Biura podróży i pośrednicy wchodzą w nowy sezon z długami największymi od wybuchu pandemii.

Od początku pandemii zaległości branży turystycznej wzrosły z 81 do ponad 109 mln zł - wynika z danych bazy informacji kredytowych BIK oraz Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor. W Krajowym Rejestrze Długów zaległości sektora na koniec marca wyniosły 24,5 mln zł. Na koniec 2021 r. było to 22,2 mln zł, w grudniu 2020 r. - 17,7 mln, a w przedpandemicznym 2019 r. - 17,3 mln zł.
Specjaliści mówią o polaryzacji branży i marginalizacji części podmiotów. - Dziś w złej i bardzo złej sytuacji finansowej jest niemal 64 proc. firm. W dobrej i bardzo dobrej kondycji - 36 proc., z czego zaledwie 3,3 proc. w silnej - mówi DGP Tomasz Starzyk, ekspert z firmy analitycznej Dun & Bradstreet.
Firmy nie mogą wyjść z kłopotów, w jakie wpadły na skutek pandemii. Ubiegły rok był lepszy, ale nie na tyle, by odrobić straty. Turystyczny Fundusz Gwarancyjny wyliczył, że z ofert organizatorów turystyki skorzystało niespełna 4 mln podróżnych, czyli wciąż niemal dwa razy mniej niż w ostatnim roku przed pandemią (7,7 mln).
Rok 2022 dawał nadzieję na odbicie w branży. Sprzedaż dorównywała już tej z 2019 r. Boom trwał jednak do momentu wybuchu wojny w Ukrainie. Potem popyt na wycieczki spadł o ponad połowę. - Do dziś sprzedaż nie wróciła do poziomu sprzed konfliktu, nie mówiąc już o poziomie sprzed pandemii. Klientów nadal jest mniej, a ci co są - dłużej podejmują decyzje. Planowanie działalności stało się w związku z tym bardzo trudne - mówi Piotr Henicz, wiceprezes Itaki.
W tej sytuacji branża stawia na najpopularniejsze kierunki wakacyjne i mniejszą skłonność do ryzyka. A ta oznacza mniejszy wybór egzotycznych wyjazdów lub ich organizację z udziałem rejsowych, a nie czarterowych linii, czyli planowanie dopiero po zamówieniu przez klienta. O małym zainteresowaniu klientów mówi też Marcin Małysz z Exim Tour.
Dotąd sprzedane zostało mniej niż 20 proc. imprez na lato, podczas gdy przed koronawirusem poziom przedsprzedaży w tym okresie przekraczał 30 proc.
Znika nadzieja, że popyt odłożony z powodu COVID-19 wybuchnie w tym roku, bo z powodu inflacji Polacy mają mniej pieniędzy w portfelu i ograniczają wydatki do niezbędnego minimum. Tym bardziej że i wyjazdy drożeją. - Spodziewamy się, że sprzedaż w sezonie będzie niższa także przez wzrost cen. Oczekuję, że latem za wycieczki trzeba będzie płacić średnio o 20 proc. więcej niż przed rokiem. To efekt przede wszystkim wyższych kosztów paliwa, stanowiących 60 proc. kosztów przelotu - zauważa Piotr Henicz. Dziś cena paliwa lotniczego to ponad 5 zł za litr. Przed rokiem było to nieco ponad 2,4 zł. Do tego dochodzi słaby złoty względem euro i dolara, w których biura rozliczają się za usługi z hotelarzami i przewoźnikami.
Instytut Badań Rynku Turystycznego TravelData potwierdza, że jest coraz drożej. Rok do roku średnia cena tygodniowego wyjazdu jest wyższa o 435 zł, chociaż w ostatnich tygodniach stawki spadały o 10-30 zł, bo hotelarze wprowadzili promocje w związku z odpływem turystów z Rosji.
Zdaniem ekspertów grozi nam dalsze kurczenie się rynku. Marcin Małysz twierdzi, że sytuacja największych biur w Polsce nie jest zła, gdyż w czasach hossy udało im się zgromadzić zapas gotówki, z której dziś robią użytek. Najgorzej mają się biura specjalizujące się w turystyce przyjazdowej. W związku z wojną wiele zamówień imprez od klientów z USA, Wielkiej Brytanii i Izraela zostało anulowanych.
Dodatkowym obciążeniem jest konieczność spłacania przez biura kredytów otrzymanych z Turystycznego Funduszu Zwrotów w związku z pandemią. Chodzi o pieniądze za odwołane imprezy. W sumie branża otrzymała z tego źródła 226 mln zł pomocy. Na oddanie ma sześć lat.
Piotr Henicz mówi DGP, że pomoc wystarczyła firmom by utrzymać się na powierzchni. - Nie przyczyniła się jednak do poprawy wyników finansowych. Dziś biura mają w związku z tym problemy z regulowaniem zobowiązań - tłumaczy.
Dlatego branża wystąpiła do ministra sportu i turystyki o odroczenie spłat kredytów do końca roku. Choć - jak zaznacza sektor - idealnym rozwiązaniem byłoby częściowe umorzenie spłat, o co również zabiega. Odpowiedzi jeszcze nie ma. Paweł Niewiadomski, prezes Polskiej Izby Turystyki, mówi nam, że jest dobrej myśli.
W 2021 r., jak podlicza TFG, niewypłacalność ogłosiło osiem biur. Podobnie jak w 2020 r. Na koniec grudnia ubiegłego roku w Polsce, według Centralnej Ewidencji Organizatorów Turystycznych i Przedsiębiorców, było zarejestrowanych 4,3 tys. aktywnych organizatorów turystyki i przedsiębiorców turystycznych, wobec 4,35 tys. w 2020 r. i 4,7 tys. w 2019 r. ©℗