Dotychczasowe międzynarodowe sankcje na razie nie wywierają szczególnego wpływu na decyzje Kremla. Dopóki do budżetu Federacji Rosyjskiej napływają pieniądza za eksport surowców energetycznych, dopóty Kreml nie zdecyduje się na przerwanie działań wojennych.

Mateusz Walewski, główny ekonomista Banku Gospodarstwa Krajowego
Koronnym argumentem przeciw natychmiastowej rezygnacji z zakupu rosyjskich surowców energetycznych przez Unię Europejską są względy ekonomiczne. Panuje powszechne przekonanie, że koszt gospodarczy ich wprowadzenia będzie tak duży, że społeczeństwa europejskie nie będą w stanie go zaakceptować. Taki ton dyskusji dominuje także w Polsce. Uważam, że to poważny intelektualny błąd. Jestem absolutnie przekonany, że z punktu widzenia długookresowego rozwoju gospodarczego Polski wprowadzenie skutecznych sankcji przeciw rosyjskiemu agresorowi będzie ze wszech miar korzystne ekonomicznie.
Jeśli sankcje nie będą skuteczne, grozi to osiągnięciem przez Kreml przynajmniej części swoich celów. Za wschodnią granicą będziemy mieli kraje „buforowe” zależne od Rosji. Z jednej strony jest bardzo prawdopodobne, że kraje UE i NATO, poznawszy prawdziwe oblicze imperialnej Rosji, będą kontynuowały strategię uniezależniania i militarnego odstraszania. To dobry kierunek. Jednak z drugiej strony Polska zyska status kraju frontowego.
Skuteczne sankcję to takie, które doprowadzą do rezygnacji Rosji z jej mocarstwowych planów, przynajmniej na jakiś czas. Będą także oznaczały, że za naszą wschodnią granicą będziemy mieli demokratyczne kraje, budujące swoją przyszłość na rozwoju współpracy gospodarczej ze światem zachodnim. Kraje, a nie jeden kraj, bo wygrana Ukrainy może oznaczać także demokratyzację Białorusi.
Konsekwencje gospodarcze tych scenariuszy są dla Polski diametralnie różne.
Będąc państwem frontowym, Polska będzie postrzegana jako gospodarka wysokiego ryzyka. Koszt pozyskania przez nas kapitału zagranicznego będzie wyższy i będzie go też napływało mniej. Konieczne zwiększenie nakładów na obronność obniży poziom oszczędności krajowych dostępnych dla finansowania wydatków rozwojowych. W sumie doprowadzi to do dodatkowego ograniczenia i tak niskich zdolności inwestycyjnych naszej gospodarki. Inwestycje najprawdopodobniej będą także gorszej jakości – to znaczy będą generować niższy całkowity wzrost produktywności. W potencjalnie zagrożonym kraju trudniej lokuje się inwestycje zaawansowane technologicznie, trudniej też realizuje się projekty strategiczne, na przykład badawczo-rozwojowe, nastawione na długookresowy zwrot. Polska, i tak już mierząca się z poważnymi wyzwaniami demograficznymi, będzie też postrzegana jako mniej atrakcyjny kraj do osiedlania się. Trudniej będzie nam przyciągać do siebie tak potrzebnych pracowników z innych krajów. A ci, którzy przyjadą, będą mieli prawdopodobnie przeciętnie niższy poziom kwalifikacji i kapitału społecznego. Na koniec polska gospodarka nie będzie czerpała korzyści ze współpracy z dynamicznie rozwijającymi się, budującymi nowoczesne gospodarki wschodnimi sąsiadami.
Skuteczne sankcje i wygrana Ukrainy doprowadzą do zmian odwrotnych. Polska będzie zarówno atrakcyjniejszym, bezpieczniejszym miejscem do inwestowania, jak i do osiedlania się. Będziemy mieli szanse stać się centrum rozwojowym całego naszego regionu. Oferując pomoc i czerpiąc korzyści z przyspieszonego rozwoju całej wschodniej i centralnej części Europy.
Oczywiście trudno jest oszacować, jaka będzie różnica pomiędzy tempem wzrostu gospodarczego Polski w scenariuszu nieskutecznych i skutecznych sankcji. Proste kalkulacje matematyczne pozwalają nam jednak ocenić, jak duża musi być ta różnica, by zrekompensować określony poziom kosztów wprowadzenia sankcji skutecznych.
Maksymalne szacunki kosztów rezygnacji z importu rosyjskich surowców energetycznych dla gospodarki niemieckiej to ok. 3 proc. PKB. Ze względu na podobny, a nawet nieco mniejszy poziom uzależnienia od nich Polski, przyjęcie podobnego założenia co do kosztów dla naszej gospodarki wydaje się rozsądne. Wystarczy, by skuteczne sankcje poprawiały nasz średnioroczny wzrost gospodarczy jedynie o 0,5 pkt proc., by taka inwestycja zwróciła się nam po pięciu–sześciu latach. Gdy różnica w tempie wzrostu osiągnie 1 pkt proc. rocznie, zwrot z niej zostanie osiągnięty po trzech–czterech latach. Po 10 latach nasz PKB będzie już realnie od 2 do 7 proc. wyższy niż w scenariuszu sankcji nieskutecznych, a po 20 latach różnica może sięgać od 7 do 18 proc.
Zabieganie przez Polskę o wprowadzenie skutecznych sankcji na Rosję jest więc nie tylko moralnie słuszne. Nie jest też w żadnym razie poświęceniem interesów gospodarczych, aby zwiększyć bezpieczeństwo militarne. W tym przypadku inwestycja w bezpieczeństwo jest też inwestycją w gospodarczą przyszłość kraju. ©℗