Greenpeace złożyła do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie wniosek o wstrzymanie wykonania koncesji dla Turowa
Obowiązek postawienia po czeskiej stronie stacji pomiarowych monitorujących zanieczyszczenie środowiska, przekazywanie na bieżąco sąsiadom informacji o skutkach wydobycia węgla, stworzenie specjalnego funduszu, z którego miałyby być finansowane projekty środowiskowe, np. uzdatniania wód gruntowych na pograniczu, oraz dodatkowo ok. 50 mln euro, które Polacy mieliby wydać na inwestycje u Czechów – to propozycje, które znalazły się w umowie w sprawie kopalni w Turowie. Dzisiaj kilkudziesięciostronicowy dokument ma dotrzeć do polskiego rządu. W lutym Czesi złożyli skargę na Polskę do unijnego trybunału (TSUE) w związku z przedłużeniem koncesji dla kopalni Turów. W maju trybunał nakazał natychmiastowe jej zatrzymanie do czasu rozpatrzenia sprawy. Polska argumentuje, że nie może tego zrobić i negocjuje z Czechami umowę, która ma pozwolić na wycofanie skargi przez Pragę. W międzyczasie Czesi zawnioskowali o 5 mln euro kary dla Polski za każdy dzień pracy Turowa.
Z naszych rozmów z Czechami wynika, że jest szansa na wycofanie skargi jeszcze przed wakacjami. – Jeżeli Polska zrobi pierwszy krok, udowadniając dobrą wolę, to jest to możliwe – zapewnia DGP Martin Půta, hejtman (odpowiednik marszałka) libereckiego kraju, który brał udział w negocjacjach z polską stroną. Jak ustalił DGP, spór mógł zakończyć się wiele miesięcy wcześniej. Dotarliśmy do pisma z 23 listopada 2020 r., które czeski wiceminister środowiska Vladislav Smrž przesłał polskiemu resortowi klimatu i środowiska. Już ten dokument zawierał wyliczenie kosztów związanych ze szkodliwym, zdaniem Czechów, oddziaływaniem polskiej kopalni na kraj liberecki: w sumie ok. 70 mln euro m.in. na budowę zastępczego źródła zaopatrzenia w wodę pitną w Uhelnie oraz monitoring środowiskowy do 2044 r. – Odpowiedzi nie otrzymaliśmy – mówi nam Petra Roubíčková, rzeczniczka czeskiego resortu klimatu. Na połączonym posiedzeniu komisji sejmowych z końca marca tego roku odpowiadający za sprawy geologiczne wiceminister klimatu i środowiska Piotr Dziadzio odnosił się do tego pisma. Listę proponowanych projektów nazwał „koncertem życzeń”. Ale przyznawał, że „gdybyśmy zainwestowali i wydali te pieniądze, to być może strona czeska by po prostu powiedziała: dobra, to my nie wnosimy uwag do kontynuacji eksploatacji węgla w Turowie”.
Nasz resort klimatu dziś spodziewa się od strony czeskiej projektu porozumienia, którego podpisanie może nas uratować przed milionowymi karami
TSUE i pozwoli na kontynuację działalności kopalni w Turowie, która zaopatruje ważną systemowo elektrownię. Z informacji DGP wynika, że Polska już kilka miesięcy temu mogła zażegnać spór, bo już wtedy Czesi słali konkretne wyliczenia kosztów zmniejszających wpływ kopalni.
– Od momentu intensyfikacji podnoszenia tematu przez stronę czeską na przełomie lat 2019/2020 strona polska nie tylko pozostawała w nieustannym kontakcie z Republiką Czeską ws. wpływu działalności KWB Turów, ale również wielokrotnie proponowała szukanie polubownego porozumienia – zapewnia w odpowiedzi na pytania DGP nasz resort klimatu i środowiska.
Poza wpływem polskiej kopalni na poziom wód Czesi w swojej skardze podnieśli wiele wątpliwości prawnych w sprawie procesu koncesyjnego w Polsce, co wytykała już wcześniej Komisja Europejska. Tu ministerstwo odpowiada, że „wady prawne polskich
przepisów środowiskowych, na które zwracała uwagę Komisja Europejska i na które w skardze do TSUE powoływali się Czesi, to wady, które zostały usunięte”.
Chodzi o nowelizację ustawy o udostępnieniu informacji o środowisku i jego ochronie, udziale społeczeństwa w ochronie środowiska oraz o ocenach oddziaływania na środowisko. Problem w tym, że ustawa została uchwalona dopiero w marcu tego roku i Komisja Europejska nie zamknęła jeszcze postępowania z 2018 r. przeciwko Polsce w sprawie naruszenia unijnego prawa. Powstaje też pytanie, czy instytucje unijne nie mogą podważać decyzji wydanych na podstawie starych przepisów, nawet gdyby Czesi wycofali skargę. Zdaniem niektórych
prawników, z którymi rozmawiał DGP, nie jest to wykluczone, choć raczej mało prawdopodobne.
Co więcej, nowe polskie przepisy o ocenach oddziaływania na środowisko, choć nadal krytykowane, zwiększają uprawnienia organizacji ekologicznych w postępowaniach środowiskowych. I tak Greenpeace poinformowała DGP, że właśnie złożyła do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie wniosek o wstrzymanie wykonania koncesji dla Turowa do 2044 r., podpisanej przez ministra klimatu pod koniec kwietnia tego roku i ponowne rozpatrzenie koncesji. Anna Meres z tej organizacji wskazuje, że Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska 31 maja ponownie przedłużyła rozpatrywanie odwołania w sprawie decyzji środowiskowej dla Turowa ze stycznia 2020 r. Wnioski w sprawie koncesji złożą do sądu zapewne też inne organizacje pozarządowe.
Sprawa koncesji dla Turowa i sporu z Czechami ma długą i burzliwą historię. Koordynator projektów w Fundacji „Rozwój TAK – Odkrywki NIE” Kuba Gogolewski mówi DGP, że władze Liberca od początku wskazywały, iż modelowanie działalności polskiej odkrywki pokazuje ubytek wód podziemnych i że w związku z tym trzeba będzie odtworzyć źródła wody pitnej i potrzebne będą na to nakłady. – Mimo że we wrześniu 2015 r. w decyzji określającej zakres raportu środowiskowego Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska zobowiązała PGE do analizy i opisu wpływu na wody podziemne po stronie czeskiej, strona polska dosyć mocno negowała ten wpływ i to się stawało zadrą między dwoma krajami – mówi Gogolewski.