Refundacja nowatorskich terapii to warunek konieczny. Tylko wtedy będą ogólnodostępne, czyli będą przynosiły pożądany skutek – mówi Aleksander Kwieciński, dyrektor generalny AbbVie Polska

Innowacje to dziś słowo klucz. Co ono oznacza w przypadku państwa firmy, a dokładnie opracowywanych przez was terapii?
Innowacyjne musi być wszystko, co znajduje się w każdej naszej cząsteczce terapeutycznej. Naszym celem jest, by nie tylko działała ona szybciej i dłużej, ale też była bardziej bezpieczna dla pacjenta. Pogodzenie wszystkich tych czynników wymaga nowatorskiego podejścia.
Innowacyjny musi być też przełom w leczeniu, którego dokonujemy za pośrednictwem preparatów wprowadzanych przez nas na rynek. Jest to ważne z kilku powodów. Po pierwsze, dzięki przełomowym rozwiązaniom następuje skrócenie ścieżki rejestracyjnej dla leku, tym samym ma on szansę szybciej stać się dostępny dla chorych. Po drugie ma to wartość dla całego systemu ochrony zdrowia.
Co ma pan na myśli?
Podam przykład naszego leku opracowanego w celu leczenia przewlekłej białaczki limfocytowej. Do tej pory standardem przy tej chorobie było podawanie leków do czasu jej progresji. Zaoferowana przez nas terapia sprawia, że pacjent nie musi ich brać przez długie lata. Wystarczy, że będzie ją stosował przez rok lub dwa lata, w zależności od schematu leczenia innymi lekami. To czas, w którym jest w stanie wrócić do zdrowia, bo następuje cofnięcie objawów choroby. Nadal pacjent pozostaje oczywiście pod kontrolą lekarza, ale tylko po to, by monitorować swój stan zdrowia…

Trwa ładowanie wpisu

Nie musi więc blokować łóżka w szpitalu, które w tym czasie może zostać przeznaczone dla innego pacjenta.
Podam jeszcze inny przykład, który dotyczy innowacyjnego rozwiązania w zakresie leczenia wirusowego zapalenia wątroby typu C. Szacuje się, że zmaga się z nim wciąż 100–150 tys. pacjentów. To choroba, która może przebiegać bezobjawowo i powodować ogromne spustoszenie w organizmie. Prowadzi bowiem do marskości wątroby, a niekiedy też konieczny jest przeszczep narządu. Dotychczas leczenie WZW typu C trwało rok i wiązało się z iniekcją. Dziś dostępne są doustne terapie, które zajmują od 8 do 12 tygodni. Po ich zakończeniu pacjenci są wyleczeni.
Można więc mówić o wielu korzyściach ze stosowania innowacyjnych terapii.
Na pewno są to korzyści dla chorych, ale i społeczne, bo pozwalają pacjentom szybko wrócić do zdrowia, a co za tym idzie także na rynek pracy. Przynoszą też zyski finansowe, bo ograniczają wydatki ponoszone na przewlekle leczenie. Tym samym służba zdrowia oszczędza, ale też staje się bardziej wydolna, bo nie potrzebuje blokować dla pacjentów już tak wielu łóżek. Na koniec wspomnę jeszcze o przewidywalności kosztów terapii. Niektóre z nich mają to do siebie, że można określić termin ich zakończenia i powrotu pacjentów do zdrowia.
A co z działaniami niepożądanymi?
Przy wieloletnim leczeniu standardowymi terapiami ekspozycja na potencjalne działania niepożądane jest większa. Leczenie trwa po prostu dłużej, bardziej prawdopodobne jest też, że może nastąpić ich interakcja z lekami dotychczas przyjmowanymi przez pacjentów. Przy terapiach nowoczesnych, ograniczonych w czasie, pacjent jest przez krótszy czas narażony na potencjalne ryzyko występowania działań niepożądanych.
Czy innowacyjność idzie w parze z refundacją?
Owszem tak. Refundacja to warunek konieczny, by terapie były ogólnodostępne i przynosiły pożądane korzyści – również dla gospodarki.
Naszym celem nie jest tylko produkcja leków, ale spowodowanie, by zmieniały na lepsze życie pacjenta. Do tego potrzebna jest refundacja, którą udaje się obejmować nasze terapie. Ważne jest też, by system ochrony zdrowia był w stanie przyjąć nowe leczenie.
A jest w stanie?
Wciąż pozostaje wiele do zrobienia. W kolejnych obszarach dokonywane są jednak przełomy. Mam nadzieję, że ten trend, który przybrał na sile w pandemii, zostanie z nami na dłużej.
Z jakimi wyzwaniami mierzy się więc dziś branża?
Nie są to wyłącznie pieniądze. Dziś wyzwaniem jest wydajność systemu ochrony zdrowia. I może być tak, że nawet jak będziemy mieli innowacyjne terapie, to nie będzie komu ich zastosować.
Czy polską gospodarkę stać na innowacyjność w farmakoterapii?
Dziś już mówimy nie o tym, czy nas stać, ale że musi być nas na to stać. Gospodarka i system ochrony zdrowia to naczynia połączone. Ludzie nie będą przedsiębiorczy, jeśli nie będą w dobrym zdrowiu. Na absencji pracowników traci natomiast gospodarka. Pomóc mogą innowacyjne terapie, bo pozwalają szybciej wygrać walkę z chorobą, do tego na długie lata. Zatem nie możemy sobie pozwolić na marnowanie potencjału ludzkiego, szczególnie że coraz bardziej go brakuje.
Kryzys wywołany przez pandemię koronawirusa unaocznił, jak ważna jest współpraca wielosektorowa i dialog między decydentami, naukowcami czy wreszcie firmami farmaceutycznymi. Jak pana zdaniem ona się dziś kształtuje?
Podczas pandemii ten trend wyraźnie przyspieszył. Obecnie podejmowanie decyzji w zakresie dopuszczenia nowych terapii na rynek następuje nie tylko w oparciu o analizy medyczne, ale i rozmowy z pacjentami, ekspertami, decydentami. Istotne jest bowiem, by jak najlepiej zrozumieć potrzeby społeczeństwa i na nie odpowiedzieć.
Efekty są takie, że w niektórych dziedzinach, jak onkologii czy chorobach zakaźnych, możemy pochwalić się modelowymi w Europie rozwiązaniami w zakresie leczenia.
Polska dla firmy AbbVie to…?
Potencjał, ale i tempo wzrostu gospodarczego, które chcemy wykorzystać. To też dostęp do zaplecza w postaci kapitału ludzkiego, dobrze wykwalifikowanego i innowacyjnego. Polska to też pacjenci, którym chcemy pomóc za pośrednictwem naszych przełomowych terapii. Wreszcie nasz kraj, podobnie jak inne w Europie, mierzy się coraz bardziej z problemem starzejącego się społeczeństwa. Potrzebuje więc naszych rozwiązań.
pao
foto: materiały prasowe
Abbvie logo / foto: materiały prasowe