Spowolnienie gospodarcze obserwowane w innych krajach na razie nie szkodzi polskiemu eksportowi. Nie można jednak spocząć na laurach. Potrzebne jest wsparcie, ale dużo jest też do zrobienia po stronie samych firm – wskazali eksperci panelu „Szanse rozwoju polskiego eksportu: co, gdzie i jak? Warunki sukcesu” podczas XXXI Forum Ekonomicznego w Karpaczu
Spowolnienie gospodarcze obserwowane w innych krajach na razie nie szkodzi polskiemu eksportowi. Nie można jednak spocząć na laurach. Potrzebne jest wsparcie, ale dużo jest też do zrobienia po stronie samych firm – wskazali eksperci panelu „Szanse rozwoju polskiego eksportu: co, gdzie i jak? Warunki sukcesu” podczas XXXI Forum Ekonomicznego w Karpaczu
Polska gospodarka hamuje. Czy eksport może być remedium na sytuację w kraju? A jeśli tak, to czy polscy przedsiębiorcy korzystają z tego rozwiązania?
Krzysztof Pawiński, prezes Grupy MASPEX: Branża nie pierwszy raz mierzy się z kryzysem. Jednak za każdym razem eksport produktów spożywczych rósł. A to dlatego, że kryzysy są czasem, w którym wrażliwość na cenę jest większa i odgrywa zasadniczą rolę przy wyborze towaru na półce. Dlatego pomimo że dzieje się źle nie tylko w Polsce, lecz na całym świecie, zyskujemy. Od czasu wejścia Polski do UE nasz eksport wzrósł dziesięciokrotnie.
Trzeba sobie jednak jasno powiedzieć, że silniki napędowe w postaci niższych kosztów wytworzenia odchodzą w przeszłość. Przed producentami kolejne wyzwania. Myśląc o dalszym rozwoju eksportu, producenci powinni zastanowić się, co mogą jeszcze zrobić. Powinniśmy myśleć o zmianie jakościowej produktów, które powinny być lepiej przygotowane do długiego transportu, przechowywania, mieć dłuższe terminy do spożycia. To pozytywnie wpłynie na możliwości ich sprzedaży poza Polską.
Włodzimierz Wlaźlak, prezes Lidl Polska: W ciągu czterech lat wyeksportowaliśmy towary o wartości 13 mld zł, z czego tylko w ostatnim roku za 4,3 mld zł. Nasza zagraniczna sprzedaż rośnie pod względem wartości i ilości. Zdobywamy nowe rynki zbytu, gdyż polska żywność cieszy się uznaniem za granicą. Nasz przemysł spożywczy należy nie tylko do konkurencyjnych, lecz także innowacyjnych. Poza tym polscy przedsiębiorcy nauczyli się przekuwać zagrożenia w sukces. Dlatego widzę szansę na dalsze wzrosty w eksporcie, choć możemy się liczyć z krótkoterminowymi spadkami. Mamy możliwości, jesteśmy silną gospodarką. Do tego naszą zaletą jest to, że jesteśmy krajem bogatym rolniczo. To w obecnej sytuacji duża przewaga. Daje bezpośredni dostęp do surowców, pozwala skrócić łańcuchy dostaw oraz gwarantuje ich ciągłość.
Paweł Dziekoński, wiceprezes Grupy FAKRO: Dane eksportowe za pierwszą połowę tego roku są bardzo dobre, ale są pod wpływem tego, co działo się przez pierwsze cztery miesiące roku. To był czas rekordowy we wszystkich branżach. Rzeczywisty stan gospodarki poznamy po trzecim kwartale. Zakładam spadki.
Im dalej od Ukrainy na zachód, tym świadomość konsumentów co do tego, czy trzeba oszczędzać, jest jednak mniejsza. Dlatego eksport się broni, w przeciwieństwie do sprzedaży w kraju. Społeczeństwo coraz dotkliwiej odczuwa inflację, obawiamy się bezrobocia. Kryzys wydaje się głębszy niż kiedykolwiek.
Eksport jest niezbędny, by utrzymać sprzedaż. Należy jednak wykorzystać już nawiązane relacje. Wejście na zupełnie nowe rynki jest bowiem niezwykle trudne. Chyba że za pośrednictwem sieci handlowych.
Jakie kraje są obecnie najbardziej perspektywiczne. Gdzie warto eksportować?
Paweł Dziekoński: Cały świat stoi otworem. Dziś można wszystko i wszędzie wyeksportować. Jeśli marża jest wysoka, można myśleć o podboju dalekich rynków, szczególnie atrakcyjny wydaje się amerykański. Jeśli biznes jest niskomarżowy, lepiej skupić się na Europie Zachodniej. Wschodniej natomiast na razie lepiej unikać. Jest najmocniej dotknięta kryzysem. Budowanie pozycji w tym regionie to ogromne wyzwanie. Trzeba się liczyć z brutalną grą o odbiorców.
Włodzimierz Wlaźlak: Jesteśmy mocni w naszej części Europy i nie odpuszczałbym tych rynków, bo uważam, że kraje naszego regionu nadal będą się rozwijały. Myślę o Słowacji, Czechach, ale i krajach bałkańskich. Trzeba pielęgnować tam naszą obecność. Z drugiej strony kryzys stwarza szanse do zdobycia nowych przyczółków. To dobry moment, by wchodzić na kolejne rynki Europy Zachodniej. My takie próby podejmujemy i osiągamy sukcesy. Zadebiutowaliśmy w Holandii, Belgii, Niemczech. Społeczeństwa Europy Zachodniej również odczuwają coraz mniejszą zasobność swoich portfeli. Dlatego coraz większą uwagę zwracają, na to co i za ile kupują. I tu pojawia się szansa dla polskich dostawców, gwarantujących dobre towary w przystępnej cenie.
Co ze wsparciem w zakresie eksportu? Czy jest wystarczające, a jeśli nie, to co można jeszcze zrobić?
Krzysztof Drynda, prezes Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu: Oferta narzędzi wsparcia dostępnych na polskim rynku jest bogata. W całej grupie Polskiego Funduszu Rozwoju mamy PAIH, która pomaga znaleźć partnerów biznesowych za granicą, ale i poznać lokalne prawo, zdobyć know-how. Wspomaga też w negocjacjach. Jest KUKE, pełniące rolę agencji ubezpieczeń kredytów eksportowych i oferujące rozwiązania mające pomóc bezpiecznie rozwinąć biznes w kraju i za granicą. Jest wreszcie Fundusz Ekspansji Zagranicznej oferujący polskim firmom współfinansowanie projektów inwestycyjnych czy Bank Gospodarstwa Krajowego, który finansuje eksport i inwestycje zagraniczne.
Same narzędzia nie wystarczą. Trzeba rozwiązać inny problem. Jest nim brak wyedukowania polskich firm. Często chcą eksportować od razu na dalekie, do tego bardzo duże i trudne rynki. Nie patrzą, czy są do tego gotowe, a więc czy mają wystarczający kapitał, moce produkcyjne gwarantujące skalę dostaw. I choć tłumaczymy, że to warunki obowiązkowe, próbują swoich sił. Staramy się przekonać przedsiębiorców do innego kierunku rozwoju. Powoli się to udaje. Pomagają nam w tym nasze 54 zagraniczne biura. Oferują one bezpłatne wsparcie. Wróciliśmy do targów, konferencji i wystaw.
To, na czym dziś musimy się skupić, by rozwijać eksport, to po pierwsze dywersyfikacja kierunków. Ponad 80 proc. eksportowanych towarów z Polski trafia do UE. Jesteśmy mocno uzależnieni. Tymczasem otworem stoi Afryka, która wręcz mówi „przyjdźcie do nas, by robić biznes”. Wysyłamy tam 2 proc. sprzedawanych za granicą towarów. To tyle, co na Litwę. Wśród perspektywicznych rynków jest też Bliski Wschód, który otwiera się na żywność z Polski, czy Ameryka.
Dodam, że wojna w Ukrainie stworzyła dodatkowe możliwości. Przez to, jak przyjęliśmy uchodźców, jesteśmy dobrze postrzegani na świecie. Powinniśmy to wykorzystać do celów eksportowych. Ale teraz, bo za 6–12 miesięcy może być już za późno.
Janusz Władyczak, prezes zarządu KUKE S.A.: Po dwumiesięcznej przerwie, kiedy byliśmy zmuszeni do wycofania się z rynku ukraińskiego, wróciliśmy z ubezpieczeniami kontrahentów z tego kraju. Cieszą się one znaczną popularnością. Widzimy nie tylko powrót stałych klientów, lecz także napływ nowych. Eksport na Ukrainę się odradza, choć wciąż daleko nam do wolumenów sprzed wojny. Do końca roku kwota udzielonych limitów kredytowych może wynieść 350 mln zł. Może się to wydawać niedużo, jednak kwotą tą można obracać czterokrotnie. Nasze zaangażowanie jako agencji wsparcia eksportu w przypadku kierunku ukraińskiego dotyczy też inwestycji.
Rozwijamy inne produkty wsparcia. Jedno z rozwiązań, które stworzyliśmy w czasie pandemii, umożliwia przygotowanie do eksportu w Polsce przez wybudowanie hali, kupno terenu, linii produkcyjnej lub maszyn. Polega na udzieleniu gwarancji zabezpieczającej spłatę nawet 80 proc. kredytu, dzięki czemu bank może zaproponować np. większy limit kredytowy i wydłużyć okres finansowania, do 14 lat. Daje też możliwość uzyskania dodatkowego zabezpieczenia w postaci ubezpieczenia kredytu na inwestycje zagraniczne, np. przejęcie dotychczasowego konkurenta czy akwizycję zakładu produkcyjnego.
Krzysztof Pawiński: Pytanie, czy KUKE nie zareagowało zbyt impulsywnie, zdejmując limity ubezpieczeń na Wschód. Moim zdaniem można było je czasowo zamrozić. A tak stracił biznes.
Janusz Władyczak: Nasze ubezpieczenie jest też od ryzyka politycznego. 25 lutego Bank Centralny Ukrainy nałożył moratorium płatnicze. To zdarzenie ubezpieczeniowe, od którego firmy są ubezpieczone, bo transfer środków za faktury staje się niemożliwy. Musieliśmy w związku z tym dokonać cięcia limitów. Proszę pamiętać, że chronimy interes polskich firm, ale i Skarbu Państwa, które płaci za potencjalne szkody. Dziś jesteśmy wśród nielicznych agencji wsparcia eksportu w Europie, która na nowo oferuje ubezpieczenia na Wschód.
Czy plan odbudowy Ukrainy może być szansą na zwiększenie polskiego eksportu?
Krzysztof Drynda: Zdecydowanie tak, choć trzeba będzie na to poczekać. Stworzyliśmy katalog firm zainteresowanych powrotem na Ukrainę. W ciągu miesiąca zgłosiło się 1200. Niedawno odbyły się konsultacje z udziałem 800 przedsiębiorców, wśród których dominowali ci z sektora budowlanego. Już mamy przykłady firm, które szukają terenów pod inwestycje, blisko granicy z Ukrainą. Jest jednak jeszcze mnóstwo barier do pokonania. Nie chodzi tylko o ryzyka związane z wojną, lecz także bariery administracyjne, takie jak ubezpieczenia, udrożnienie przejść granicznych. To ostatnie jest dla firm kluczowe, zwłaszcza w kontekście wysokich cen paliwa i braku kierowców. Chodzi o to, by zagwarantować szybki przepływ towarów.
Jakie wyzwania czekają na polskich eksporterów?
Krzysztof Pawiński: To przede wszystkim koszty działalności. Firmy wciąż nie uwzględniły w swoich cennikach nowych stawek. Kraje bardziej zasobne starają się osłaniać swoich przedsiębiorców przed ich negatywnym wpływem. To może stanowić zaburzenie dla konkurencyjności w Europie.
Włodzimierz Wlaźlak: Dlatego firmy, które zainwestowały w ostatnich latach w tańsze pozyskanie energii, zyskają na konkurencyjności. Te powinny dobrze się rozwijać w tych trudnych czasach.
Janusz Władyczak: Dlatego istotne jest tworzenie jednolitych zasad gry w UE. Mimo to uważam, że w tym roku eksport zakończy się dwucyfrowym wzrostem, choć niższym niż w pierwszym półroczu. Kolejny rok przyniesie 14–15 proc. dynamikę.
Krzysztof Drynda: Ten rok jest czasem niepewności. Dużym wyzwaniem są koszty transportu i energii. Firmy powinny też stawiać na dywersyfikację geograficzną, to pomoże utrzymać dobrą sprzedaż. To, co jest do zrobienia, to przekonanie nieprzekonanych. Wciąż mamy za mało firm, które eksportują. Obecne wzrosty są realizowane przez tę samą grupę firm. Czas to zmienić, szczególnie że jest okazja, ale to zadanie przede wszystkim strony publicznej.