Problemy z importem części i całych urządzeń z Azji spowodowały zapaść w branży. Potrzeby są wielkie, a brakuje oferentów

Związek Cyfrowa Polska, zrzeszający importerów i producentów sprzętu elektrycznego i elektronicznego, złożył Urzędowi Zamówień Publicznych propozycje, które jego zdaniem mają poprawić sytuację w przeżywającym załamanie sektorze przetargów dotyczących IT. W ubiegłym roku zainteresowanie nimi spadło nawet o kilkadziesiąt procent w porównaniu z 2020 r. Firmy nie chcą w nich brać udziału, obawiając się, że nie będą w stanie zrealizować kontraktów z powodu rosnących cen komponentów i zerwanych łańcuchów dostaw, przez co zagrożone są dostawy części i gotowych produktów z Azji.
Michał Kanownik, prezes Związku Cyfrowa Polska, informuje, że pierwsze nieformalne spotkanie na temat tej propozycji już miało miejsce. – Wnioskujemy o uelastycznienie przetargów. Chodzi o to, by realizacja kontraktu mogła odbywać się partiami, by towar nie musiał być dostarczany w ustalanym terminie w całości, by można było zmieniać terminy dostawy w razie nadzwyczajnych okoliczności, bez konsekwencji dla wykonawcy, ale też by możliwa była renegocjacja cen – wylicza. Branża chce też, aby administracja publiczna z przetargami na sprzęt IT nie czekała do ostatniej chwili, czyli na koniec roku, co doprowadza do kumulacji zamówień.
To kolejna próba ożywienia rynku. Pod koniec 2021 r. przedstawiciele sektora wystąpili z apelem, by przewidziane na tamten rok budżety dotyczące zamówień publicznych w administracji państwowej mogły być rozliczane do połowy 2022 r. – Nie udało się przeforsować tego rozwiązania. Dziś mija się ono już z celem, bo za chwilę będzie koniec stycznia.
Urząd Zamówień Publicznych dostrzega problem. Zwraca jednak uwagę, że w prawie zamówień publicznych już są przewidziane mechanizmy, które w założeniu mają pomóc zamawiającym w zapobieganiu, a także reagowaniu w sytuacjach, gdy dojdzie do zerwania łańcucha dostaw. – Jednym z nich jest analiza potrzeb i wymagań, która pozwala już na początku procedury spojrzeć na całość zamówienia pod kątem zaplanowania odpowiedniego czasu, zakresu i środków – wyjaśnia Michał Trybusz, rzecznik prasowy UZP. Tłumaczy, że poza tym są wstępne konsultacje rynkowe, tryby negocjacyjne udzielenia zamówień, zasady zmian umów w sytuacjach nieprzewidzianych czy zasady waloryzacji wynagrodzeń. – Urząd nie ma jednak władczych kompetencji pozwalających narzucić zamawiającym określone rozwiązania – wyjaśnia.
Grzegorz Rudno-Rudziński, prezes ITCorner, Managing Partner Unity Group, mówi, że tylko część ogłaszających przetargi podmiotów stosuje rozwiązania obowiązujące od początku 2021 r., co skutkuje dużą ostrożnością oferentów i małą skłonnością do podejmowania ryzyka składania ofert w tych warunkach. Zwraca uwagę na drażliwą kwestię licencji, gdy ważną częścią przedmiotu zamówienia publicznego są pewne komponenty, których oferent nie może modyfikować. Firmy nie przystępują więc do przetargów, gdyż nie są w stanie spełnić warunków umowy i parametrów w nich zawartych.
Marek Wójcik, pełnomocnik zarządu, ekspert ds. legislacyjnych Związku Miast Polskich, przyznaje, że uelastycznienie przetargów jest niezbędne. – Dziś rynek jest w zapaści, a potrzeby urzędów są duże. Pandemia przyspieszyła ich cyfryzację, a co za tym idzie zwiększyła zapotrzebowanie na oprogramowanie i nowy sprzęt – przyznaje i zaznacza, że czasy, w których urzędy takie inwestycje zostawiały na ostatnią chwilę, już minęły. – Chcą zamawiać na bieżąco, ale nie mogą. Chętnych na dostawy jest jak na lekarstwo – przyznaje i pochwala postulat wydłużania umów, realizacji zamówień partiami, ale nie zgadza się na zmianę ceny. – Galopujące ceny, inflacja to dziś problem każdej branży. Każdy ponosi takie samo ryzyko – dodaje.
Administracja publiczna, to – według Związku Cyfrowa Polska – trzeci klient branży, po bankowości i handlu. Przychody, jakie od niego uzyskuje, przekraczają 2,5 mld zł rocznie. ©℗