Skutki pandemii bardziej odczuły kobiety niż mężczyźni. To one częściej brały na siebie ciężar godzenia pracy zdalnej i prowadzenia domu, traciły pracę, miały problemy z kondycją psychiczną w związku z natłokiem obowiązków. Być może warto obniżyć poprzeczkę oczekiwań wobec samej siebie.

Dane Europejskiej Fundacji na Rzecz Poprawy Warunków Życia i Pracy zebrane w pierwszych miesiącach pandemii pokazały, że w Europie obowiązki wobec rodziny uniemożliwiły poświęcenie czasu na pracę większej liczbie kobiet (24 proc.) niż mężczyzn (13 proc.). Z raportu Międzynarodowej Organizacji Pracy wynika z kolei, że na skutek pandemii całkowite wynagrodzenie kobiet zmniejszyło się o 8,1 proc. w porównaniu ze spadkiem o 5,4 proc. w przypadku mężczyzn.
– Spotkałam się też z badaniami, z których wynikało, że większość kobiet podczas pracy zdalnej ustawiło swoje laptopy w kuchniach, żeby doglądać domu i dzieci. Niestety nadal jesteśmy patriarchalnym krajem i to głównie kobiety – nawet w 70 proc. – przejęły na siebie obowiązek edukacji dzieci, kiedy trwała nauka zdalna – wskazuje Dorota Minta, psycholog, psychoterapeuta z Instytutu Wsparcia Psychologicznego.
Polka perfekcyjna
Z czego wynika nierówny podział ról, który odbił się na aktywności zawodowej kobiet podczas pandemii?
– Myślę, że jest w tym trochę naszej winy. To nie jest tak, że ci mężczyźni są „źli”, tylko my mamy w sobie ciągle archetyp matki Polki, która sobie ze wszystkim poradzi i nie będzie prosiła o pomoc. Bardzo wiele kobiet – paradoksalnie również bardzo młodych – weszło w schemat tego, że to one muszą wszystko udźwignąć, a proszenie o pomoc jest słabością. Mam wrażenie, że pierwsze półtora roku pandemii dodatkowo utrwaliło ten schemat – ocenia Minta. Dodaje przy tym, że są jednak panie, które po dłuższym pobycie w domu zaczęły się buntować i szukać innych rozwiązań.
Life coach Kasia Malinowska zauważa, że Polki są szalenie ambitne i mają niezwykłą skłonność do perfekcjonizmu, co w czasie pandemii im nie pomagało. Liczba zadań, która spadła wówczas na kobiety, sprawiała, że trzeba było szybko przełączać się z jednego zadania na drugie – z przestrzeni prywatnej na zawodową i odwrotnie. To może rodzić poczucie winy i wręcz wyrzuty sumienia. To z kolei prowadzi do obniżenia samooceny i pewności siebie. A konsekwencje tego mogą być długofalowe.
Część kobiet, które godziły obowiązki wynikające z pracy zdalnej i w domu, obawiała się uprzedzeń ze strony pracodawców.
– To stereotyp, że kobieta, która ma rodzinę i pracuje z domu, będzie gorzej wykonywać swoją pracę, a tego obawiali się na początku pracodawcy. Tymczasem kobietom, które mają dzieci, czasami bardziej zależy na pracy. Rzadko korzystają ze zwolnienia chorobowego, często kosztem siebie, bo boją się stereotypu kobiety matki w pracy, która ciągle bierze „wolne”. Było dużo takich sytuacji: kobiety chore, a jednak pracowały i jednocześnie prowadziły dom. Teraz takie osoby przychodzą do gabinetów psychoterapeutycznych – opowiada psycholog biznesu Izabela Kielczyk.
Mama vs singielka
Rewolucja w organizacji pracy, którą zapoczątkowało pojawienie się koronawirusa, odbiła się w inny sposób nie tylko na kobietach i mężczyznach, można również rozróżnić sytuację kobiet, które założyły rodziny oraz singielek. – Te pierwsze mogą być przeciążone liczbą obowiązków związanych z dziećmi, ale paradoksalnie zadania może dodawać siły, wigoru i stać się bodźcem do działania. W przypadku kobiet żyjących samotnie może z kolei pojawić się poczucie lęku i całe spektrum trudniejszych do uniesienia emocji, których nie mają z kim dzielić na co dzień. To jest niewątpliwie dużym wyzwaniem – uważa Kasia Malinowska.
Dorota Minta zauważa z kolei, że szczególnie w dużych miastach jest bardzo dużo kobiet, które były samodzielne, a w czasie pandemii stały się faktycznie samotne. W jej ocenie stąd wzięła się rosnąca popularność ruchów „siostrzanych” i kobiecych grup wsparcia w mediach społecznościowych. Kobiety szukały bowiem wyjścia z samotności.
– Bardzo wiele z nich poniosło wysokie koszty emocjonalne izolacji. Z moich obserwacji wynika, że takie kobiety zaczęły za dużo pracować, zgubiły równowagę między sferą pracy i sferą prywatną. Teraz zmagają się z tym, żeby nie pracować po 12 godzin dziennie. To pułapka – ostrzega psychoterapeutka.
Paradoksalnie zaletą pandemii jest jednak to, że od dwóch lat dużo się mówi o zdrowiu psychicznym.
– To skłoniło wiele kobiet do przyjrzenia się sobie i odpowiedzenia sobie na pytanie, co się dla nich liczy w życiu. Niektóre trochę się pobuntowały, zmieniły swój styl pracy i aktywność zawodową. Znam też kobiety, które się przekwalifikowały i przeszły np. do zawodów kreatywnych – opowiada Dorota Minta.
Sztuka spuszczania z tonu
W jaki sposób poradzić sobie z napięciami, które towarzyszą kobietom w niepewnej rzeczywistości?
Najważniejsze to pamiętać, że od dwóch lat biegniemy w maratonie, a nie sprintem. Aby zadbać w tym maratonie o siebie i swoje zasoby – radzi Kasia Malinowska – potrzebujemy ogromnej uważności na siebie, na swoje emocje i to, co jest niezbędne. Ważna jest również życzliwość wobec siebie i wyrozumiałość.
– Kiedy jesteśmy w tak ekstremalnej sytuacji, do której dochodzi teraz konflikt w Ukrainie, to trzeba trochę spuścić z tonu i obniżyć poprzeczkę oczekiwań wobec siebie. Zachęcam kobiety, aby zamieniły perfekcjonizm i surowość na postawę „robię tyle, ile mogę i na ile w danym momencie mnie stać” – wskazuje life coach.
Ważną umiejętnością jest również proszenie o pomoc. To nie jest oznaka słabości.
– Jeżeli nie zadbam o siebie, to nie będę wsparciem dla rodziny ani efektywnym pracownikiem. Jeżeli się nie naładuję, to nic dziwnego, że później pojawia się złość, frustracja czy irytacja – wskazuje Izabela Kielczyk.
Wyjaśnia też, że próbując wyzbyć się kompleksów, warto powtarzać sobie, że „jestem co najmniej równie ważna jak inni i jeżeli potrzebuję odpocząć, to mam do tego prawo”.
DZP