Wojna potężnie demoluje ekonomię, lecz po jej zakończeniu zawsze przychodzi odbicie. Jak to będzie wyglądało w przypadku Ukrainy? Aby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba oszacować rozmiary strat. Istnieje sporo literatury zajmującej się zagadnieniem – do rachunku trzeba zaliczyć i zniszczenia infrastruktury, i ubytki w kapitale ludzkim (śmierć oraz migracja).

Ważne jest też to, jaka część terytorium została najechana, jak dotkliwe są zniszczenia i jak długo konflikt trwa. Są także długofalowe efekty działań wojennych, przejawiające się choćby w słabszych wynikach edukacyjnych dzieci. Historyczne badania pokazują, że skutki te mogą być odczuwalne nawet przez 30–40 lat po zakończeniu działań militarnych.
Ekonomiści Simeon Djankow (London School of Economics) oraz Ołeksij Blinow (ukraiński Alfa Bank) próbują naszkicować scenariusz przyszłości gospodarczej Ukrainy po odparciu rosyjskiej inwazji. Wychodzą z założenia, że PKB tego kraju spadnie w tym roku o ok. 36 proc. Głównym powodem tak ogromnego ubytku będzie 40 proc. spadek konsumpcji prywatnej – wywołany z jednej strony brakami w zaopatrzeniu (nie ma czego kupować), z drugiej – migracją (ponad 6,5 mln ludzi wyjechało za granicę). Rząd w Kijowie od początku konfliktu próbował ratować sytuację dużym wzrostem deficytu budżetowego (do 15 proc. PKB). Mimo to w tym roku konsumpcja i tak spadnie o 7 proc. w porównaniu z 2021 r. Do tego dochodzi znaczący spadek inwestycji (-50 proc. wobec tego, co było rok temu), bo dziś lokuje się aktywa w Ukrainie właściwie wyłącznie w wymianę dóbr kapitałowych potrzebnych do zapewnienia ciągłości produkcji. I to też tylko w tych rejonach, w których to ze względu na działania zbrojne w ogóle jest możliwe. Załamanie eksportu (-50 proc.) tylko dopełnia ponurego obrazu całości.
Ciosy zadane przez Rosję były perfidnie celne i obliczone na zniszczenie gospodarczego potencjału Ukrainy. Dziś szacuje się, że straty w kapitale fizycznym opiewają na ok. 100 mld dol., czyli są warte połowę przedwojennego PKB tego kraju. Do tego dochodzą złe trendy demograficzne
Djankow i Blinow są również pesymistami, jeśli chodzi o perspektywy wzrostu w najbliższej przyszłości. W 2023 r. PKB powinno wprawdzie zacząć rosnąć, ale przez kilka lat będzie to najpewniej odbywało się w tempie, które sprawi, że za pół dekady gospodarka Ukrainy ciągle będzie jakieś 15 proc. mniejsza, niż była przed rosyjską inwazją. Szacunki Banku Światowego są – niestety – jeszcze gorsze.
Dlaczego będzie tak słabe odbicie? Ekonomiści wskazują na kilka przyczyn. Przede wszyskim ciosy zadane przez Rosję były perfidnie celne i obliczone na zniszczenie gospodarczego potencjału Ukrainy. Dziś szacuje się, że straty w kapitale fizycznym opiewają na ok. 100 mld dol., czyli są warte połowę przedwojennego PKB tego kraju. Ogromna stalownia w Mariupolu jest zniszczona, podobnie wiele innych zakładów, co już zmniejszyło o połowę zdolności Ukrainy do produkcji hutniczej surówki. A bez stali nie da się w zasadzie niczego zbudować. Do tego dochodzą trendy demograficzne, które jeszcze przed wojną nie były najlepsze. Wyjazd z kraju 5 mln kobiet w wieku rozrodczym sprawi zaś, że w najbliższych latach znacząco się one pogorszą. Ci, którzy pozostali, też będą latami wychodzić na prostą.
Wszystkie te rozważania pokazują, że Ukrainę czeka bardzo trudna przyszłość. A nadzieje na powojenne odbicie to naiwność. Dlatego pomoc ze strony bogatego Zachodu jest wręcz nieodzowna i musi być zakrojona na bezprecedensową skalę. Innego wyjścia nie ma. ©℗