Środki przeznaczone na wsparcie dla małych i średnich przedsiębiorstw, w które uderzył COVID-19, już się zwracają. Pozwoliły też biznesowi patrzeć z większym spokojem na zbliżające się spowolnienie gospodarcze wywołane wojną w Ukrainie i rosnącymi cenami energii

Polska gospodarka stoi małym i średnim biznesem. Tworzy on 60 proc. miejsc pracy i ponad połowę PKB. Dane z Unii Europejskiej za ostatnie 20 lat pokazują, że MŚP to jedyna kategoria, która kreują nowe miejsca pracy, gdyż w największych firmach postęp technologiczny sprawia, że raczej zmniejszają zatrudnienie.
Na początku 2020 r. przedsiębiorcy musieli zmierzyć się z wyzwaniami, jakie przyniósł wybuch pandemii COVID-19. O wprowadzonych wtedy rządowych programach pomocowych i ich wpływie na obecną kondycję firm dyskutowali uczestnicy zorganizowanego przez Polski Fundusz Rozwoju podczas XXXI Forum Ekonomicznego w Karpaczu panelu zatytułowanego „Polskie małe i średnie przedsiębiorstwa. Krajobraz po pandemii. Czy są powody do optymizmu?”.

Wyjście z tarczą

Polski Fundusz Rozwoju od 2020 r. realizuje Tarczę Finansową PFR dla Firm i Pracowników - program pomocowy z tarczy antykryzysowej, w ramach którego 348 tys. mikrofirm (zatrudniających co najmniej jednego pracownika) oraz małych i średnich firm otrzymało częściowo bezzwrotne subwencje finansowe na łączną kwotę prawie 61 mld zł. W obliczu drugiej fali pandemii rząd i PFR przygotowały Tarczę Finansową 2.0. To program wsparcia finansowego w postaci subwencji umarzalnych nawet do 100 proc. dla firm z ponad 50 branż, które musiały ograniczyć lub zamknąć działalność ze względu na COVID-19.
Prezes Polskiego Funduszu Rozwoju Paweł Borys przypomniał podczas panelu, że w pandemię wchodziliśmy w momencie, gdy małe i średnie firmy miały zapewnioną płynność finansową średnio na sześć tygodni. Zamknięcie gospodarki spotęgowało obawy, że firmy zaczną masowo ją tracić.
- To najprostsze uzasadnienie Tarczy Finansowej, która miała polegać na tym, że promując zatrudnienie, stworzyliśmy dodatkowy bufor finansowy w sektorze przedsiębiorstw. Jednocześnie poprzez mechanizmy gwarancyjne staraliśmy się, żeby nie doszło do załamania na rynku kredytów w sektorze bankowym, które zwykle dotyczy zwłaszcza małych i średnich firm w każdym cyklu gospodarczym - powiedział Paweł Borys.
W pierwszych miesiącach 2020 r. wynik finansowy sektora przedsiębiorstw spadł o ponad 70 mld zł. Te straty były pokrywane z tarcz antykryzysowych. Spora część pomocy (45 mld zł) miała charakter bezzwrotny. Obecnie małe i średnie firmy połowę otrzymanego wsparcia zwracają, gdyż nie doszło do mocnego pogorszenia ich kondycji finansowej.
Paweł Borys zwracał uwagę, że na programy pomocowe składają się pieniądze podatników, więc priorytetem Polskiego Funduszu Rozwoju było, żeby nikt nieuprawniony nie otrzymał wsparcia z tego źródła. Każda zgłaszająca się do programu firma została szczegółowo zweryfikowana. Na tej bazie powstała lista 3200 podmiotów, co do których powstały wątpliwości. To ok. 1 proc. biorących udział w całym programie. Tam, gdzie oceniono, że mogło dojść do nieprawidłowości czy manipulacji, żeby np. wykazać spadek przychodów, trwają kontrole skarbowe, a do prokuratury trafiło łącznie kilkaset zgłoszeń.

Płynność utrzymana

Eksperci nie mają wątpliwości, że Tarcze Finansowe pomogły stworzyć gigantyczny bufor bezpieczeństwa. Statystyki pokazują, że z 350 tys. firm, które otrzymały środki z Tarczy Finansowej, zaledwie mniej niż 200 miało problemy z powodu pandemii. W okresie dwóch lat beneficjenci programu zwiększyli zatrudnienie łącznie o 4 proc., a tylko kilkadziesiąt najbardziej dotkniętych kryzysem zwolniło pracowników. Na koniec ubiegłego roku bufor finansowy przedsiębiorstw zwiększył się z 6 do 12 tygodni, mają też nadwyżkę depozytów nad kredytami. W 2021 r. sektor przedsiębiorstw wypracował 200 mld zł zysku netto.
Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, uważa, że w skali makro rządowa pomoc była bardzo duża i skuteczna. Bezrobocie nie wzrosło, nie doszło też do zwiększonej liczby upadłości małych i średnich firm.
- W skali mikro różne sektory tzw. społeczne, które wymagają kontaktu między ludźmi w procesie obsługi klienta czy sprzedaży, w oczywisty sposób ucierpiały. Inni jednak zarobili, jak np. handel internetowy. Część firm inwestowała otrzymane w ramach wsparcia pieniądze, inni odkładali środki na później. Zasadniczą rzeczą było zachowanie płynności. Od początku wskazywaliśmy, że to będzie kluczowy problem - powiedział Kaźmierczak.
Wskazał również na bardzo ważny w jego ocenie aspekt psychologiczny związany z przedstawionymi przez rząd programami pomocowymi.
- Tarcze finansowe były bardzo ważne ze względów psychologicznych. Przedsiębiorcy poczuli, że nie zostali zostawieni sami sobie i że jeśli coś się wydarzy, to mogą liczyć na pomoc ze strony państwa. To było istotne również dla tych, którzy z tego wsparcia ostatecznie nie musieli skorzystać - stwierdził prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.
Uczestnicy panelu zwracali uwagę, że nastąpiły strukturalne zmiany na rynku pracy. Dotyczą one głównie tych branż, które najmocniej zostały dotknięte pandemią: gastronomii, organizatorów targów, hotelarstwa, różnego rodzaju usług. Doszło tam do zwolnień i w momencie, gdy sytuacja się poprawiła, pracownicy nie chcieli już do nich wracać, gdyż percepcja ryzyka pracy w tych sektorach się zmieniła. Z danych wynika, że dotyczyło to ok. 250 tys. pracowników. Taka była mniej więcej skala zwolnień w pierwszym roku pandemii. Druga strukturalna zmiana dotyczy pojawienia się na szeroką skalę pracy zdalnej, która zmieniła rytm pracy.

Nie grozi nam recesja

Prezes Polskiego Funduszu Rozwoju wskazał, że mocną stroną sektora polskich małych i średnich przedsiębiorstw jest tworzenie miejsc pracy nie tylko w największych miastach, ale przede wszystkim w mniejszych ośrodkach, poprawiając sytuację lokalnych społeczności. Z kolei ich słabszą stroną jest to, że te firmy z reguły mniej inwestują, zwłaszcza w obszarze innowacji, bo nie mają na to wystarczająco dużo środków. Rzadko też rozszerzają działanie na obszar poza granicami Polski, dlatego dwie trzecie polskiego eksportu odbywa się w ramach międzynarodowych grup, a tylko jedna trzecia jest tworzona przez polskie firmy. Są one też słabsze finansowo, ich rentowność i bufor finansowy są mniejsze.
Tymczasem zarówno polska, jak i światowa gospodarka wchodzą w okres spowolnienia gospodarczego. Eksperci nie mają wątpliwości, że uruchomione ponad dwa lata temu tarcze antykryzysowe przyniosły efekt nie tylko doraźnie, w czasie zamknięcia gospodarki z powodu koronawirusa, lecz także będą łagodziły sytuację przedsiębiorców teraz, gdy na horyzoncie widać nowe zagrożenia. Kondycja polskich firm jest bowiem lepsza niż przed pandemią.
- Pomimo ogromnych wyzwań, które się nie kończą, po wyjściu z kryzysu sektor przedsiębiorstw jest zdrowy. Firmy mają bufor, żeby obecne trudne czasy przejść możliwie bezpiecznie. Pozwala nam to teraz patrzeć nieco spokojniej na sytuację związaną z wojną w Ukrainie i rosnącymi cenami energii - ocenił prezes Polskiego Funduszu Rozwoju.
W opinii Cezarego Kaźmierczaka największym zagrożeniem są rosnące w ogromnym tempie ceny energii. Jego zdaniem wśród przedsiębiorców panuje duży niepokój z tym związany. Część z nich może tego nie wytrzymać, druga część będzie próbować przerzucać koszty związane z surowcami na klientów.
Paweł Borys uważa, że wchodzimy w okres spowolnienia gospodarczego, chociaż nie grozi nam recesja. Jego zdaniem największe wyzwania to dostępność pracowników, presja płacowa, a także ceny energii. W jego ocenie, gdy dochodzi do szoków zewnętrznych i nie można oszacować skali związanego z nimi ryzyka, rolą rządu jest zapewnienie wsparcia.
- Przed nami niełatwe sześć miesięcy, dopiero potem nastąpi stopniowa poprawa. Pakiety osłonowe w postaci tarczy inflacyjnej, niższych podatków, dopłat do zakupu niektórych surowców są niezbędne. Stąd m.in. pomysł wsparcia branż energochłonnych. To, czego brakuje i co może zmieni się w najbliższych tygodniach, to jednolita odpowiedź na szczeblu Unii Europejskiej. Nie da się wszystkich problemów rozwiązać na poziomie krajowym - uważa prezes PFR.
Również Cezary Kaźmierczak jest zdania, że nie można przerzucić na przedsiębiorców całego ryzyka związanego z wystąpieniem nadzwyczajnych zjawisk. Nie jest on jednak zwolennikiem wsparcia w zbyt dużej skali, gdyż może ona zniechęcać firmy do aktywnego wychodzenia z trudności, a dla polskich przedsiębiorców kryzysy są naturalnym środowiskiem, w którym funkcjonują od lat.
- Jakaś forma interwencji państwa powinna nastąpić, ale powinna być bardzo ograniczona, na poziomie socjalnego minimum - powiedział prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.
Paweł Borys podsumował dyskusję oceną, że rządowe programy pomocowe po wybuchu pandemii to była dobra inwestycja, żeby polski sektor przedsiębiorstw był zdrowy, miał potencjał rozwojowy i utrzymał miejsca pracy. Podkreślił, że ta inwestycja już się prawie zwróciła w postaci wpływów z podatków zarówno ze strony samych firm, jak i zatrudnionych w nich pracowników.
PIR
Fot. materiały prasowe
Fot. materiały prasowe