Minęły trzy lata, od kiedy Polska jest członkiem Unii Europejskiej i może korzystać z jej funduszy. Stanowią one znaczący impuls dla rozwoju gospodarki.

MONIKA NIEWINOWSKA

Ministerstwo Rozwoju Regionalnego

W latach 2004–2008 Polska ma do dyspozycji 12,8 mld euro. W latach 2007–2015 możemy sięgnąć po kolejne 85,4 mld euro. Te kwoty są tym większe, że w odróżnieniu od większości środków budżetowych nie są przeznaczane na zaspokojenie bieżących potrzeb, ale na wszechstronny rozwój. W tej chwili dzięki funduszom unijnym w Polsce realizowanych jest ponad 70 tys. przedsięwzięć. Oznacza to setki kilometrów zmodernizowanych dróg, systemy kanalizacji nawet w małych miejscowościach, a na wsiach przydomowe oczyszczalnie ścieków, kilkaset boisk sportowych, setki nowych urządzeń w polskich szpitalach, setki tysięcy szkoleń dla bezrobotnych i zagrożonych bezrobociem, wyższe kwalifikacje tysięcy polskich przedsiębiorców i ich pracowników, wielomilionowe inwestycje w dziesiątkach tysięcy małych, średnich i dużych przedsiębiorstw blisko w połowie sfinansowane z funduszy unijnych, nowe miejsca pracy. Czy wykorzystujemy fundusze unijne najlepiej, jak to jest możliwe? Początki były bardzo trudne. W drugiej połowie 2005 roku niemal pewne było, że nie uda się wykorzystać wszystkich pieniędzy przyznanych na lata 2004–2008. Na koniec 2005 roku Polska znajdowała się na przedostatnim miejscu pod względem efektywności wykorzystania funduszy unijnych spośród nowych krajów członkowskich. Przełom nastąpił pod koniec 2005 roku. W listopadzie powstało Ministerstwo Rozwoju Regionalnego z minister Grażyną Gęsicką na czele. Ogłosiła ona program naprawczy dla systemu wykorzystywania funduszy z UE. W ciągu pierwszych sześciu miesięcy funkcjonowania ministerstwa uproszczono wnioski, zmniejszono liczbę załączników, ograniczono obciążenia związane z raportowaniem stanu realizacji projektów oraz z ich rozliczaniem. Katalizatorem dla tempa realizacji projektów była też opracowana przez MRR nowelizacja prawa zamówień publicznych. Oprócz zmian legislacyjnych prowadzona była też praca z osobami zaangażowanymi w system obsługi funduszy unijnych – jej celem była zmiana ich stosunku do beneficjentów – z urzędowego na partnerski. Na koniec 2006 roku rozdysponowane zostały niemal wszystkie środki dostępne na lata 2004–2008, a poziom refundacji kosztów poniesionych na realizację projektów sięgnął 32,2 proc., czyli blisko 3 mld euro. Wynik ten pozwolił zażegnać ryzyko utraty części funduszy i osiągnąć piątą pozycję wśród Nowej Dziesiątki. Jeszcze do dziś nie mieści się to w głowach niektórych sceptyków. Jeszcze jednak nie czas na samozadowolenie. W tym roku zaplanowaliśmy zrefundowanie około 4 mld euro. Oznacza to konieczność mobilizacji po stronie rządowej i realizatorów projektów. W sytuacji, gdy wszystkie środki są już przydzielone, tempo refundowania zależy w dużym stopniu od tempa realizacji projektów, a więc od beneficjentów. Polskie prawo nie sprzyja inwestowaniu. Inwestorzy muszą zdobywać dziesiątki zezwoleń i zaświadczeń. Wciąż pozostaje sporo do zrobienia na polu tworzenia przyjaznych warunków do inwestowania w naszym kraju.