Największa firma działająca w Polsce w branży drogowej i kolejowej zamierza zdobyć rynki m.in. w Niemczech i w Czechach

- Chcemy dalej być liderem w Polsce, ale musimy się dywersyfikować i rozwijać jednocześnie. Chcemy wyjść na rynki zagraniczne, żeby dać sobie szanse dalszego zwiększania przychodów i poszerzania rynku, gdyby kiedyś w Polsce przyszły trudniejsze czasy dla branży budowlanej – mówi DGP prezes Budimeksu, Artur Popko. Spółka od początku roku zaczęła intensywne prace nad wejściem na rynki poza Polską – na razie do Niemiec, Czech i na Słowację. Przygotowywane są struktury, które umożliwią ekspansje. Wprawdzie za naszą zachodnią granicą Budimex działa od 40 lat przy produkcji elementów betonowych, ale teraz chcemy tam również pozyskać kontrakty infrastrukturalne. W ostatnich tygodniach firma zaczęła już składać pierwsze oferty w publicznych przetargach na realizacji inwestycji drogowych i kolejowych w Niemczech i w Czechach. Ten rok ze względu na przejście między perspektywami unijnymi będzie trudny w tych krajach z uwagi na ograniczoną ilość przetargów. Widać też sporą rywalizację i presję cenową. Zakładamy jednak, że w przyszłym roku zdobędziemy kontrakty zagraniczne o wartości minimum kilkuset mln zł. Liczymy głównie na projekty w Niemczech i w Czechach. Skupiamy się na zleceniach dotyczących infrastruktury drogowej i kolejowej, czyli w tym, w czym jesteśmy bardzo dobrzy w Polsce – mówi Popko. Przyznaje, że w przypadku Niemiec, gdzie konkurencja jest bardzo duża, Budimex będzie składał oferty zarówno dla inwestorów publicznych jak i prywatnych.

Zaznacza, że spółka chce wykonywać w dużej części prace na rynkach zagranicznych własnymi zasobami ludzi i sprzętem. Firma przyznaje, że w Polsce mamy złe doświadczenia ze zleceniami dużej części kontraktu mniejszym spółkom. Problemy z realizacjami przedsięwzięć drogowych w tej formule mieli np. wykonawcy z Włoch i Chin. Spółka przyznaje za to, że za granicą będzie poszukiwać równorzędnych partnerów, z którymi mogłaby zakładać konsorcjum, startować w postępowaniach i dzielić się konkretną częścią zadania.

Budimex myśli także o rynku litewskim, gdzie dotąd prowadzi jedyną dużą inwestycję zagraniczną – budowę dużej elektrociepłowni i spalarni w Wilnie. – Teraz patrzymy też, czy będziemy konkurencyjni na kontraktach drogowych i kolejowych – przyznaje Popko.

Dotychczas polskie firmy budowlane – zarówno te z krajowym kapitałem, jak i te, w które zainwestowały koncerny zachodnie – rzadko próbowały walczyć o zlecenia zachodnie. Jednym z takich nielicznych śmiałków jest spółka Porr Polska, która wywodzi się z trzech połączonych firm – Hydrobudowy 6, Płockiego Przedsiębiorstwa Robót Mostowych, Warszawskiego Przedsiębiorstwa Robót Drogowych. W 2013 r. jeszcze jako spółka Bilfinger Infrastructure firma wyruszyła na podbój Skandynawii. Polski oddział zrealizował m.in. kilka mostów w Norwegii.
Doktor Damian Kaźmierczak, główny ekonomista Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa, przyznaje, że ekspansja zagraniczna to naturalna droga rozwoju dla największych krajowych firm budowlanych. – Tylko one dysponują odpowiednim potencjałem wykonawczym, organizacyjnym i ekonomicznym, aby skutecznie konkurować z firmami zagranicznymi na ich rynkach macierzystych. Ogrom inwestycji do zrealizowania w Polsce nie motywuje mniejszych przedsiębiorstw do wychodzenia za granicę – mówi.
Według Kaźmierczaka strategia ekspansji Budimeksu na rynkach zagranicznych powiedzie się, jeśli będzie długofalowa. – W krótkim terminie nie uda mu się bowiem pozyskać kontraktów na zagranicznych rynkach zamówień publicznych, które uchodzą za bardzo zamknięte na nowe podmioty z zagranicy. Uważam, że spółka najpierw będzie musiała rozpocząć od mniejszych kontraktów, żeby zdobyć zaufanie tamtejszych zamawiających, a następnie stopniowo przechodzić do coraz większych zleceń – dodaje.
Kaźmierczak przyznaje, że próby wychodzenia dużych podmiotów poza Polskę wynikają też z chęci uniezależnienia się od wahań koniunktury na polskim rynku budowlanym, które co jakiś czas destabilizują funkcjonowanie krajowych firm o wąskiej specjalizacji i słabszych fundamentach finansowych. – Ogromne trudności, które napotykają polskie firmy, aby zaistnieć za granicą, dobitnie pokazują z kolei, jak łatwo jest zdobyć kontrakt na naszym rynku budowlanym przez zagraniczne firmy bez większego doświadczenia i odpowiedniego potencjału do realizacji skomplikowanych projektów infrastrukturalnych. Moim zdaniem ta nadmierna otwartość naszego rynku wymaga niezwłocznego i skutecznego uregulowania – mówi Kaźmierczak. W ostatnim czasie Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad dyskutuje z rządem na temat stworzenia systemu certyfikacji, który wymagałby m.in. spełnienia określonych warunków, by można było startować u nas w przetargach.