więcej szczegółów na stronie Brokera Esperio

W końcu dane dotyczące zatrudnienia zawsze zawierają elementy zaskoczenia, ponieważ stanowią swego rodzaju dziką kartę dla całej społeczności inwestycyjnej, podczas gdy działania Fed są w pewnym stopniu przewidywalne i zostały już wycenione. Najnowszy czynnik wywołujący lawinę szybkich wyprzedaży zarówno na Wall Street, jak i na europejskich indeksach giełdowych był związany z danymi o pracy w USA z 7 października. Wskaźnik szerokiego rynku S&P 500 pogrążył się o 2,5% w ciągu kilku godzin po ogłoszeniu, że amerykańska gospodarka stworzyła całkiem przyzwoite 288 000 miejsc pracy w sektorze prywatnym w połączeniu ze spadkiem stopy bezrobocia z 3,7% do pre-pandemicznego poziomu 3,5% we wrześniu.

Dwuletnie dno w okolicach 2500 punktów dla indeksu S&P 500 zostało wówczas przetestowane przez zaniepokojony tłum, ponieważ umysły inwestorów uruchomiły logiczny łańcuch zdarzeń od potwierdzenia wciąż dość ciasnego rynku pracy do uwolnienia rąk prezesów Fed w zakresie potrzeby dalszego agresywnego podnoszenia stóp. Podobnie, jakiekolwiek dane płacowe w okolicach lub lepsze niż 200 tys. nowych miejsc pracy mogą łatwo ponownie zepsuć rajd giełdowy.

Wall Street już zareagowała w dość negatywny sposób na tzw. JOLTs (job openings and labour turnover survey) oficjalnie podane przez Departament Pracy 1 listopada. Wyraźnie widać było wtedy efekt spadkowy dla cen. Otwarcia miejsc pracy wykazały wzrost o 664 tys. licząc zarówno znacznie lepsze od oczekiwań 10,717 mln nowo zmierzonych wakatów vs blisko 10 mln średnio prognozowanych, jak i świetną aktualizację sierpniowych odczytów z ich wcześniejszych 10,053 do 10,280 mln.

Choć dane wyraźnie wskazują na silniejszy rynek pracy, inwestorzy zareagowali tak, jakby była to zła wiadomość dla akcji. Miesiąc temu, 4 października, szacowany gwałtowny spadek liczby otwartych wakatów w JOLTach o ponad milion, wręcz przeciwnie, dał szerokiemu rynkowi prawie 3% kopa w górę, który później został wymazany przez lepszy raport non-farm.

Innym bardzo dziwnym przykładem były informacje z Maersk, duńskiej grupy żeglugowej, która ostrzegła przed spowolnieniem popytu na transport i logistykę w obliczu globalnej recesji. Akcje Maersk spadły o 4,5%, ale europejskie indeksy wzrosły o prawie 0,5% dzięki nadziei, że Europejski Bank Centralny (EBC) spróbuje ograniczyć swoje zamiary dotyczące podwyżek stóp procentowych, przynajmniej przed zimą.

Analitycy Esperio przypominają, że uznawanie złych rzeczy za dobre bardzo przypomina znane absurdalne zasady z powieści "1984" George'a Orwella, gdzie hasła jego antyutopijnego brave new world mówiły społeczeństwu, że "wojna to pokój", gdyż Partia czuła się bez końca zaangażowana w wojnę, która miała utrzymać pokój, "wolność to niewola", gdyż wszyscy członkowie Partii mogli znaleźć swoją wolność w służbie ideałom Partii, a zwłaszcza trzecie hasło "ignorancja to siła", przy czym to ostatnie zachęcało członków do polegania na sile właściwego kierunku prowadzonego przez Partię, gdyż sami nie są w stanie tyle wiedzieć.

Czy nasz świat, w zakresie rynków finansowych, a może i poza nimi, coraz bardziej przypomina Oceanię opisaną przez Orwella? To pytanie retoryczne, na które każdy odpowie sobie sam. Główne dobro, jakie może wyniknąć z naszych odpowiedzi, może polegać na tym, że nasze przekonania mogą pomóc nam zachować zdrowie i dostatek, dotrzymać kroku jakimś sukcesom inwestycyjnym, a jeszcze lepiej - nie doprowadzić do utraty pieniędzy.