Klub Prawa i Sprawiedliwości wycofuje projekt ustawy, powołującej radę ds. bezpieczeństwa strategicznego” – poinformował w środę rzecznik partii Radosław Fogiel, uzasadniając decyzję „wątpliwościami konstytucyjnymi”. Powód wątpliwy, biorąc pod uwagę, że wszelkie „wątpliwości konstytucyjne” rozstrzygane w ostatnich latach przez Trybunał Konstytucyjny są załatwiane po myśli partii rządzącej. Osobiście obstawiałbym, że doszło do sporu o stanowiska.

Rada ds. bezpieczeństwa strategicznego czyli ustawa „Obajtek Forever”

W pierwszej kolejności o stanowiska w samej radzie. Pięciu członków miało być powoływanych na sześcioletnią kadencję – trzech przez Sejm i po jednym przez prezydenta oraz Senat. Wprawdzie to stanowiska bez wynagrodzenia, ale na przykład ze zwrotem kosztów za podróże. Na tym też można nieźle zarobić. O zgodę musiało być też trudno w przypadku członków organów pięciu spółek wymienionych w projekcie ustawy jako strategiczne. Mandaty ich dotychczasowych rad nadzorczych i zarządów miały wygasnąć w dniu wejścia w życie ustawy, a nowe składy miałyby być powołane na wspólną, trwającą pięć lat kadencję. Powołanie i odwołanie członków organów PSE, Gaz-Systemu, PERN, tarchomińskiej Polfy oraz PKN Orlen nie byłoby możliwe bez pozytywnej opinii rady ds. bezpieczeństwa strategicznego. W praktyce przez pięć lat nowe władze spółek byłyby nieusuwalne. A jednocześnie, biorąc pod uwagę, że jest rok przed wyborami – cała operacja została tak zaplanowana, żeby rada i członkowie organów strategicznych firm mieli szansę przetrwać całą kolejną kadencję Sejmu. Na wypadek gdyby do władzy doszła opozycja. PiS miałby szansę wrócić, zastając na stanowiskach swoich nominatów. To daje podstawy do nazywania projektu ustawy „Obajtek Forever”, od nazwiska obecnego prezesa PKN Orlen.
Dlaczego uważam, że na tle problemów z wyborem właściwych kandydatów doszło do sporu i to położyło projekt? Bo obecna władza jak nikt inny wcześniej pokazała, że wie, o co chodzi w zarządzaniu spółkami kontrolowanymi przez państwo. Otóż o to, żeby znaleźć jak najlepsze osoby do zarządzania nimi. Nikt przecież nie powierzy państwowego mienia osobom z brakami w wykształceniu, doświadczeniu czy bez wcześniejszych sukcesów. Proces szukania nie ma końca – jeśli tylko pojawi się kandydat lepszy od dotychczasowego, należy go do spółki wstawić, nie przejmując się głosami opozycji, że to jakaś karuzela stanowisk, karmienie sympatyków, kumoterstwo…

"W PiS wiedzą jak zarządzać spółkami skarbu państwa"

Na przykład w notowanej na giełdzie spółce Energa, obecnie wchodzącej w skład grupy kapitałowej Orlenu, w ciągu ostatnich siedmiu lat było dziesięć zmian prezesów. Dla porównania – przez poprzednie siedem lat był jeden prezes. Tak jak Energa, siedzibę na Pomorzu ma paliwowy Lotos. Tam doszło do sześciu zmian prezesów w ciągu sześciu lat. Chciałoby się napisać, że przez poprzednich siedem lat był jeden prezes. Ale to nieprawda. Był przez… 14 lat. O tym, że w obydwu przypadkach znaleziono kandydata najlepszego z najlepszych niech świadczy fakt, że prezesem jest ta sama osoba. To Zofia Paryła, która karierę rozwijała w samorządzie gminy Pcim, u boku obecnego prezesa PKN Orlen Daniela Obajtka.
W PGNiG, krajowym monopoliście na rynku gazu, wydawało się, że najlepszego prezesa w osobie Piotra Woźniaka nowa władza znalazła od razu. A jednak nie! Kiedy po czterech latach jego rządów pojawił się pierwszy kandydat przebijający go kompetencjami, zaraz pojawiło się trzech kolejnych, jeszcze lepszych. W dwa lata PGNiG miał czterech prezesów. Tę wyliczankę można ciągnąć jeszcze długo, dodając kolejne firmy. Wniosek z niej jest taki, że wbrew obawom wielu polityków, ekspertów i analityków PiS ma niemal nieskończony zasób kompetentnych menedżerów. Innych przecież nie mógłby powołać na ważne stanowiska, prawda? A skoro tak, to uważam swoje początkowe twierdzenie za udowodnione. Pozwolę sobie też zauważyć, że powołanie rady ds. bezpieczeństwa mogłoby tę nieustanną fluktuację kadr utrudnić, być może nawet zatrzymać. Dla spółek Skarbu Państwa byłaby to strata.

Ustawa „Obajtek Forever” jeszcze do nas wróci

Tak, to była ironia. Od czasu zmiany ustroju nie było władzy, która tak chętnie wymieniałaby menedżerów w spółkach Skarbu Państwa jak rząd Zjednoczonej Prawicy. W żadnych innych ustach argument o konieczności ustabilizowania kadr nie brzmi tak nieprawdziwie, jak w przypadku wicepremiera i ministra aktywów państwowych Jacka Sasina. On próbował zwalniać prezesów nawet za pośrednictwem Twittera. Więc proszę wybaczyć, ale dla zdrowia psychicznego nas wszystkich nie można na ten temat wiecznie pisać w tonie śmiertelnie poważnym.
Dla zachowania równowagi zakończę jednak bez żartów. W gronie wymienionych spółek uwagę zwraca Orlen. Kierowany przez Daniela Obajtka paliwowy koncern rozrósł się, głównie dzięki przejęciom, do niebywałych rozmiarów. Po sfinalizowaniu połączenia z PGNiG powstanie spółka o przychodach rzędu 300 mld zł rocznie (kwota odpowiada połowie planowanych na przyszły rok przychodów budżetu), która w sprzyjających warunkach rynkowych będzie zarabiała kilkadziesiąt miliardów złotych rocznie. Zatrudnia ponad 60 tys. osób. Jej działalność obejmuje wydobycie ropy i gazu, przerób i sprzedaż tych surowców. A także produkcję energii, nawozów, transport, ochronę, wydawanie gazet i portali. Orlen funkcjonuje też m.in. w Niemczech, Norwegii, na Litwie, w Czechach, Pakistanie, Kanadzie. Ma przynajmniej kilkadziesiąt spółek córek, spółek wnuczek itd. Dysponuje siłą, której skala zapewne do polityków Zjednoczonej Prawicy dopiero dociera. Oddać taki skarb w „obce ręce”?
Dlatego stawiam dolary przeciw orzechom, że ustawa „Obajtek Forever” jeszcze do nas wróci. ©℗