Co jakiś czas po Polsce przetacza się dyskusja na temat kosztów wywozu odpadów z osiedli mieszkaniowych. Przyjmowane są różne standardy: opłaty bywają uzależniane od liczby osób zamieszkujących lokal, od powierzchni mieszkania, od zużycia wody. Wszystkie one mają swoje wady i spotykają się ze sprzeciwem społecznym. Finalnie najczęściej więc stosowane są po prostu stawki ryczałtowe od lokalu lub domu. Może i jest to najłatwiejsza oraz najmniej kontrowersyjna metoda, ale czy tak naprawdę sprawiedliwa i zachęcająca do ograniczania produkcji śmieci i ich segregacji?

Zacznę od pytania: Jak śmiecą Polacy?
Odpowiem, jak zwykle w takich przypadkach - to zależy. Statystycznie jesteśmy jednym z najmniej śmiecących narodów w Europie. Według danych Eurostatu w 2020 r. przeciętny Polak wyprodukował 342 kg odpadów. To aż o ponad 0,5 t mniej od przeciętnego Duńczyka i tylko 62 kg więcej od najmniej śmiecących Rumunów.
Trochę inaczej wygląda jednak kwestia tego, co się później z naszymi odpadami dzieje. Polska nie jest liderem pod względem recyklingu. Tylko 26,7 proc. polskich odpadów komunalnych ulegało powtórnemu przetworzeniu, 40 proc. trafia na składowiska, a tylko 20 proc. jest spalanych w sposób ekologiczny, z odzyskiem ciepła. W krajach o dłuższej tradycji segregacji śmieci i wyższym poziomie edukacji ekologicznej na składowiska trafia mniej niż 5 proc. odpadów (Szwajcaria), a do ekologicznego spalania jest przeznaczanych nawet 55 proc. śmieci (Finlandia).
Czy jest szansa, aby ta sytuacja się zmieniła? Będziemy lepiej odzyskiwać surowce wtórne?
Najbardziej na stopień odzysku surowców wtórnych wpływa prawodawstwo. Z jednej strony mamy projekt tzw. ustawy ROP (rozszerzona odpowiedzialność producenta), nakładającej na przedsiębiorców wprowadzających na rynek produkty w opakowaniach obowiązek sfinansowania oraz zorganizowania systemu ich zbiórki i zagospodarowania. Z drugiej strony także gminy mają obowiązki związanie z odzyskiwaniem surowców wtórnych. Zgodnie z ustawą o utrzymaniu czystości i porządku w gminach w 2025 r. poziom przygotowania do ponownego użycia i recyklingu odpadów komunalnych powinien wynieść przynajmniej 55 proc., a później co roku wzrastać o 1 proc. (65 proc. wagowo - za 2035 r. i za każdy kolejny rok).
Wygląda to na całkiem ambitne wyzwanie. Co może pomóc w jego realizacji?
Przede wszystkim potrzebna jest edukacja. Bez świadomości społecznej na temat konieczności segregacji śmieci i korzyści z takiego postępowania znaczącej poprawy nie osiągniemy. Drugą kwestią jest zachęcanie do segregowania. Odpady z domów jednorodzinnych nie są anonimowe. Pewnie wszyscy słyszeliśmy historie o „znajomych znajomych”, którym odmówiono wywiezienia źle posortowanych śmieci.
Inaczej sprawa wygląda na osiedlach budynków wielorodzinnych, gdzie po wyniesieniu worka za drzwi mieszkania śmieci przestają mieć właściciela. W takich społecznościach trudno o motywację do prawidłowego segregowania. To właśnie leżało u podstaw pomysłu na inteligentne pojemniki na odpady T-Master. Dzięki zastosowanej technologii można zindywidualizować rozliczanie opłat za wywóz śmieci i dokładnie zważyć, ile każde z gospodarstw domowych, nawet na dużym osiedlu, ich wyprodukowało. Tym samym mamy motywację do lepszego segregowania odpadów nadających się do recyklingu oraz możliwość precyzyjnego obciążenia kosztami wywozu „producenta” śmieci. Tak, jak co miesiąc płacimy za zużyty prąd, tak powinniśmy płacić za wytworzone odpady.
To chyba nowe rozwiązanie?
Pierwsze wdrożenie T-Mastera miało miejsce w 2019 r. w Ciechanowie. Obecnie jesteśmy w trzech lokalizacjach i obsługujemy ponad 3 tys. rodzin. Z jednej strony to może nie tak wiele, z drugiej - i my, jako firma nadzorująca działanie systemu, a także gminy, spółdzielnie i wspólnoty mieszkaniowe, które z niego korzystają, widzą, jak zmienia się podejście mieszkańców do segregowania odpadów. W naszej pierwszej lokalizacji prawie 65 proc. mieszkańców przyznało się, że nie sortowało śmieci. Obecnie natomiast mamy takie gospodarstwa domowe, gdzie odsetek odpadów niesegregowanych spadł do 6 proc.!
To bardzo szczegółowe dane. Co jeszcze potrafi T-Master?
Coraz częściej mówi się o zastosowaniu reguły „pay as you throw” - dokładnego uzależnienia opłat od ilości wyrzucanych śmieci z poszczególnych frakcji. Pojemniki T-Master już teraz są gotowe na wprowadzenie tej metody. Na razie prawodawstwo jeszcze jej nie uwzględnia, ale gdy to nastąpi, użytkownicy naszych pojemników będą mieli ułatwione zadanie. Udostępniliśmy właśnie w sklepach Google Play i AppStore bezpłatną aplikację mobilną mOdpady dla osób korzystających z T-Mastera. Dzięki niej będą mogli porównać swoje „wyniki” z innymi osobami i sprawdzić, jak wypadają na tle swoich sąsiadów. Dodatkową, przydatną funkcją aplikacji jest wyszukiwarka, która w razie problemów z przypisaniem odpadu do odpowiedniej frakcji, podpowie, do którego pojemnika wyrzucić np. puste opakowanie po dezodorancie, a co zrobić z wypaloną żarówką.
Pozostaje jeszcze jedno pytanie: ile to kosztuje i jak szybko się zwraca?
Odpowiem znowu: to zależy. Dla każdej lokalizacji przeprowadzamy oddzielne symulacje finansowe i przed rozpoczęciem inwestycji gmina czy spółdzielnia mogą się z nimi zapoznać i uwzględnić chociażby pozyskanie środków z programów operacyjnych. A co do zwrotu kosztów, korzyściami są np. optymalizacja tras śmieciarek, które nie muszą odbierać w połowie zapełnionych koszy, ograniczenie kar dla gmin w związku z niewywiązywaniem się z obowiązku odpowiedniego segregowania odpadów, niższe koszty po stronie mieszkańców. Zyskują wszyscy.
Partner
Fot. materiały prasowe