Wybór Saudi Aramco na partnera Orlenu wydaje się racjonalny również za sprawą możliwości badawczo-rozwojowych - mówi w rozmowie z DGP Michał Kozak, analityk Domu Maklerskiego Trigon.
Wybór Saudi Aramco na partnera Orlenu wydaje się racjonalny również za sprawą możliwości badawczo-rozwojowych - mówi w rozmowie z DGP Michał Kozak, analityk Domu Maklerskiego Trigon.
/>
Czy przejęcie Lotosu przez Orlen jest sukcesem?
Trudno o jednoznaczną ocenę, bo nie znamy szczegółów transakcji. Cena za rafinerię (Saudi Aramco obejmie 30 proc. udziałów w rafinerii w Gdańsku za 1,15 mld zł - red.) może wydawać się niska, ale trzeba wziąć pod uwagę, że są to udziały mniejszościowe. Z kolei sprzedaż stacji MOL-owi za 610 mln dol. można uznać za satysfakcjonującą - cena jest dość wysoka, a Orlen kupuje na Węgrzech i Słowacji za korzystniejszy przelicznik ceny do generowanego przez stacje zysku operacyjnego (EBITDA).
Orlen mógł sprzedać drożej rafinerię?
Mogło być o to trudno. Cenę obniżył m.in. fakt, że sprzedaży biznesów wymagała Komisja Europejska, a także to, że nabywca musiał być udziałowcem mniejszościowym. Swoje zrobiła też pandemia, w czasie której zainteresowanie inwestycjami w odnawialne źródła energii wzrosło, a paliwami kopalnymi zmalało. Orlen sam przyznał, że chciał sprzedać drożej, ale pandemia pokrzyżowała te plany. Biorąc pod uwagę te wszystkie czynniki, nie można powiedzieć, że cała operacja to niewłaściwy ruch. Być może było to maksimum, jakie można obecnie uzyskać.
Decyzja przejęcia Lotosu jest na pewno po części decyzją polityczną, ale biznesowo również może mieć uzasadnienie w długim terminie. Spółka nie jest dziś odpowiednio zdywersyfikowana, niekorzystnie zmieniające się trendy mogłyby ją osłabić. W ostatnich latach same rozmowy z Komisją Europejską spowodowały zamrożenie w Lotosie większych inwestycji. Nic dziwnego, że właściciel chce chronić te aktywa pod większym parasolem grupy, która może je zoptymalizować.
Jakie korzyści będzie miał z tego płocki koncern? Lotos bardziej potrzebuje Orlenu niż odwrotnie?
Tak, sam Lotos nie jest tak niezbędny Orlenowi, choć może budować efekt skali. Mamy jednak za mało danych, by dokładnie policzyć, jaki efekt synergii może przynieść operacja. Trzeba wziąć pod uwagę, że łączą się dwie spółki z udziałem Skarbu Państwa, które muszą np. zapewnić związkom zawodowym odpowiednie gwarancje pracownicze, co może utrudniać optymalizację wszystkich kosztów. W pełni prywatnym firmom byłoby łatwiej podejmować wewnętrzne decyzje budujące efektywność. Pewnie część z nich i tak zostanie podjęta, ale potrwają dłużej .
Czy Orlen potrzebuje ciągłych zakupów? Kupił Energę, finalizuje połączenie z Lotosem, na horyzoncie pojawia się też PGNiG.
Nie chodzi o przejęcie konkretnych firm, lecz o kierunek, w jakim chce podążać spółka. Dzięki zmianom chce rozbudowywać swoją petrochemię, na którą popyt powinien rosnąć. Ważnymi elementami staną się też energetyka i sprzedaż detaliczna. Spadki w jednym segmencie będą mogły być rekompensowane wzrostami w innych. Dzięki temu rafinacja, a z czasem i wydobycie, będą mogły odchodzić w cień, nie narażając całej spółki.
A na ile Orlen potrzebuje nowych aktywów, by poradzić sobie z coraz bardziej rygorystyczną polityką klimatyczną?
Patrząc na konkurentów, Orlen nie ma nadzwyczajnie dużych kłopotów z udziałem paliw kopalnych. Węglowa część energetyczna temu nie sprzyja, ale dominująca część biznesów i kierunki inwestycji już teraz wpisują się w politykę dekarbonizacji - np. rozwój biopaliw, inwestycje w OZE czy SMR (mały atom). Lotos i PGNiG wydobywają ropę i gaz, więc trudno uznawać, że transakcje poprawią wizerunek w obszarze ESG (środowisko, społeczna odpowiedzialność, ład korporacyjny).
To może lepszym rozwiązaniem byłoby połączenie Lotosu z PGNiG? Wówczas też zyskałby dywersyfikację, a niepotrzebne byłyby środki zaradcze i sprzedaż dużej części aktywów.
Zapewne wystarczyłaby zgoda UOKiK, bo to zupełnie inne biznesy. Nie trzeba by również wyprzedawać państwowych, strategicznych aktywów do zagranicznych podmiotów. Efektywność mogłaby dotyczyć wtedy obszaru upstreamu (wydobycia), wspólnego dla obydwu spółek. Ważna jest jednak możliwość współpracy z Saudi Aramco, firmy z kompetencjami do konwersji rafinerii w kierunku petrochemii, czego nie można powiedzieć o PGNiG.
Czy wpuszczenie do Polski tak wielkiego koncernu jak Saudi Aramco nie jest dla Orlenu zagrożeniem?
Wydaje się, że znacznie mniej korzystny byłby układ, w którym to MOL przejąłby część rafinerii. Wybór Saudi Aramco wydaje się racjonalny również za sprawą możliwości badawczo-rozwojowych. Pewnie z powodów politycznych trudno będzie Saudyjczykom zająć istotną pozycję w handlowaniu olejem napędowym, biorąc pod uwagę konieczność importu części paliwa z Rosji.
Ciekawa wydaje się kwestia dostaw ropy od Saudi Aramco. Może było tak, że w zamian za tańszą sprzedaż rafinerii Orlen otrzymał atrakcyjną ofertę dostaw surowca. Tego jednak nie wiemy. Nie znamy tu kwot, ale można się domyślać, że z perspektywy Orlenu mógł to być udany interes przy jednoczesnym ostudzeniu oczekiwań akcjonariuszy Lotosu.
Jakie konkretne korzyści może przynieść przejęcie PGNiG przez Orlen?
Jestem w stanie sobie wyobrazić większe synergie z przejęcia Lotosu niż z PGNiG, pomijając w analizie aspekt parytetów wymiany. Tu łatwiej o wspólne zakupy ropy, politykę remontową, optymalizację w detalu, logistyce i rafinacji. Tymczasem gaz to zupełnie inny biznes. Jego dystrybucja wygląda inaczej, w grę wchodzi też handel gazem. Być może synergie pojawią się długoterminowo - np. w kontekście pracy nad wodorem. To dziś jednak trudno policzalne.
Rozmawiał Grzegorz Kowalczyk
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama