W dobie automatyzacji, robotyzacji liczne zawody będą znikać, ale jeszcze więcej ma ich powstawać. Nowe miejsca pracy będą wymagały zupełnie nowych kompetencji, również społecznych, niezbędnych do pracy zespołowej - takie wnioski płyną z debaty, która odbyła się podczas Europejskiego Forum Nowych Idei w Sopocie.

Znaczenie wiedzy we współczesnej gospodarce jest nie do przecenienia.
- Dziś kluczem do sukcesu, do budowania wartości, przewag konkurencyjnych, są wiedza i innowacje. Branża farmaceutyczna jest jedną z najbardziej innowacyjnych. Jak powietrza potrzebuje ona współpracy z nauką - mówiła podczas panelu Katarzyna Dubno, dyrektor ds. relacji zewnętrznych i ekonomiki zdrowia Adamed Pharma.
Wskazała, że Adamed współpracuje z naukowcami z ponad 20 uczelni, zatrudnia ponad 200 badaczy, mając ponad 200 patentów międzynarodowych.
Jak podkreśliła, Adamed prowadzi taką działalność od 2001 r. i był w tym obszarze prekursorem. - Jako Adamed dążymy, by własność intelektualna powstawała i pozostawała w Polsce - akcentowała.
Nawiązując do kompetencji przyszłości, podkreślała, że w dobie automatyzacji i niepewności potrzebne są nowe umiejętności. Przywołała raport The Future of Jobs, z którego wynika, że miliony miejsc pracy znikną, ale powstaną nowe.
- Dziś to wiedza i innowacje budują przewagi konkurencyjne. Wiedza technologiczna, analiza danych, umiejętność stawiania hipotez, umiejętność testowania rozwiązań i wyciągania wniosków oraz, co nie mniej ważne, praca zespołowa, budują największą wartość - mówiła.
Jak dodała, Adamed dostrzegł ważną potrzebę w systemie edukacji. Chodzi o najbardziej utalentowanych, chcących rozwijać się w naukach ścisłych i przyrodniczych młodych ludzi, już na poziomie liceum.
- Do takich młodych ludzi Fundacja Adamed kieruje program ADAMED SmartUP - platformę wiedzy, warsztaty, ale co najważniejsze program stypendialny. Do programu realizowanego od 2014 r. zarejestrowało się już 60 tys. młodych ludzi z całej Polski - opisywała.

Warunki dla najlepszych

- Jestem bardzo dumna z tego, co robi Adamed. Oprócz tego, że jestem pracownikiem Sieci Badawczej Łukasiewicz, jestem akademikiem, pracuję na Uniwersytecie Warszawskim na Wydziale Chemii. W związku z tym mam czysto naukowy kontakt z młodymi ludźmi. Pokazuję im, co mogą robić, reklamuję wasze kursy i staże jako przykład tego, gdzie warto pójść, jeżeli chce się porobić coś praktycznie i wyjść z laboratorium - komentowała Katarzyna Jodko-Piórecka, koordynator grupy badawczej Zrównoważona Gospodarka Sieci Badawczej Łukasiewicz
Wskazała na niepokojący światowy trend odpływu pracowników naukowych. Jak tłumaczyła, badania naukowe można robić za lepsze pieniądze w prywatnych firmach.
- To jest etap po studiach doktoranckich, ponieważ praca w akademii, w obliczu świetnie wyposażonych, rozwijających się centrów R&D i w firmach prywatnych, czasami przestaje być tak atrakcyjna - opisywała.
Stąd - dowodziła - trzeba tworzyć warunki dla najlepszych.
Jak dodała, odpowiedzią Sieci Łukasiewicz na ten trend jest zatrudnianie olimpijczyków.
- Jesteśmy zainteresowani konkretnie fizyką, chemią, biologią, informatyką, czyli tymi obszarami, w których mamy kompetencje i możemy tym ludziom zaoferować pracę. W trakcie finałów olimpiad jest informacja dla osób, które chciałyby podjąć na część etatu zatrudnienie w instytutach Łukasiewicza, rozsianych w różnych miastach - opisywała.
Jak podała, dzięki tej akcji Łukasiewicz pozyskał 29 nowych pracowników.
- Część z nich jest obecnie na pierwszym roku studiów, czyli osiągnęło etap laureata w IV klasie liceum. Teraz zaczynają studia, a u nas pracę przy projektach naukowych. W niektórych przypadkach są to uczniowie ostatniej klasy liceum - relacjonowała Katarzyna Jodko-Piórecka.

Problem globalny

Profesor nauk medycznych Krystian Jażdżewski z Warsaw Genomics wskazywał, że na całym świecie brakuje lekarzy naukowców.
- To jest problem globalny. Studia medyczne są szkołą zawodową, nie uniwersytetem. W związku z tym ani nie kształci się lekarzy w celu prowadzenia badań naukowych, ani nie ma takich kursów w trakcie szkoły medycznej, ale też są inne cele - gdy przyjdzie pacjent, lekarz ma postawić diagnozę i wypisać receptę - opisywał.
Drugi problem, na który zwrócił uwagę, to to, że „aby wyprodukować najlepszego absolwenta, który osiąga życiowy sukces, trzeba zrobić tylko jedną rzecz - zatrudnić najlepszego człowieka, który przyjdzie na uniwersytet”.
- To trochę smutne, bo wynika z tego, że nie uniwersytet dodaje tych kompetencji, tylko przychodzi świetny człowiek i wychodzi świetny człowiek - konkludował.
Zaakcentował też znaczenie networkingu w przypadku najlepszych uczelni.
- W takim miejscu gromadzi się wielu dobrych ludzi, którzy się później wspierają - zauważył.
Polska ma potencjał.
- Próbuję od wielu lat wysłać członków swojego zespołu na staże doktorskie albo do Stanów Zjednoczonych. Oni nie chcą jechać, bo mają poczucie, że za dużo stracą. Im się dobrze żyje, pracują w dobrym zespole, z fantastycznymi ludźmi. To jest zła decyzja. Trzeba pojechać, bo poziom edukacji i doświadczenia, z jakim się wraca, jest gigantyczny - przekonywał prof. Jażdżewski.
Ocenił, że szansą dla Polski są absolwenci dobrych uczelni, którzy wracają.
- Ale lekarze nie wrócą, bo jeżeli ktoś skończył medycynę na Uniwersytecie Oksfordzkim, to on w Polsce nie ma pracy żadnej, bo to są niekompatybilne systemy służby zdrowia. To są po prostu dwie różne medycyny - puentował.
Profesor Marcin Kołaczkowski, prodziekan ds. rozwoju i nauki Wydziału Farmaceutycznego Uniwersytetu Jagiellońskiego Collegium Medicum, zwracał natomiast uwagę na to, że studenci, którzy są świadomi tego, czego chcą, od wczesnych lat, stanowią zdecydowaną mniejszość.
Jak mówił, niektóre kierunki studiów, znane od lat, bardziej oczywiste, jak kierunek lekarski, farmacja, cały czas cieszą się dużym powodzeniem.
- Natomiast te mniej oczywiste kierunki, związane z nowymi technologiami, wcale niekoniecznie aż tak dużym - stwierdził.
Jak ocenił, jest to związane z tym, że wśród dużej części młodych ludzi studia są traktowane jako pewien etap życia, który trzeba przejść czasami jak najmniejszym wysiłkiem, żeby zdobyć dyplom, „a potem się zobaczy”. Powoduje to, że bardzo często trzeba dopiero skończyć studia podyplomowe, żeby być konkurencyjnym na rynku pracy.
- Tylko część studentów stara się już podczas studiów szukać czegoś dla siebie. To znaczy, często współpracując z organizacjami studenckimi, bierze udział w różnych szkoleniach, stażach w przedsiębiorstwach - opisywał.
- To, co my się staramy robić, czyli oferować studia magisterskie mocno nakierowane na kompetencje aplikacyjne, to jeden z istotnych kierunków. Myślę, że inne uczelnie idą również w tę stronę - oceniał. - Od blisko 15 lat prowadzimy wspólne badania i projekty z partnerami biznesowymi z Polski i zagranicy. Ogromnym wsparciem przez lata były fundusze europejskie i krajowe na rzecz konsorcjów naukowo-badawczo-przemysłowych, które przyspieszyły rozwój tego ekosystemu o dekadę. Istotnym elementem właśnie tego systemu jest innowacyjne kształcenie, czego przykładem są prowadzone przez nas studia magisterskie w języku angielskim Drug Discovery and Development. Na kierunku kształceni są wysokiej klasy specjaliści, których rozwój i edukację wspierają praktycy z firm farmaceutycznych, m.in. Adamed Pharma - dodał.
Profesor Kołaczkowski postulował zwiększanie świadomości młodych, którzy jeżeli chcą być w przyszłości wyróżniającymi się pracownikami, muszą o to zadbać wcześniej.
- Warto wykorzystać okres studiów, kiedy umysł jest najbardziej chłonny, żeby tę przewagę zbudować. Jest tu na pewno duża rola nas jako naukowców, jako pracowników przedsiębiorstw innowacyjnych, żeby tę świadomość wzmagać, pokazać, że opłaca się te kompetencje budować i włożyć trochę wysiłku już na wczesnym etapie - dowodził.

Przyszłość sztucznej inteligencji

O warunkach funkcjonowania start-upów opowiadał Michał Biernat, CTO w Higo Sense. Jak mówił, wspominane przez uczestników panelu połączenie pomiędzy światem biznesu i nauki jest bardzo istotne dla małych firm, które zajmują się innowacjami, działaniami badawczo-rozwojowymi.
Jak dodał, z finansowaniem najtrudniej jest na samym początku, kiedy trzeba przekonać cały świat do tego, że pomysł faktycznie ma taki potencjał, w który warto zainwestować.
- Są do tego mechanizmy, są fundusze, jest cała branża związana z inwestycjami, jeśli chodzi o kapitał prywatny, natomiast zwłaszcza jeśli chodzi o obszary technologiczne, badawczo-rozwojowe, z pomocą przychodzą fundusze i dotacje publiczne. W Polsce, trzeba przyznać, są fantastyczne warunki do tego, aby posiłkować się funduszami publicznymi - mówił Michał Biernat.
Według niego z perspektywy przedsiębiorstw, które pracują nad innowacjami, bardzo dobrym źródłem dotacji jest Narodowe Centrum Badań i Rozwoju.
Nawiązał też do roli sztucznej inteligencji. Według niego w branży medycznej nowe technologie adaptują się zwykle trochę wolniej niż np. w branży elektroniki konsumenckiej czy automotive. Dostrzega on natomiast potencjał, żeby sztuczna inteligencja spowodowała może nie rewolucję, ale ewolucję, w której kadra medyczna i lekarze będą współpracować ramię w ramię z systemami sztucznej inteligencji.
- To jest to coś, co jest na pewno przed nami. Być może nie będzie to działo się tak szybko, ale na pewno z dekady na dekadę będziemy obserwować coraz większy wpływ systemów sztucznej inteligencji, automatycznej interpretacji, analizy big data na to, w jaki sposób wygląda służba zdrowia, w jaki sposób jesteśmy leczeni i w jaki sposób ktoś się nami opiekuje - przewiduje.
W jego ocenie to wszystko powoduje, że jeśli mówimy o kompetencjach i branżach przyszłości, to sztuczna inteligencja z pewnością mieści się w tym obszarze.
Stąd do zawodów przyszłości zaliczył wszystkich tych, którzy pracują na rzecz sztucznej inteligencji.
- To nie tylko programiści, informatycy, architekci systemów, ale również naukowcy, którzy dzisiaj często bywają nazywani data scientist, analizujący dane. To są na pewno zawody, które będą cieszyć się powodzeniem i na które zapotrzebowanie będzie coraz większe - podsumował Michał Biernat.
Fot. materiały prasowe
PARTNER
Fot. materiały prasowe