Najpierw perspektywa zmian klimatu, potem epidemia i pękające łańcuchy dostaw. A teraz wojna rosyjsko-ukraińska, celnie nazwana wojną w spichrzu świata, jako że toczy się między czołowymi eksporterami produktów rolnych. Rosja, państwo odpowiadające za 18% światowego eksportu pszenicy atakuje Ukrainę, eksportującą 10 procent. Ceny zbóż pną się w górę, ceny nawozów sztucznych wzrosły tylko od stycznia o kilkadziesiąt procent, a z raportów FAO wynika, że kryzys żywnościowy jest właściwie nieunikniony.
Dotknie on przede wszystkim państwa, które w największym stopniu korzystały z importu: Afrykę Północną i Bliski Wschód. Jednak takie dramatyczne wydarzenia często mają też rewolucyjny wpływ na cały ekosystem produkcyjny. Agencja Bloomberg porównała obecną sytuację na rynku nawozów do kryzysu paliwowego z lat siedemdziesiątych, który wymusił na producentach produkcję małolitrażowych samochodów, urządzeń AGD zużywających mniej energii i spowodował de facto zmniejszenie zależności od ropy naftowej. Zdaniem agencji Bloomberg dzisiejszy kryzys doprowadzi do ogromnych zmian w rolnictwie, w tym do strukturalnego zmniejszenia zużycia nawozów sztucznych.
Jednym z obszarów, któremu obecna dramatyczna sytuacja może dać silny impuls wzrostowy jest agrobiotechnologia. – Naszym zdaniem Covid i wojna przyspieszą trwające już procesy – twierdzi Jarosław Peczka, właściciel Bio-Gen, firmy produkującej biostymulatory i probiotyki. – Dostrzegaliśmy je jeszcze zanim zaczęły pękać łańcuchy dostaw, ale dziś, przy spadającej dostępności nawozów i środków ochrony widzimy jak przyspieszają.
Potencjał preparatów biotechnologicznych dostrzegli też byli ministrowie rolnictwa, którzy wystosowali list otwarty do obecnych władz resortu. Ich zdaniem - odpowiedzią na „niewyobrażalny wzrost cen nawozów azotowych może być bezpieczna technologia mikrobiologicznych produktów nawozowych, stosowanych zarówno w zastępstwie nawożenia azotowego, jak i wspomagająca ochronę roślin, która nie wywiera negatywnego wpływu na efektywność produkcji i ochronę środowiska”.
- Epidemia i wojna zmieniły spojrzenie na innowacyjne produkty. Dziś obserwujmy przełom. Myślę, że za dwa-trzy lata połowa rynku będzie korzystała z rolniczych produktów mikrobiologicznych, które mają olbrzymi potencjał – twierdzi Jarosław Peczka. – Przypomina to trochę sytuację z samochodami elektrycznymi: opinia publiczna w nie wątpiła, a dziś świat przesiada się do elektryków.