Sytuacja w branży jest coraz trudniejsza. Wsparcie eksportu i rozwój e-commerce mogłoby ograniczyć negatywne skutki inflacji i rosnących kosztów. Niestety brakuje decyzji - uważa Marek Sypek, przewodniczący Rady Głównej Związku Pracodawców Polski Przemysł Spirytusowy

Jak ocenia pan sytuację w branży alkoholowej?
Marek Sypek, przewodniczący Rady Głównej Związku Pracodawców Polski Przemysł Spirytusowy / Fot. materiały prasowe
W sierpniu inflacja wyniosła 16,1 proc. Byłoby cudownie, gdyby o tyle zwiększyły się koszty. Tymczasem możemy już mówić średnio o 50-proc. ich wzroście. Ceny energii elektrycznej i gazu notują dwu, a nawet trzycyfrowe podwyżki. Wraz z nimi rosną inne komponenty. Myślę na przykład o cenach opakowań szklanych, które zdrożały o 55 proc. Do tego dochodzą wyższe koszty zbóż, podstawowego surowca branży spirytusowej. Te poszybowały w górę na europejskich rynkach nawet o 100 proc. Trudno już znaleźć składnik produkcji, którego cena nie zwiększyłaby się przynajmniej o 40 proc. Tyle wynoszą podwyżki zakrętek, w przypadku opakowań i etykiet dochodzą do 50 proc. Funkcjonowanie w tej rzeczywistości jest coraz większym wyzwaniem dla firm. A wygląda na to, że będzie jeszcze trudniej. Rząd utrzymał swój plan, zgodnie z którym akcyza na alkohole będzie rosła o 5 proc. rocznie przez najbliższe pięć lat.
Jakie mogą być tego konsekwencje?
Dla konsumentów oznacza to kolejne podwyżki. Obecnie można jeszcze trafić wódkę w sklepie z segmentu ekonomicznego i średniego w cenie 24-25 zł za 0,5 litra. Cena tej z wyższej półki ma już zawsze trójkę z przodu. Od 2023 r. tak będzie już w przypadku tanich wódek. Wszystko prowadzi do tego, że ceny będą sięgały średnio 50 zł. Przełoży się to negatywnie na trend, jaki obserwujemy w ostatnich latach. Myślę o coraz większym zainteresowaniu wyższymi jakościowo, a więc i droższymi alkoholami. Czynnikiem wyboru znowu stanie się głównie cena.
Co to oznacza dla producentów?
Niebezpieczeństwo rozwoju czarnego rynku. Już widzimy większą skłonność do produkowania alkoholu przez gospodarstwa domowe. Świadczy o tym chociażby rosnąca sprzedaż spirytusu przeznaczonego na nalewki. Taki trend jest niebezpieczny również z punktu widzenia zdrowia konsumentów. Obserwujemy też wzrost przemytu mocnych alkoholi ze Wschodu. W efekcie konsumpcja w kraju spada. W tym roku pod względem wolumenu sprzedaży o 4 proc. Konsekwencje tego są widoczne w produkcji, tylko w I kw. 2022 r. zmalała ona o 1,5 proc. Z każdym kolejnym kwartałem spadek się pogłębia. To stanowi zagrożenie dla dalszego funkcjonowania zakładów, a co za tym idzie zatrudnienia w branży. Ten rok z pewnością nie będzie należał do łatwych. Można też oczekiwać spadku zysków w sektorze.
Co mogłoby być receptą na tę sytuację?
Zwiększanie eksportu. Szczególnie że pojawiła się ku temu dobra okazja. Rosyjska wódka stała się passe na zachodnich rynkach. Polska powinna wykorzystać powstałą niszę. Niestety temat alkoholu wciąż jest tabu, nikt w rządze nie chce się go podjąć. Dlatego nie mamy partnerów do rozmów. Odzywamy się z propozycją zmian do resortów zdrowia, finansów, polityków, które mają wpływ na rządowe decyzje.
Branża spirytusowa to ponad 100 firm w Polsce. Coraz większy udział w tej grupie mają mali lokalni producenci, wysokogatunkowych i jakościowych alkoholi. Tych z każdym rokiem przybywa. Rocznie branża dostarcza do budżetu kilkanaście miliardów złotych wpływów. Zatrudnia bezpośrednio i pośrednio ok. 60 tys. osób. Ale nie ma zrozumienia. Na bankietach we francuskiej ambasadzie serwuje się wino, podobnie we włoskiej, a w ambasadzie Szkocji czy Irlandii whisky. Każdy kraj promuje swoje lokalne trunki. Polska natomiast nie. U nas goszczą na stołach alkohole charakterystyczne dla innych krajów.
A co ze sprzedażą alkoholu przez internet? Czy mogłaby być przepustką do rozwijania eksportu?
Absolutnie tak. Polska jest przedostatnim krajem w UW, w którym e-handel alkoholem nie jest dozwolony. Ustawodawca zamiast wspierać przemysł, trzyma go w kagańcu ustawy z roku 1983, ze stanu wojennego. Dopuszcza ona sprzedaż wyrobów alkoholowych wyłącznie stacjonarnie. W efekcie ten kanał dystrybucji funkcjonuje u nas w podziemiu, stanowiąc zagrożenie, bo umożliwia sprzedaż trunków z niesprawdzonych źródeł.
Paradoksem jest więc to, że konsumenci z Polski mogą zamówić wino z winnicy we Francji czy piwo z Niemiec, ale nie mogą zamówić alkoholu od polskiego producenta. Małym lokalnym firmom, których nie stać na rozwój eksportu na własną rękę, bo koszty tego są ogromne, podcina się skrzydła. Nie tylko poza granicami, ale i w kraju. Nie mają bowiem większych szans na zaistnienie w sieciach handlowych, które stawiają zbyt wygórowane jak dla nich warunki. Traci na tym gospodarka. W Szkocji 90 proc. lokalnie produkowanych trunków idzie na eksport. W Polsce ok. 18 proc. Czas odwrócić te proporcje. Szczególnie że zostały wypracowane metody weryfikacji wieku kupujących.
Chcę wrócić jeszcze do wątku akcyzy. Czy tylko dalsze jej podwyżki stanowią wyzwanie i barierę rozwoju?
Uważamy, że przyszedł też czas na traktowanie całego sektora według tego samego klucza. Tymczasem od 20 lat preferowane jest w Polsce piwo. Akcyzę nalicza się od punktów plato, w innych kategoriach od zawartości czystego alkoholu. W efekcie wódka w przeliczeniu na czysty alkohol ma jedną trzecią udziału w sprzedaży alkoholu, a jej producenci wpłacają dwie trzecie całej akcyzy. Piwo dodatkowo można reklamować i często robi się to nieetycznie, łamiąc bądź balansując na granicy prawa. Ma przywileje, a dostarcza znacznie mniej pieniędzy do budżetu. To jawna niesprawiedliwość. Podnoszenie podatków powiększa tę lukę akcyzową. W przypadku 10 proc. podwyżki producenci wódki, płacący dziś 12,45 zł akcyzy od butelki o pojemności 0,5 l, zapłacą dodatkowo 1,24 zł. Producenci piwa - kilka groszy. Z tego powodu wiele kategorii mocnych alkoholi w Polsce, które podbijają zagraniczne rynki, nie jest rozwijanych, bo nie są opłacalne. Myślę na przykład o RTD czy koktajlach polegających na mieszaniu mocnego alkoholu z wodą gazowaną, co zmniejsza ich moc. Za puszkę trzeba by zapłacić 8 zł. Za taką cenę można kupić przynajmniej trzy, a nawet cztery piwa. Naturalne więc, co wybierze konsument. Obecny sposób naliczania akcyzy jest barierą dla rozwoju innowacji, co też hamuje rozwój sektora.
Partner
Polski Przemysł Spirytusowy / Fot. materiały prasowe