Polskie firmy działające w dotkniętych powodzią regionach Niemiec deklarują, że pomimo trudności utrzymują ciągłość funkcjonowania

Jednym z najbardziej poszkodowanych landów jest Nadrenia Północna-Westfalia, w której działa ok. 300 polskich firm – m.in. Forte, Amica czy Oknoplast. Jednocześnie to według statystyk największy kraj związkowy pod względem przychodów PKB, a trzeci (po Bawarii i Badenii-Wirtembergii) w zakresie przychodów z samego przemysłu. Ulokowanych jest tam zresztą najwięcej przedsiębiorstw, a swoją siedzibę ma 20 z 50 osiągających najwyższe obroty handlowe firm w Niemczech.
Przedstawiciele polskiego biznesu działającego w regionie wskazują, że w wielu przypadkach do zniszczenia ich majątku zabrakło naprawdę niewiele. – Krytyczna sytuacja wystąpiła ze środy na czwartek (14/15 lipca), gdy groziło przerwanie tamy w Heimbach. Gdyby do tego doszło, Hoesch i całe dzielnice miasta zostałyby zalane i zniszczone. Pracownicy Hoescha i firm działających na terenie zakładu zabezpieczali samochody, wózki widłowe i wartościowy sprzęt – mówi Małgorzata Hulisz, kierownik działu marketingu w grupie Sanplast produkującej m.in. wanny i kabiny prysznicowe. Do grupy należy obecna w Niemczech marka Hoesch z siedzibą w Kreuzau.
Jak dodaje, w mieście i okolicznych gminach zniszczone są drogi i wiadukty, a część autostrad wyłączono z ruchu. Przekłada się to na utrudnione procesy logistyczne. O kłopotach z dostępem do infrastruktury opowiadają też niemieckie firmy. Przykładowo BASF SE – największy na świecie producent chemikaliów – informował o opóźnieniach w odbiorze towarów za pośrednictwem barek i pociągów. Powodzie uszkodziły bowiem ponad 80 stacji kolejowych i 600 km torów, a firma znajduje się w Ludwigshafen am Rhein w Nadrenii-Palatynacie – regionie również silnie dotkniętym przez powodzie.
– Powódź spowodowała spore utrudnienia w ciągłości dostaw nie tylko dla zalanych regionów, ale także dla innych części Niemiec. Przesyłki klientów z landów niedotkniętych powodzią utknęły w magazynach oddziałów wysyłających, niektóre auta liniowe nie dojechały na czas lub zdarzały się sytuacje, że w ogóle nie dojechały. Nadal należy liczyć się z opóźnieniami wynikającymi z sytuacji pogodowej. Firma Raben nie poniosła strat w magazynach w Niemczech, nasze lokalizacje nie są zalane, przesyłki naszych klientów są bezpieczne. Niestety mamy jednak informacje o stratach od naszych klientów – mówi Aleksander Kroll, dyrektor operacyjny sieci drogowej w zajmującej się logistyką Grupie Raben, której centrala znajduje się pod Poznaniem.
Z problemami boryka się zresztą cała gospodarka zalanych landów. RWE – największy niemiecki producent energii – informował w sobotę, że jego kopalnia odkrywkowa w Inden i elektrownia węglowa Weisweiler zostały poważnie dotknięte, dodając, że po ustabilizowaniu się sytuacji elektrownia pracowała z mniejszą mocą. Odbudowanie strat zajmie wiele miesięcy. Przewiduje się, że np. naprawa zniszczonych rur gazowych potrwa do Bożego Narodzenia.
Okazuje się jednak, że negatywne skutki powodzi odczują przede wszystkim przedsiębiorstwa związane z handlem detalicznym i hotelarstwem. Doszczętnie zniszczone zostały dziesiątki hoteli i restauracji. Bad Neuenahr-Ahrweiler w wulkanicznym regionie Eifel jest jednym z obszarów najbardziej dotkniętych przez silne burze, które od środy zabiły niemal 200 osób w Niemczech. Na 30-tysięcznym uzdrowisku, słynącym z kąpieli termalnych i turystyki wellness, skutki powodzi pozostawią głębokie blizny. Zlokalizowane tam hotele dopiero się otworzyły po miesiącach lockdownu.
– Wstępne dane szacują straty spowodowane powodzią w Niemczech w ostatnich dniach na około 12–15 mld euro. W skali całej Unii Europejskiej jest to prawdopodobnie około 40–50 mld euro. Natomiast w skali całego roku te straty mogą być kilka razy większe – zakładam, że w tym roku wyniosą one 200–300 mld euro – ocenia prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista Business Centre Club. Jak dodaje, choć problemy nie powinny znacząco przełożyć się na polsko-niemiecki handel, to mogą nieść inne odczuwalne konsekwencje. – W ostatnich miesiącach mamy w Polsce silny wzrost cen materiałów budowlanych, szczególnie drzewa. Powodzie i remonty podtrzymają ten wzrost cen. Ogólny wpływ na eksport i import będzie jednak niewielki. Polska będzie miała nadal nadwyżkę w handlu z Niemcami – podkreśla.
Eksperci prognozują, że odbudowa gospodarki może stanowić dużą szansę dla polskich firm działających na zachodzie Niemiec. Rząd niemiecki zaoferował już ponad 300 mln euro pomocy, którą objęte mają zostać m.in. małe przedsiębiorstwa.

Powódź może wpłynąć na wybory

Wpływu naturalnych katastrof na politykę w Niemczech nie można lekceważyć. Powódź w 2002 r. postrzega się jako jeden z czynników, który pomógł w reelekcji ówczesnego kanclerza Gerharda Schroedera. Kiedy tylko wylała Łaba, socjaldemokrata natychmiast udał się na dotknięte powodzią tereny. Dla porównania jego kontrkandydat – Edmund Stoiber – w taką podróż wybierał się aż tydzień, zbierając głosy krytyki za zbyt późną reakcję w tak wrażliwej sprawie.
Nie inaczej może być tym razem. Kiedy sondażownia Civey spytała Niemców, który z polityków ubiegających się o fotel szefa rządu lepiej zarządza kryzysem podczas katastrofy naturalnej, 41 proc. respondentów wskazało na wicekanclerza Olafa Scholza z Socjaldemokratycznej Partii Niemiec. Armin Laschet, premier Nadrenii-Westfalii namaszczony na następcę Angeli Merkel, zebrał tylko 26 proc. głosów. Co ciekawe jednak, w zestawieniu najsłabiej wypadła Annalena Baerbock, współprzewodnicząca Zielonych – partii najmocniej akcentującej w programie ochronę środowiska. Pomimo że polityk przerwała urlop, aby pojechać na tereny dotknięte powodzią, wskazało ją tylko 24 proc. respondentów.
Co więcej, na Lascheta spadły gromy po tym, jak dopatrzono się, że śmiał się razem z kolegami podczas wystąpienia prezydenta Franka-Waltera Steinmeiera o pomocy dla powodzian (polityk stał parę metrów z tyłu, wewnątrz budynku, mógł nie wiedzieć, że zmieścił się w kadrze kamery). Na tym tle – komentowała Mona Jaeger z „Frankfurter Allgemeine Zeitung” – Olaf Scholz jest jak „Persil polityki” – przewidywalny.
Na efekt powodzi w sondażach przyjdzie pewnie jeszcze poczekać. Na razie w badaniach opinii publicznej prowadzi CDU, partia Angeli Merkel (26 proc.); na drugim miejscu są Zieloni (18 proc.), a socjaldemokraci – na trzecim (16 proc.).
Jakub Kapiszewski