Mimo odbicia na rynku do odbudowania wyników sprzed pandemii jeszcze daleko. Rosną ceny i brakuje rąk do pracy

W 2021 r. zorganizowano 3 tys. imprez masowych, o 89,5 proc. więcej niż w 2020 r. W sumie zgromadziły 11 mln uczestników, o 6 mln więcej niż rok wcześniej. Mimo tak dynamicznych wzrostów branża nie wyszła jednak na swoje. Daleko było bowiem do 2019 r., kiedy odbyło się 6,9 tys. imprez dla 27,8 mln osób - wynika z najnowszych danych GUS. Podobnie sprawa wygląda na rynku targów. - Ubiegły rok przyniósł 30-proc. odbicie względem poprzedniego. Ostatecznie jednak udało się osiągnąć 40 proc. tego, co w 2019 r. - mówi Tomasz Kobierski, prezes Rady Polskiej Izby Przemysłu Targowego.
Grupa Międzynarodowych Targów Poznańskich przyznaje, że w 2021 r. osiągnęła ponad 133 mln zł przychodów, czyli o 34 mln zł więcej niż w 2020 r. Rekordowy wynik z 2019 r. to prawie 172 mln. - Spośród planowanych na 2021 r. ok. 80 wydarzeń odbyły się jedynie 33 - mówi Karolina Nawrot z Grupy MTP.
Choć i początek tego roku nie był dobry dla branży - w I kw. nadal trwała pandemia i były obostrzenia - to firmy liczą na poprawę. - Oczekujemy, że liczba imprez zbliży się do poziomu z 2019 r. Frekwencja na nich będzie nawet wyższa niż przed pandemią, bo na wielu targach padają pod tym względem rekordy. Nieco gorzej sytuacja wygląda z wystawcami. Ci z Polski wrócili na targi, mimo że koszty są o 15-20 proc. wyższe niż przed koronawirusem. Ci z dalekich rynków, jak USA, Kanada, Chiny, Afryka czy Wielka Brytania, już nie - mówi Tomasz Kobierski. Powodem są wciąż obostrzenia covidowe, ale też to, że Polska jest traktowana jak kraj wysokiego ryzyka w związku z bliskością Ukrainy.
Grupa MTP w sezonie wiosennym zorganizowała już 27 wydarzeń targowych, odwołano tylko trzy. - Większość z nich okazała się sukcesem, np. Targi Edukacyjne i Targi Książki miały ponad 40 tys. gości, podczas gdy w 2019 r. trochę ponad 50 tys. Flagowce - jak targi budowlane czy meblowe - pokazują, że zainteresowanie spotkaniami na żywo powraca do poziomu sprzed pandemii - ocenia Karolina Nawrot.
Nasi rozmówcy przyznają, że gdyby nie rządowa pomoc udzielona za pośrednictwem Polskiego Funduszu Rozwoju w związku z pandemią, sektor dziś byłby przetrzebiony. PFR wylicza, że w ramach tarczy finansowej 2.0 do 891 firm z branży związanej z organizacją targów, wystaw i kongresów trafiło 153,7 mln zł. - Bez tych środków już by nas nie było - mówi Jan Skrzyński z łódzkiego Klubu Wytwórnia.
Nie pozwoliło to jednak utrzymać zatrudnienia. Branża wylicza, że przed pandemią pracowało w niej 120 tys. osób. Dziś o połowę mniej. - Nie ma komu budować nowych stoisk, obsługiwać imprez - wylicza Paweł Montewka z Komitetu Obrony Branży Targowej. Jan Skrzyński podkreśla, że ludzie są spragnieni koncertów, rozrywki, ale do frekwencji z 2019 r. daleko. Artyści gromadzą widownię na poziomie 50-60 proc. tego, co było. - Wynika to z tego, że w górę poszły ceny biletów, o ok. 30 proc. Każdy ma wyższe koszty i próbuje je rekompensować: artyści, producenci, organizatorzy - opisuje.
- Zniknęły obostrzenia covidowe, ale wybuchła wojna w Ukrainie. To spowodowało, że ludzie ostrożniej wydają pieniądze, a najprościej zrezygnować z rozrywki. Do tego rosnące raty kredytowe i inflacja wpływają na budżety klientów - wylicza Michał Kapuściarz z krakowskiej agencji artystycznej Fantom Media. Wtóruje mu Marcin Bachara z agencji High Events. - Nie wyszliśmy na prostą. Liczymy, że przyszły rok będzie porównywalny z przedpandemicznym. Koronawirus przetrzebił naszą branżę, padło wiele firm robiących technikę estradową, bo tam dużo sprzętu było w leasingach. A koszty nieustannie rosną. Tylko scenotechnika poszła o 50-70 proc. w górę w porównaniu z 2019 r. Bo sprzęt trzeba dowieźć, a drożeją paliwa, bo koszty pracownicze rosną, a rąk do pracy brakuje - mówi. - Jest zaplanowanych dużo wydarzeń biletowanych - więcej w stosunku do darmowych - niż w poprzednich latach. To dlatego, że miasta, które trzy lata temu chętniej organizowały darmowe wydarzenia, dziś zaciskają pasa. Dopiero na koniec roku będziemy mogli ocenić faktyczny stan branży - mówi Marcin Bachara.
Większym optymistą jest Jakub Malinowski z Agencji Perspektywy. Przekonuje, że wzrost cen biletów nie dotyczy imprez, w których on się specjalizuje, czyli m.in. wydarzeń w filharmonii szczecińskiej. - Nareszcie wszystko znów jest w naszych rękach. I to od organizatorów, promotorów wydarzeń zależy, z jakim bilansem zamkną ten rok - mówi. ©℗