MON kupi kolejne bezzałogowce. Chodzi o sprzęt rozpoznawczy klasy taktycznej krótkiego zasięgu oraz klasy mini, o kryptonimie "Wizjer".

Wiceszef MON Czesław Mroczek poinformował, że oferta kupna jest skierowana do firm polskich. Po negocjacjach technicznych resort uznał, że rodzime firmy mogą dostarczyć tego typu sprzęt i nie trzeba kierować zamówienia do zagranicznych podmiotów.

Dokładne parametry techniczne bezzałogowych systemów opisano w dokumentach przygotowanych przez Inspektorat Uzbrojenia. Są one objęte klauzulą tajności.

Minister Czesław Mroczek powiedział jedynie, że będą to bezzałogowce, dzięki którym wojsko będzie miało narzędzia do prowadzenia dokładnego rozpoznania i kierowania walką.

Wiceszef MON przypomniał, że nasze wojsko już dysponuje pociskami typu NSM, w ramach Nadbrzeżnego Dywizjonu Rakietowego. Mają one zasięg do 200 kilometrów. Z kolei artyleria rakietowa to system o nazwie Homar o zasięgu kilkuset kilometrów. Niedawno zawarliśmy też umowę na dostawę pocisków ziemia-powietrze. Umowę na pociski JASSM, które będą montowane na myśliwcach F-16, podpisaliśmy ze Stanami Zjednoczonymi pod koniec ubiegłego roku. Rakiety pozwalają razić cel oddalony prawie o czterysta kilometrów.
Polskie wojsko systemy bezzałogowe używa od dziesięciu lat. Mają one zasięg od kilku do kilkudziesięciu kilometrów.

Pięć lat temu głośno było o umowie z izraelską firmą na dostawę bezzałogowców średniego zasięgu, których armia miała używać między innymi w czasie misji w Afganistanie. System nie spełniał jednak wszystkich warunków i umowę zerwano.