Transformacja energetyczna pozostała strategicznym celem dla Polski. Różne źródła energii muszą się uzupełniać, niezbędne są szeroko zakrojone inwestycje – takie wnioski płyną z panelu dyskusyjnego, który odbył się podczas Krynica Forum ’22.

Na ile geopolityka wpłynęła na polską transformację energetyczną? Jak dalej należy ją prowadzić? Między innymi na te pytania szukali odpowiedzi uczestnicy panelu „Zmiany geopolityczne na świecie a transformacja energetyczna”, który odbył się podczas konferencji „Krynica Forum ’22 – Wzrost i Odbudowa”.

Potężny strumień inwestycji

Jak mówił Paweł Śliwa, wiceprezes zarządu ds. Innowacji PGE Polska Grupa Energetyczna, Grupa PGE przewiduje do 2030 r. inwestycje na poziomie 75 mld zł.
– To jest potężny strumień. Zakładamy, że do 2027 r. uruchomimy dwie farmy wiatrowe na Bałtyku, Baltica 3 i Baltica 2. Razem to jest ok. 2,5 GW mocy. Kolejne – ok. 0,9 GW – uruchomimy już po 2030 r. Wszystko w zależności od tempa uzyskania decyzji środowiskowej i oczywiście całego procesu inwestycyjnego. Nasza strategia jest niezmienna, docelowo chcemy być zeroemisyjni – deklarował Paweł Śliwa.
W sumie Grupa PGE prowadzi obecnie trzy projekty z obszaru morskiej energetyki wiatrowej na Morzu Bałtyckim: Baltica 2 i Baltica 3, składające się na Morską Farmę Wiatrową Baltica, a także Baltica 1.
Uruchomienie Morskiej Farmy Wiatrowej Baltica jest planowane w dwóch etapach. W 2026 r. ma rozpocząć działalność Baltica 3, a rok później Baltica 2. MFW Baltica jest realizowana przez Grupę PGE w partnerstwie z Ørsted. Oba jej etapy mają już decyzje lokalizacyjne, decyzje środowiskowe, umowy przyłączeniowe do sieci przesyłowej z operatorem, dostały też prawo do kontraktu różnicowego (CfD).
Baltica 1 jest przewidziana do uruchomienia po 2030 r., a jej moc zainstalowana wyniesie ok. 0,9 GW. Projekt ma już decyzję lokalizacyjną i umowę przyłączeniową.
Łącznie po oddaniu wszystkich trzech projektów Grupa PGE będzie dysponować mocą zainstalowaną na morzu na poziomie ok. 3,5 GW.
Jednocześnie Grupa PGE stara się o pozyskanie nowych obszarów pod przygotowanie kolejnych projektów morskich farm wiatrowych na Bałtyku – na rozpatrzenie czeka osiem jej wniosków. PGE zamierza osiągnąć strategiczny cel przynajmniej 6,5 GW mocy wytwórczej w technologii offshore na Morzu Bałtyckim do 2040 r.
Na pytanie, jaki pomysł ma PGE Polska Grupa Energetyczna na to, by zmniejszać zależność od importu węgla w ciepłownictwie, Paweł Śliwa zwrócił uwagę, że choćby w gdańskiej elektrociepłowni PGE uruchomiła pierwsze w Polsce kotły elektrodowe.
– Na pewno ciepłownictwo będziemy przekształcać w kierunku niskoemisyjnym. To jeden z elementów przekształcania Grupy – mówił wiceprezes PGE.
Jak wyjaśniał, ciepłownictwo w grupie jest ulokowane w jednej spółce, czyli PGE Energia Ciepła. Ma ona w swojej strategii sukcesywne odchodzenie od węgla, do 2030 r.
Jak przypomniał, PGE prowadzi obecnie inwestycje gazowe. Grupa buduje dwa nowoczesne bloki gazowo-parowe przy Elektrowni Dolna Odra, budżet inwestycji to 4,7 mld zł. Bloki będą spełniały rygorystyczne normy środowiskowe dotyczące emisyjności. Dzięki zasilaniu gazem wysokometanowym produkcja energii elektrycznej będzie realizowana na podstawie niskoemisyjnych jednostek wytwórczych, co z kolei wpłynie korzystnie na środowisko i jakość powietrza w regionie. Elektrownia gazowo-parowa będzie zasilania paliwem dostarczanym z terminala LNG w Świnoujściu oraz z gazociągu Baltic Pipe.
– Nowo budowane bloki przy Dolnej Odrze są też przystosowane do współspalania wodoru – dodał Paweł Śliwa.

Siła wiatru

Janusz Gajowiecki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej, wskazywał, że obecnie kluczowym wyzwaniem są regulacje. Wymienił w tym kontekście oczekujący na rozpatrzenie przez Sejm rządowy projekt ustawy liberalizującej, czyli zasadę 10H, która niemal zablokowała możliwości stawiania wiatraków (wyznacza ich odległość od zabudowań mieszkalnych na minimum 10-krotność wysokości). Jak dodał, jeżeli chodzi o rozwój morskiej energetyki wiatrowej, to problemem są przeciągające się procedury.
Janusz Gajowiecki wskazywał, że PGE jest dzisiaj liderem, jeżeli chodzi o moc zainstalowaną na lądzie z 800 MW, a ambicje spółki w tym obszarze są jeszcze większe.
– Niestety, część z tych projektów, ze względu na obowiązujące przepisy dotyczące właśnie zasady 10H, nie może być, również w PGE, zrealizowana – akcentował.
Jak zaznaczył, realizowane projekty sprawiają, że PGE jest numerem jeden w polskiej morskiej energetyce wiatrowej.
– Wierzę, że tego typu projekty realizowane przez PGE Polską Grupę Energetyczną stanowią o bezpieczeństwie energetycznym państwa – podkreślał Janusz Gajowiecki.
Zastrzegł jednak, że fikcją byłoby twierdzenie, że dziś czy jutro, a nawet za 5 lub 10 lat, będzie można oprzeć naszą energetykę tylko na wietrze czy słońcu.
– Mówimy o dochodzeniu do zerowej emisyjności w perspektywie 2050 r. Natomiast bezpieczeństwo energetyczne i sytuacja związana z wojną potwierdziła, że energetyka wiatrowa w Polsce odgrywa ogromną rolę – dowodził prezes PSEW.
Zauważył on, że we wrześniu wiatr dostarczył w Polsce energii na poziomie 30 proc. całego zapotrzebowania. Dzięki temu importujemy mniej surowców, „które są dziś na wagę złota”.
– To pokazuje, że uzupełnienie miksu energetycznego opartego na węglu w Polsce stanowi właśnie energetyka wiatrowa – stwierdził prezes PSEW.
We wrześniu Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej wydało raport pokazujący siłę miksu energetycznego opartego właśnie na wietrze i węglu.
– Wiatr nie jest przeciwko energetyce węglowej, te dwa źródła mogą się uzupełniać – przekonywał.
Jak wskazał, bloki węglowe 200+ mogą świetnie współpracować ze źródłami zmiennymi, takimi jak wiatr i słońce.
– Po modernizacji, odpowiednim dostosowaniu do pracy szczytowej mogą bilansować system w sytuacjach, kiedy nie wieje – opisywał.
– Docelowo staramy się przejść na gospodarkę bezemisyjną, wodorową czy inwestować w atom. Natomiast dzisiaj możemy szybko wykorzystać bloki 200, to jest proces inwestycyjny na dwa–trzy lata. Z perspektywy systemu to jest kluczowe – puentował szef PSEW.

Nie ma złych nośników

Maciej Olczak, prezes ENMAR, przekonywał natomiast, że dziś nie da się odejść od energii konwencjonalnej. W obecnej sytuacji, jak zauważył, nie ma złych nośników energii, nawet węgiel został zrehabilitowany.
– Cud się nie stanie, na to potrzebny jest czas. Miejmy nadzieję, że w 2026 r. pierwszy prąd popłynie z morskich farm wiatrowych – wskazywał. Jak zauważył, na morzu wiatru praktycznie nigdy nie brakuje. Zwrócił też uwagę na znaczenie magazynowania energii.
W jego ocenie, jeżeli chodzi o rozwój offshore, kluczowe są regulacje, specustawa, która usprawni procesy, także środowiskowe. Jednak – jak podkreślił – największy problem, jaki dziś dostrzega, jest taki, czy polskie sieci będą gotowe na przyjęcie tej energii.
Prezes Olczak wskazywał, że jeszcze 100 lat temu miks energetyczny był oparty w 100 proc. na węglu. W latach 60. XX w. zaczął oddawać pola ropie.
– W roku 2022 w miksie energetycznym mamy nadal dominację ropy naftowej. Uzupełnieniem tego miksu jest gaz naturalny. I na razie niewielka dominacja technologii zeroemisyjnych – opisywał.

Wieloletnie inwestycje

Z kolei Andrzej Czech, członek zarządu Crist Offshore, zwrócił uwagę na opóźnienia legislacyjne, jeśli chodzi o ustawę offshorową, które, jak mówił, „na szczęście mamy już za sobą”. Apelował: – Nie powtórzmy z wodorem tego, jaką ścieżkę przeszła morska energetyka wiatrowa. Wodór jest bardzo istotny dla przyszłości.
Jak mówił, kwestie dostaw oraz ceny stali dotknęły cały przemysł, w tym jego firmę.
– Odczuwamy problemy z tym związane. Jednak najbardziej dotknęła nas wojna, jeżeli chodzi o brak pracowników z Ukrainy, których zatrudnialiśmy bardzo wielu, jako spawaczy etc. – referował.
Jego przedsiębiorstwo ma na najbliższe dwa lata pełen portfel zamówień.
– Jako stocznia chcemy, żeby docelowo naszym produktem były stacje transformatorowe. Oczywiście w kooperacji z jakimś branżowym inwestorem – wskazał.
Jak tłumaczył, taki produkt „musi być ostatecznie zbudowany, przetestowany i uruchomiony na terenie stoczni”.
– Mamy takie możliwości, mamy infrastrukturę, dużo miejsca i suwnicę – opisywał.
Zaznaczył, że offshore, wodór to kierunek, który mimo kłopotów powinien być realizowany w obliczu konieczności uniezależnienia się od konwencjonalnych źródeł energii.
Paweł Śliwa ocenił, że to, co mówił prezes Czech, jest bardzo ważne.
– Potrzebny nam jest armator, który zamówi odpowiedni statek zdolny do wywiezienia największych turbin – potwierdził. Obecnie PGE jest w fazie kontraktacji turbin, trwa proces ich certyfikacji.
Wiceprezes PGE przewiduje, że na pierwszym etapie najprawdopodobniej trzeba będzie sprowadzać statki z zagranicy. Ale – jak zauważył – proces inwestycji w offshore jest zakrojony na kolejne 30 lat transformacji energetycznej naszego kraju.
I konkludował: – Dziś samym wiatrem energetyki nie zbudujemy. Coś musi pracować w podstawie, nie zawsze świeci słońce i wieje wiatr. Dzisiaj musimy dbać o tę podstawę, którą do czasu wybudowania atomu stanowi węgiel.
partner relacji:
ikona lupy />
Fot. materiały prasowe
ikona lupy />
Fot. materiały prasowe