W ubiegłym stuleciu wielu ekonomistów przekonywało, że liczy się tylko to, co spółka może wnieść do własnego budżetu. Dziś takie myślenie to przeszłość, a firmy starają się mieć swój udział w naprawianiu świata

Twierdzenie uważane niegdyś za oczywistość dziś mogłyby zniechęcić potencjalnych inwestorów. Wszak przeważająca większość z nich nie chce mieć do czynienia z przedsiębiorstwem, które dla własnych korzyści jest gotowe na jawną dewastację środowiska naturalnego, lekceważenie skutków społecznych swojej działalności czy nadużywających zaufania swoich pracowników.

Wzrost za wszelką cenę

Droga do takiego modelu myślenia była jednak długa i wyboista. Przekonanie do tego, że nie warto w imię rekordowych wyników eksploatować otoczenia wokół przez całą epokę przemysłową i potem, miało marginalne znaczenie.
Bo choć w pierwszej połowie XX w. znane były już przejawy społecznej odpowiedzialności biznesu, to w większości miały osiągnąć docelowo wymierny efekt – przynieść przedsiębiorstwom i ich akcjonariuszom materialne zyski. Eksploatacyjne podejście dobrze zgrywało się z koniecznością odbudowy gospodarki po II wojnie światowej, a także rosnącym zużyciem paliw kopalnych. Świat wychodzący z kryzysu potrzebował szybkiego wzrostu, a najłatwiej go było osiągnąć często kosztem środowiska czy lokalnych społeczności.
Koncepcja ta z biegiem czasu musiała się jednak zderzyć z narastającymi oczekiwaniami obywateli. Dekolonizacja, walka z segregacją rasową czy masowy sprzeciw wobec wojny w Wietnamie stopniowo zwracały uwagę społeczeństw na nieetyczny model wielu potężnych przedsiębiorstw. Choć nie oznaczało to jeszcze, że przejdzie on na bardziej etyczne tory, stanowiło ważny początek wielu ruchów wywierających presję na biznesie.
Lata 60.–70. to także czas powstawania wielu organizacji ekologicznych. Choć ich wpływ na początku był marginalny, to szybko rosły w siłę – czego dobitnym przykładem jest obchodzony od lat 70. Dzień Ziemi czy też wprowadzony w 1986 r. dzień długu ekologicznego – moment w roku, w którym na świecie przekracza się zasoby zdolne do odnowienia w ciągu 12 miesięcy.
Na skutek rozwoju mediów masowych społeczeństwo coraz częściej dowiadywało się też o nadużyciach ze strony wielkiego przemysłu – katastrofach ekologicznych czy nieetycznym uzyskiwaniu surowców. Do świadomości społecznej przebiły się też rezultaty pracy naukowców np. kwestia dziury ozonowej powiększanej emisją szkodliwych dla atmosfery gazów.
Na skutek traumatycznych doświadczeń większą dbałość zaczął przejawiać również świat finansowy. Skutki katastrofy w elektrowni jądrowej Three Mile Island w 1979 r. zwiększyły niepokój opinii publicznej o środowisko i doprowadziły do uruchomienia w 1984 r. Amerykańskiego Forum Zrównoważonych Inwestycji (US SIF).
Z kolei wyciek ropy w Exxon Valdez w 1989 r. bezpośrednio spowodował powstanie Ceres – jednej z pierwszych organizacji zrzeszających firmy dążących do oszczędzania energii i zrównoważonego wykorzystania zasobów naturalnych przy jednoczesnej etycznej utylizacji odpadów. Cztery lata później do projektu przyłączyło się Sunoco – znajdujący się wówczas na liście największych 500 firm na świecie magazynu „Fortune” hurtowy sprzedawca paliw silnikowych.

Biznes z sumieniem

Organizacje i inicjatywy prośrodowiskowe kształtowały myślenie coraz większej rzeszy inwestorów, którzy chcieli mieć pewność, że przeznaczają środki na projekty zgodne z ich przekonaniami i bezpieczne dla społeczeństwa. Rosnące zainteresowanie inwestorów spowodowało powstanie w 1990 r. MSCI KLD 400 Social Index – pierwszego indeksu, w skład którego wchodziły akcje spółek przejawiających dbałość o kwestie społeczne i ochronę środowiska.
Coraz głośniejsze wypowiedzi akademików czy niektórych przedstawicieli rynku wraz z ostrzeżeniami naukowców krytykujących nadmierne wykorzystanie środowiska przełożyły się na działania na arenie międzynarodowej.
Za działanie wziął się ówczesny sekretarz generalny Organizacji Narodów Zjednoczonych Kofi Annan, który chciał zmienić nieco wizerunek wchodzących w skład organizacji agend uznawanych przez antyglobalistów za siedlisko bezdusznej, okrutnej w działaniach finansjery – Banku Światowego i Światowej Organizacji Handlu. W tym celu zdecydował się powołać UN Global Compact, organizację mającą na celu wypracowanie nowych, lepszych standardów dla biznesu na całym świecie, opartych na dbałości o środowisko i wysokie standardy etyczne.
Swoją działalnością wywarła wymierny wpływ na zamianę klimatu biznesowego wobec ESG – trend, który z ciekawostki stał się z czasem jedną z głównych wytycznych oceny działalności firm, a także przyszłych perspektyw przedsiębiorstwa.

Odpowiedzialność zwycięża

Dziś UN Global Compact zrzesza ponad 14 tys. firm oraz 3 tys. instytucji ze 166 krajów, które opierają swoją działalność na dziesięciu uniwersalnych zasadach z zakresu praw człowieka, standardów pracy, ochrony środowiska i przeciwdziałania korupcji. Identyfikuje wyzwań i możliwości w zakresie zrównoważonego rozwoju, udziela praktycznych wskazówek swoim członkom. Stała się największą światową platformą korporacyjnych liderów zrównoważonego rozwoju.
Działalność organizacji zyskiwała na znaczeniu wraz z rosnącą świadomością biznesu i konsumentów. Wpływ na ten fakt miały kampanie edukacyjne, ale też narastające zainteresowanie opinii międzynarodowej kwestiami ekologii i opisywanie przez naukowców antropogenicznego pochodzenia globalnego ocieplenia.
Na początku XXI w. ruszył natomiast FTSE4Good Index obejmujący nie tylko USA, ale też akcje europejskie czy japońskie. Firmy wchodzące w jego skład nie mogą być zaangażowanie w produkcję papierosów czy handel bronią. Wykluczone są też te, które w swoim portfolio mają aktywa węglowe.
Sam skrót ESG jest jednak stosunkowo nowy. Ukuto go w 2005 r. podczas odbywającej się w Zurychu konferencji Banku Światowego zatytułowanej „Who cares win” („Kto się troszczy, wygrywa”). Uczestnicy, którymi byli inwestorzy, przedstawiciele funduszy inwestycyjnych, firm consultingowych czy analitycy giełdowi, zgodzili się, że nacisk na kwestie pozafinansowe – skupione właśnie w trzech hasłach: environmental, social responsibility corporate governance – powinien być coraz bardziej zauważalny także na rynkach kapitałowych.
W odróżnieniu od działań społecznej odpowiedzialności biznesu (określanej skrótem CSR), ESG wszechstronnie dotyka wielu kwestii zrównoważonego rozwoju. Jednocześnie nie da się realizować tego podejścia doraźnie – kilkoma akcjami czy pojedynczym projektem. ESG powinno bowiem, jak podkreślają eksperci, wpisywać się w długookresową strategię firmy i być nieodłącznym elementem jej aktywności biznesowej.
Dekadę później Zgromadzenie Ogólne ONZ przyjęło „Agendę na rzecz Zrównoważonego Rozwoju 2030”. W 2015 r. wskazano na 17 głównych celów, wśród których są m.in. walka z ubóstwem, głodem i nierównościami czy zapewnienie odpowiednich standardów mieszkaniowych i sanitarnych, a także odnoszących się do szeroko rozumianej ekologii (m.in. dbanie o czystość i rozwój zasobów wodnych, przeciwdziałanie zmianom klimatycznym, wspieranie rozwoju odnawialnych źródeł energii).

Paryskie przyspieszenie

Ostatnie lata to już wysyp inicjatyw i deklaracji nawiązujących do tego dokumentu. Jednocześnie firmy już otwarcie zaangażowały się w kwestie klimatyczne. Kamieniem milowym stało się porozumienie paryskie z 2015 r. podpisane przez 188 państw oraz Unię Europejską. Deklaracja, w której podkreślono wolę ograniczenia globalnego ocieplenia znacznie poniżej 2 st. Celsjusza, a docelowo do 1,5 st. Celsjusza względem epoki przedprzemysłowej – przełomowa ze względu na liczbę i wagę sygnatariuszy – sprawiła, że cele zrównoważonego rozwoju stały się nieodłącznym elementem działalności dużego biznesu.
Kolejne firmy zaczęły ogłaszać zgodne z dokumentem uchwalonym na szczycie klimatycznym własne inicjatywy zmierzające do osiągnięcia neutralności klimatycznej w 2050 r.
Część z nich, by przekonać do siebie konsumentów i inwestorów, zapowiada nawet ambitniejsze działania. Przykładem może być zainaugurowana przez Amazon w 2019 r. inicjatywa The Climate Pledge zakładająca, że podołają one neutralności 10 lat wcześniej. Obecnie przedsięwzięcie wsparło 217 firm w tym Mercedes, Uber czy Microsoft.
Kolejne kroki dzieją się na naszych oczach. Jednym z głównych tematów tegorocznego szczytu klimatycznego był sposób finansowania zielonych inwestycji. Do zapowiedzi konkretnych państw przyłączyły się także globalne instytucje finansowe – bez nich bowiem nie wystarczy środków na modernizację konwencjonalnych źródeł energii.

Jednym z głównych kół zamachowych ma stać się stworzona przez ONZ inicjatywa Glasgow Financial Alliance for Net Zero (GFANZ) skupiająca obecnie ponad 450 instytucji finansowych z całego świata zarządzającymi aktywami przekraczającymi 130 bln dol. (na liście brak podmiotów z Polski). W ciągu najbliższych 30 lat organizacja ma zapewnić nawet 100 bln dol. wsparcia przeznaczonego na bezemisyjną gospodarkę. Oznaczałoby to zaspokojenie nawet dwóch trzecich środków niezbędnych do transformacji klimatycznej. Jak wyliczała amerykańska sekretarz skarbu Janet Yellen, globalnie może ona pochłonąć bowiem 100–150 bln dol. GRK