Polska lokomotywa eksportowa hamuje. Mowa o branży meblowej, w której po latach hossy nadchodzi spowolnienie. Po latach dynamicznych wzrostów eksport mebli z Polski zaczyna hamować. Na razie pod względem ilości. Zdaniem ekspertów trudne czasy mogą potrwać nawet do 2024 r. Za granicę jest wysyłane bowiem ponad 90 proc. krajowej produkcji, głównie do UE, która mocno odczuwa kryzys związany z wojną w Ukrainie. Zmniejszenie popytu jest spodziewane również na polskim rynku. Na niekorzyść producentów mebli działa wysoka inflacja i wyhamowanie sprzedaży mieszkań.
Polska lokomotywa eksportowa hamuje. Mowa o branży meblowej, w której po latach hossy nadchodzi spowolnienie. Po latach dynamicznych wzrostów eksport mebli z Polski zaczyna hamować. Na razie pod względem ilości. Zdaniem ekspertów trudne czasy mogą potrwać nawet do 2024 r. Za granicę jest wysyłane bowiem ponad 90 proc. krajowej produkcji, głównie do UE, która mocno odczuwa kryzys związany z wojną w Ukrainie. Zmniejszenie popytu jest spodziewane również na polskim rynku. Na niekorzyść producentów mebli działa wysoka inflacja i wyhamowanie sprzedaży mieszkań.
Od stycznia do maja tego roku producenci sprzedali za granicą 2049 tys. t mebli. To o 2 proc. mniej niż przed rokiem - wynika z danych GUS. Wcześniej, nie licząc covidowego 2020 r., sektor przyzwyczaił nas do rekordów w eksporcie. Zarówno pod względem ilości, jak i wartości.
- Podstawą słabszych wyników jest wyraźne pogorszenie nastrojów konsumenckich w Europie. Jest to skutek podwyższonej inflacji, wybuchu wojny w Ukrainie, zagrożenia kryzysem energetycznym, które sprawiają, że konsumenci czują się mniej pewnie i ograniczają zakupy niektórych dóbr - tłumaczy Marcin Luziński, ekonomista departamentu analiz ekonomicznych w Santander Bank Polska. I zaznacza, że w takiej sytuacji zwykle pierwszą ofiarą padają dobra niepodstawowe, czyli te, które nominalnie kosztują więcej, w szczególności dobra trwałego użytku.
- Dodatkowym czynnikiem jest wzrost eksportu mebli z Rosji, które nie są objęte sankcjami i które stanowią konkurencję dla polskich produktów - podkreśla Marcin Luziński.
Najważniejszym odbiorcą polskich mebli pozostaje UE, w tym przede wszystkim Niemcy, odpowiadający za ponad jedną trzecią zagranicznej sprzedaży, Czechy oraz Wielka Brytania. Tymczasem, jak zauważa dr Tomasz Wiktorski, kierujący zespołem B+R Studio Analizy Rynku Meblarskiego, to Europa Zachodnia najbardziej hamuje, bo jest najbardziej uzależniona od rosyjskich surowców. - Na eksport idzie ponad 90 proc. wytwarzanych w kraju mebli, więc problemy ze sprzedażą zagraniczną to duże zagrożenie dla rodzimych producentów. Szczególnie że popyt słabnie też w kraju - zauważa.
W ostatnim czasie branży meblarskiej sprzyjała pandemia koronawirusa, która sprawiła, że konsumenci więcej czasu spędzali w domach, co kreowało nowe potrzeby w zakresie umeblowania. Dodatkowo w silnej fazie wzrostowej był rynek nieruchomości. Teraz z kolei, wraz z bardzo mocnym wzrostem stóp procentowych, rynek nieruchomości wyraźnie zwolnił, co według ekspertów ograniczy popyt wewnętrzny na meble.
Eksperci zwracają uwagę, że wsparciem dla sektora jest natomiast słaby złoty, więc pewnie polski sektor meblarski będzie radził sobie relatywnie lepiej niż inni ważni konkurenci, np. Włosi czy Niemcy.
Pod względem wartości sprzedaż zagraniczna wciąż jest na plusie, choć dynamika względem poprzednich lat osłabła. W ciągu pierwszych pięciu miesięcy wyeksportowano z kraju meble o wartości 32 mld zł. To wzrost o 14,8 proc. Dla porównania rok temu wyniósł on niemal 36 proc.
Zdaniem ekspertów problemy, które się pojawiają, nie są przejściowe. I choć produkcja mebli w kraju rośnie, to wygląda na to, że są wytwarzane na zapas.
W nieoficjalnych rozmowach producenci przyznają, że otrzymują od kontrahentów informacje o opóźnieniu odbioru towaru czy wręcz rezygnacji z partii zamówienia. - Problemy mogą potrwać kilka kwartałów, bo gospodarka światowa hamuje - uważa Marcin Luziński.
Podobnego zdania jest dr Tomasz Wiktorski, według którego odbicia na rynku można oczekiwać najwcześniej w 2024 r. - Z tak złą koniunkturą przemysłową w branży meblowej, jak teraz, mieliśmy do czynienia w 2008 r., a wcześniej w 2001 r. - zaznacza.
O tym, że nadchodzi trudny czas, są też przekonani sami producenci. Z comiesięcznej ankiety na temat koniunktury w przetwórstwie przeprowadzanej przez GUS wynika, że lipiec był kolejnym miesiącem z rzędu, w którym firmy meblowe odczuły pogorszenie portfela zamówień krajowych i zagranicznych, produkcji, wzrost zapasów czy pogorszenie sytuacji finansowej. Zresztą po wynikach giełdowego gracza - Fabryki Mebli Forte - widać, że na rynku nie dzieje się dobrze. Spółka podała, że w II kw. 2022 r. miała 36 mln zł skonsolidowanej EBITDA wobec 55 mln zł rok wcześniej. Za całe I półrocze 2022 r. wyniosła ona 82 mln zł, w stosunku do 113 mln zł w analogicznym okresie roku 2021. Firma mówi wprost o wyraźnym spowolnieniu, które negatywnie wpływa na dynamikę sprzedaży mebli na wszystkich rynkach. Forte wylicza, że w I połowie 2022 r. jest ona o prawie 10 proc. niższa niż w analogicznym okresie roku poprzedniego.
Pojawia się pytanie, na ile ta sytuacja zagrażała Polsce jako dużemu eksporterowi mebli. W ostatnich latach bowiem nasz kraj wyrósł na lidera pod tym względem w Europie i dotarł na drugie miejsce na świecie. Zdaniem ekspertów na Starym Kontynencie mamy szansę utrzymać palmę pierwszeństwa.
- Jeśli chodzi o świat, to wiele wskazuje na to, że straciliśmy drugą pozycję na rzecz Wietnamu. Kraj ten stał się furtką dla Chin w obchodzeniu ceł, co wpłynęło na jego rosnącą rolę w światowym eksporcie mebli - uważa dr Tomasz Wiktorski. ©℗
/>
/>
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama