Promowana przez władze polityka „zero covid” odbija się na gospodarce kraju

Chińskie indeksy Shanghai Composite i Shenzhen Component straciły we wtorek po ponad 2 proc. Na czerwono zakończyły również środową sesję. Z kolei TAIEX, główny indeks giełdy w Tajpej, zyskał w środę skromne 0,2 proc. po 1,5 procentowej przecenie dzień wcześniej. „Dla rynków kwestia jest o tyle istotna, że może, w przypadku zaostrzania reakcji Chin czy też USA, prowadzić do dalszej defragmentacji globalnej wymiany handlowej. Oczywiście kwestie bezpieczeństwa w regionie Azji Wschodniej również wchodzą w grę. Powyższy element był jedną z przyczyn redukcji apetytu na ryzyko na rynkach” – przyznali w raporcie analitycy BM Alior Banku. W takim otoczeniu kapitał płynął w kierunku tzw. bezpiecznych przystani, do których zalicza się m.in. dolara amerykańskiego. We wtorek umocnił się wobec euro o blisko 1 proc., ale w środę aprecjacja wyhamowała.
Napięcia między Pekinem a Waszyngtonem to kolejny czynnik, który negatywnie wpływa na nastroje inwestorów – oprócz wojny w Ukrainie, wysokiej inflacji w wielu krajach i spodziewanego spowolnienia globalnej gospodarki. Eksperci XTB przyznali, że chińskie akcje mogą pozostać pod presją tak długo, jak sytuacja wokół Tajwanu pozostanie napięta i niepewna. Oznacza to, że w najbliższych dniach wahania na rynkach mogą być wyraźne za sprawą ogłoszonych przez Chiny ćwiczeń wojskowych wokół Tajwanu.
Jeszcze w tym roku odbędą się wybory na sekretarza generalnego Partii Komunistycznej, w których Xi Jinping ubiega się o trzecią kadencję. Ta zapewniłaby mu kolejne lata na stanowisku przewodniczącego ChRL. Kryzys gospodarczy sprawia, że Xi będzie musiał sięgnąć po inną – nacjonalistyczną – kartę, by przedłużyć swoją władzę. Działania wokół Tajwanu mogą mu w tym pomóc. W lipcu niespodziewanie zmniejszyła się bowiem produkcja w chińskich fabrykach. Narodowe Biuro Statystyczne podało, że wskaźnik aktywności finansowej PMI spadł do 49 pkt w lipcu z 50,2 w czerwcu. To istotna zmiana, bo próg 50 pkt oddziela kurczenie się od gospodarczego wzrostu. Jak pisze „Reuters”, analitycy spadku się nie spodziewali, przewidując jego poprawę do ok. 50,4 pkt. Na ostateczny wynik PMI kluczowy wpływ miały wysokie ceny surowców energetycznych. W kraju nadal słabnie także rynek nieruchomości. Chiny stoją w obliczu buntu związanego ze spłatą kredytów hipotecznych. Przyszli właściciele domów, którzy nabyli je w modelu przedpłatowym, ogłosili w połowie lipca, że zaczną odmawiać spłacania kredytów na niedokończone domy.
Bojkot następuje rok po tym, jak główni chińscy deweloperzy zaczęli zalegać z płatnościami za kredyty warte miliardy dolarów. W zamian za przedpłaty deweloperzy obiecywali oddanie gotowych domów w określonym terminie, ale w obliczu zbyt ambitnych planów rozwojowych, niebotycznego zadłużenia i zaostrzających się przepisów mających na celu zmniejszenie dźwigni finansowej branży, wielu z nich nie zdołało tego dokonać. W rezultacie niektóre gospodarstwa domowe zaczynają spłacać kredyty hipoteczne na kilka lat przed otrzymaniem kluczy do nowego lokum. Tzw. bojkot hipoteczny rozprzestrzenił się już do ponad 100 miast, grożąc dalszą destabilizacją branży nieruchomości. Z kolei sprzedaż gruntów, która stanowi dominującą część dochodów rządu prowincji, spadła w ostatnim roku o 30 proc.
Mimo że Pekin wyznaczył skromny, bo plasujący się na poziomie 5,5 proc. cel wzrostu PKB na 2022 r., Partia Komunistyczna zdaje się przyznawać, że kraj nie osiągnie nawet tego progu. W pierwszej połowie roku wzrost wyniósł bowiem zaledwie 2,5 proc. Choć spowolnienie obserwuje się na całym świecie, w Pekinie jest ono w dużej mierze skutkiem surowej polityki „zero covid”, która zdusiła aktywność gospodarczą, zmuszając mieszkańców do znoszenia licznych lockdownów.