Po kolejnym kwartale szybujących cen koncernom paliwowym coraz trudniej odpierać zarzuty o bogacenie się na kryzysie.
Po kolejnym kwartale szybujących cen koncernom paliwowym coraz trudniej odpierać zarzuty o bogacenie się na kryzysie.
Siedem firm, których raportom finansowym przyjrzał się DGP, zarobiło już w ostatnim półroczu ponad 105 mld dol. To więcej niż wyniosły ich całoroczne zyski w 2021 r. (ok. 97 mld dol.). Wyjątkowo intratne były dla naftowych potentatów ostatnie trzy miesiące. W tym czasie Exxon, Chevron, Shell, Equinor, Total, Eni oraz BP (ten ostatni oficjalnie przedstawi wyniki jutro) zarobiły ok. 70 mld dol. Zyski koncernów są większe niż w 2008 r., kiedy notowania ropy otarły się o pułap 150 dol. za baryłkę, co zdaniem komentatorów jest wynikiem bezprecedensowych cen gazu ziemnego, ale także wywindowanych marż rafineryjnych.
Najwyższy ze wszystkich wynik zaraportował amerykański ExxonMobil, który tylko w trzy miesiące zarobił prawie 18 mld dol. Dla porównania w całym ubiegłym roku Exxon zarobił 23 mld - i był to najwyższy wynik firmy od 2014 r. Niewiele mniej, niemal 17 mld, zasiliło kasę brytyjsko-holenderskiego Shella (w całym roku ubiegłym - 20,1 mld). Z danych wynika też, że koncerny z gigantyczną nawiązką odrobiły straty z okresu pandemii. W najtrudniejszym dla nich II kw. 2020 r. 7 firm zanotowało łącznie niecałe 50 mld dol. na minusie. W całym kryzysowym dla branży roku - nieco ponad 90 mld.
Na fali finansowych sukcesów kolejne firmy wypłacają akcjonariuszom dywidendy i ogłaszają programy skupu własnych akcji. Shell chce odkupić tylko w tym kwartale akcje o wartości 6 mld dol., Total wyda 2 mld, a Chevron zwiększył swój cel całoroczny i ma skierować na giełdę nawet 15 mld dol. (wcześniej planował wydatek maksymalnie 10-miliardowy). Exxon zwiększył swoje plany w tym zakresie już nieco wcześniej i do końca roku chce przeznaczyć na skup aż 30 mld dol.
Mimo to informacjom o rekordowych wynikach towarzyszą ostrożne komunikaty. - Niestabilność rynków energii i konieczność podejmowania działań w walce ze zmianą klimatu sprawiają, że 2022 r. pozostaje rokiem gigantycznych wyzwań zarówno dla konsumentów i rządów, jak i dla firm - przekonuje prezes Shella Ben van Beurden. Kierownictwo ExxonMobil akcentuje, że dzięki zyskom koncern może realizować inwestycje, które zwiększają jego moce produkcyjne, a w konsekwencji przyczyniają się do poprawy bezpieczeństwa energetycznego. Swój wkład w bezpieczeństwo energetyczne Europy podkreślają też m.in. francuski Total i norweski Equinor.
Ale wraz z informacjami o zarobkach koncernów odżywają polityczne napięcia, a przekonanie opinii publicznej, że wysokie ceny paliw na rynku detalicznym i astronomiczne zyski w sprawozdaniach finansowych nie mają ze sobą nic wspólnego, okazuje się coraz trudniejsze. W wielu krajach wraca w związku z tym dyskusja nad tzw. windfall tax, czyli opodatkowaniem ponadstandardowych zysków. Różne warianty danin tego typu przyjęto już m.in. w Hiszpanii, Węgrzech, Włoszech i Wielkiej Brytanii, a następne w kolejce mogą być Francja czy USA.
Zdaniem Roberta Tomaszewskiego z Polityki Insight trudno oczekiwać, żeby ta debata ominęła Polskę, gdzie w najbliższych dniach spodziewane jest ogłoszenie wyników m.in. PKN Orlen. - Zarówno w sektorze paliwowym, jak i w energetyce będziemy widzieli nadzwyczajnie wysokie zyski, a za tym będzie szła presja polityczna na wprowadzenie czegoś w rodzaju windfall tax - prognozuje ekspert. Jak dodaje, informacje o finansach spółek dostarczą też amunicji tym, którzy mówili o rosnących marżach koncernów, a osłabią argumenty mówiące, że rosły tylko modelowe wskaźniki, które o niczym nie świadczą. - Prawdopodobieństwo, że rząd wyjdzie w najbliższych tygodniach z inicjatywą opodatkowania zysków spółek, jest bardzo wysokie. Tym bardziej że z punktu widzenia premiera prace nad takim rozwiązaniem będą poręcznym narzędziem politycznym, zarówno z punktu widzenia obrony przed zarzutami ze strony opozycji, jak i w rywalizacji w ramach szeroko pojętego obozu Zjednoczonej Prawicy, jako rodzaj dźwigni wobec Jacka Sasina i Daniela Obajtka - ocenia.
O planach wypracowania mechanizmu „podzielenia się zyskami” spółek z obywatelami Mateusz Morawiecki mówił już w pierwszej połowie lipca. W czerwcu krytycznie o „większych niż samego Pana Boga” zarobkach Exxona mówił prezydent Joe Biden i zapowiedział, że dopilnuje, by wszyscy dowiedzieli się, jakie one są. A w zeszłym tygodniu w USA wystartowała duża kampania aktywistów klimatycznych, która jednoznacznie obciąża naftowych gigantów odpowiedzialnością za najwyższe w historii ceny benzyny na stacjach.
- Większość firm paliwowych i energetycznych jest cichymi beneficjentami kryzysu energetycznego, bo ich marże urosły do niespotykanych dotąd poziomów - przyznaje prezes Fundacji Instrat Michał Hetmański. - W sprawie klasycznego windfall tax, czyli podatku dochodowego lub przychodowego, byłbym jednak ostrożny, bo jak pokazują doświadczenia z tego typu daninami, koszty takiego rozwiązania mogą zostać przerzucone na konsumentów prądu, gazu czy paliwa, co zamiast im pomóc, tylko ich obciąży - zastrzega Hetmański. Podkreśla zarazem, że jakaś forma redystrybucji tych nieproporcjonalnych korzyści przydałaby się, przede wszystkim w kierunku najbardziej wrażliwych grup konsumentów, np. ubogich energetycznie.
Zdaniem eksperta naiwnie byłoby wierzyć, że rekordowe zarobki na wydobyciu, przeróbce czy sprzedaży paliw kopalnych magicznie w ramach grup energetycznych zostaną wykorzystane na inwestycje w przyspieszoną transformację energetyczną. - Dlaczego koncerny miałyby szybciej piłować gałąź, na której siedzą? Duży koncern węglowy nie będzie dynamicznie budował nowych wiatraków, bo ich masowe włączenie do miksu zmniejszy przychody istniejących elektrowni węglowych. Dla dużego koncernu paliwowego, nawet jeśli widzi on, że elektromobilność to szansa na nowy dochód w segmencie sprzedaży, jest to jednocześnie wyrok śmierci dla biznesu wydobywczego i rafineryjnego. A dodatkowo ogromne ryzyko, bo w swojej branży mieli niekwestionowaną pozycję, a w nowym biznesie muszą intensywnie konkurować i jak widać, już mają po kilku latach zaległości - mówi DGP Hetmański.
Rekordowe zyski z handlu paliwami czerpie także Kreml. Z szacunków fińskiego think tanku Centrum Badań nad Energią i Czystym Powietrzem (CREA) wynika, że tylko od momentu rozpoczęcia inwazji na Ukrainę Rosja zarobiła na sprzedaży ropy i produktów naftowych przeszło 84 mld dol., a z gazu ziemnego niemal 40 mld. Dla porównania, według oficjalnych danych w całym 2021 r. dochody naftowo-gazowe Rosji wyniosły 119 mld dol. Rosja zarabia na paliwach coraz więcej, mimo że Europa, czyli tradycyjnie największy ich odbiorca, przyjęła sankcje, które mają objąć m.in. najbardziej lukratywny dla Rosji eksport ropy naftowej. Planowane embargo wejdzie jednak w życie dopiero pod koniec roku, a rabaty na rosyjski surowiec (jest tańszy o ponad 30 dol. w przeliczeniu na baryłkę niż ropa Brent) pozwoliły znaleźć nowych klientów m.in. na rynkach azjatyckich.
Sposobem na ograniczenie korzyści Moskwy może być m.in. specjalna taryfa lub szerokie porozumienie ustanawiające cenę maksymalną na rosyjskie paliwa. Za tym ostatnim rozwiązaniem - jako alternatywą dla utrudniania dostępu surowców rosyjskich do światowych rynków, co grozi kolejnymi podwyżkami cen - lobbuje administracja USA, która promuje ten pomysł m.in. w ramach grupy G7.
/>
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama