Przygotowania do budowy kontrowersyjnego stopnia wodnego w Siarzewie utknęły w martwym punkcie. Według ekologów to dobry moment, żeby definitywnie zrezygnować z pomysłu.
Przygotowania do budowy kontrowersyjnego stopnia wodnego w Siarzewie utknęły w martwym punkcie. Według ekologów to dobry moment, żeby definitywnie zrezygnować z pomysłu.
Fiaskiem zakończył się prowadzony przez 16 miesięcy przetarg na przygotowanie projektu stopnia wodnego. W postępowaniu nie wpłynęła żadna oferta. Po trzech miesiącach od zakończenia tamtego przetargu Wody Polskie i Ministerstwo Infrastruktury wciąż nie wiedzą, co dalej z przedsięwzięciem. „W Państwowym Gospodarstwie Wodnym Wody Polskie trwa analiza dalszych możliwości i kierunków kontynuowania tej inwestycji” – informuje DGP rzecznik resortu Szymon Huptyś. Jednocześnie dodaje, że inwestycja „pozostaje priorytetem administracji wodnej”. Według rzecznika jednym z rozważanych scenariuszy jest ogłoszenie nowego postępowania w formule „zaprojektuj i wybuduj”.
W efekcie przedstawiane półtora roku temu przez wiceministra infrastruktury Marka Gróbarczyka harmonogramy trzeba wyrzucić do kosza. Według ówczesnych zapowiedzi budowa stopnia wodnego miała zacząć się pod koniec 2023 r. i potrwałaby sześć lat.
Warta 4,5 mld zł inwestycja miała być największym przedsięwzięciem hydrotechnicznym w najbliższych latach. Zaporę zaplanowano niedaleko Nieszawy, 34 km w dół rzeki od istniejącego stopnia wodnego we Włocławku. Według Wód Polskich miała spełniać kilka zadań. Po pierwsze miałaby rolę przeciwpowodziową, bo towarzyszące jej zapory boczne i wały zmniejszyłyby zagrożenie wylania rzeki. Nowy stopień miał też zwiększyć bezpieczeństwo istniejącej 50-letniej zapory we Włocławku.Argumentowano, że stopień Siarzewo przeciwdziałałby niekorzystnym skutkom susz, bo wodą ze zbiornika można by zasilać tereny rolne położone w dolinie rzeki. Zaplanowano również elektrownię wodną o mocy do 80 MW. Inwestycja miała być pierwszym krokiem do znacznego poprawienia żeglowności Wisły i stworzenia w przyszłości rzecznej „barkostrady”.
Jednocześnie wciąż trwa procedura odwoławcza w sprawie decyzji środowiskowej dla inwestycji. W tej sprawie było już kilka zwrotów akcji. W sierpniu 2021 r. ówczesny minister klimatu Michał Kurtyka uchylił w całości decyzję. Po zaskarżeniu przez Wody Polskie kilka miesięcy później jej ważność przywrócił wojewódzki sąd administracyjny. Sprawa wróciła do resortu. Latem tego roku obecna minister Anna Moskwa uznała, że nie jest właściwym organem do analizowania protestów, i sprawę przekazała do generalnego dyrektora ochrony środowiska. Ten ostatni zapowiedział niedawno, że odwołania powinien rozpatrzyć do końca listopada.
Organizacje ekologiczne, które ostro protestują przeciwko inwestycji, uważają, że rząd powinien ostatecznie z niej zrezygnować. – Mam nadzieję, że do budowy stopnia wodnego w Siarzewie nigdy nie dojdzie. Liczę, że ten rząd lub przyszły zacznie zaś wreszcie poważnie myśleć o obniżeniu spiętrzenia we Włocławku i likwidacji bariery, która blokuje migrację ryb. Pomysł Siarzewa jest absolutnie nietrafiony, bo pogorszyłby stan wód. Doświadczenie z Odry pokazało, że jeśli się ingeruje w rzekę, reguluje i kanalizuje, to dochodzi do takich katastrof jak latem tego roku – mówi Piotr Nieznański, dyrektor ds. polityki środowiskowej fundacji WWF Polska.
Organizacja razem z innymi stowarzyszeniami skupionymi w koalicji Ratujmy Rzeki przekonuje, że nie uda się osiągnąć większości przypisywanych inwestycji celów.
Według WWF planowany stopień wodny nie ma istotnego znaczenia dla bezpieczeństwa powodziowego. Ekolodzy twierdzą też, że zamiast zmniejszać zagrożenie suszą, inwestycja może je powiększać, bo poniżej zbiornika siła erozyjna wody wypłukuje materiał z dna, obniżając jego poziom. „To prowadziłoby do spadku poziomu wód w rzece, a w rezultacie także wód gruntowych, co powoduje lokalne susze” – twierdzą.
Negują też korzyści energetyczne. Według nich koszty zainstalowania turbin o mocy 80 MW są kilkukrotnie wyższe niż porównywalne inwestycje w energetykę wiatrową. Twierdzą również, że zapory we Włocławku nie trzeba podpierać dodatkowym stopniem, bo kilka lat temu przeszła ona remont wart 115 mln zł, a kilkaset metrów poniżej budowli powstał próg podpiętrzający. – W przypadku Włocławka można stopniowo obniżać poziom spiętrzenia i stworzyć bypass, który pozwoliłby przepływać tam rybom. Jeśli technologia kiedyś pozwoli, to w przyszłości można myśleć o rozebraniu zapory – mówi Piotr Nieznański.
Według Wód Polskich rozbiórka stopnia we Włocławku była rozważana, ale została odrzucona, bo wiązałaby się m.in. z bardzo kosztownym usunięciem 47 mln m sześc. osadów czy groźbą obniżenia wód gruntowych.
Resort infrastruktury na razie nie tylko nie rezygnuje z budowy stopnia w Siarzewie, lecz także wciąż liczy na użeglowienie Wisły z Warszawy do Gdańska. Tyle że to plany coraz bardziej mgliste. Przypomnijmy, że oprócz stopnia koło Nieszawy i wielu prac regulacyjnych miały powstać jeszcze trzy lub cztery zapory. Koszt wszystkich inwestycji szacowano na 31–55 mld zł.
Dla Ministerstwa Infrastruktury pilniejszym zadaniem będzie teraz rewitalizacja Odry po letniej katastrofie ekologicznej. Rząd zapowiedział m.in., że do końca roku zostanie przyjęta specustawa, która m.in. ma przyśpieszyć budowę i rozbudowę oczyszczalni ścieków w rejonie rzeki. Rządowe plany wobec Odry też budzą sprzeciw ekologów, którzy boją się zbytniej regulacji rzeki. ©℗
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama