Aby skorzystać na zielonej transformacji, polski przemysł powinien być już w blokach startowych, ale na właściwe decyzje nie jest jeszcze za późno.

Jak jawi się Polska z perspektywy dużej międzynarodowej firmy, która stara się wpisywać w trendy związane z rewolucją technologiczną i zieloną transformacją gospodarki?
Polski rynek jest o tyle atrakcyjny, że z jednej strony jest częścią jednolitego rynku UE, a z drugiej będzie realizować założenia Europejskiego Zielonego Ładu. Jednocześnie jest też wciąż mało nasycony, jeśli chodzi o nowe technologie i zielone innowacje. Optymista powie, że to szansa. Pesymista, że zapóźnienie. Faktem jest, że w rankingach nowoczesności gospodarek Polska ląduje wciąż w tyle. Zarówno pod względem kapitałowym, jak i pod względem wiedzy czy struktur wspierających rozwój dynamicznej cyfrowej gospodarki mamy wiele do zrobienia.
Co musi się stać, żeby nasz rynek był oceniany jako przyjazny z punktu widzenia zielonej czy też technologicznej awangardy biznesu?
Potrzebna jest przede wszystkim zmiana podejścia do inwestycji. Trzeba się przestawić na modele biznesowe, w których zyski są bardziej odłożone w czasie, a przy tym odporne na rewolucyjne zmiany warunków rynkowych. Ale zmiany nie przyjmą się bez społecznej legitymacji. Zwroty w stronę neutralności klimatycznej czy cyfryzacji muszą być postrzegane jako szansa zarówno dla firm, jak i ich otoczenia, a nie zło konieczne.
Które segmenty polskiej gospodarki mogą na zielonej rewolucji zyskać najwięcej?
Nie ma branży, którą ta transformacja ominie. Ale są takie, które zawsze były liderami tego typu zmian i można się spodziewać, że podobnie będzie także tym razem. Np. przemysł samochodowy, maszynowy, sektor farmaceutyczny, chemiczny czy lotniczy. Ważnym obszarem ekspansji nowych technologii będą na pewno branża budowlana czy transport publiczny.
Odpowiedzialność za zrównoważony rozwój muszą też wziąć same firmy technologiczne. Siemens już kilka lat temu ogłosił, że do 2030 r. chcemy być firmą zeroemisyjną, a do 2050 neutralny klimatycznie ma być cały nasz łańcuch wartości i cały cykl życia produktów, również po zakończeniu użytkowania. Podobne deklaracje przyjęło wielu innych przedstawicieli branży. Nasza lokalna strategia ogłoszona na 30-lecie obecności w Polsce skupia się w równym stopniu na zrównoważeniu własnej działalności, co transformacji cyfrowej i energetycznej naszych klientów.
W łańcuchu wartości w ramach zielonej gospodarki Polska jest na peryferiach. Trafia do nas stosunkowo wąski wycinek korzyści z nowych sektorów. Wdrożenie wielu innowacji wymaga zakupu technologii czy kluczowych komponentów z rynków zewnętrznych. Na ile transformacja może być dla nas dźwignią, która nas w tej globalnej hierarchii podciągnie do góry?
Szansą dla Polski są zawirowania wywołane przez pandemię. Światowe koncerny szukają możliwości dywersyfikacji produkcji, aby uodpornić się na zaburzenia dostaw w przyszłości. Wiele firm wraca do zasady, by krytyczne ogniwa łańcucha wartości lokalizować bliżej rynków zbytu. Europa Środkowa, w tym Polska, mają szansę odegrać w tym procesie pewną rolę. Pytanie brzmi, czy nasz przemysł okaże się wystarczająco dobrze przygotowany. Bo prawda jest taka, że żeby skorzystać na zmianach, o których mówimy, musielibyśmy być już w blokach startowych.
Okaże się?
Niestety, według naszego wskaźnika Digi Index, który mierzy poziom cyfryzacji firm produkcyjnych, z polskim rynkiem nie jest pod tym względem najlepiej, choć różnie to wygląda w zależności od branży. Małe i średnie polskie przedsiębiorstwa uzyskały przeciętnie 1,9 punktu na 4. Ale nie wszystko stracone, koniunktura wciąż jest sprzyjająca i nie jest za późno, żeby podjąć właściwe decyzje i wpisać się w nowo powstający łańcuch dostaw. Nie sądzę, by nawet duża polska firma była w stanie w 100 proc. przejąć produkcję czy usługi na rzecz niemieckiego kontrahenta, ale 30 proc. jest już w naszym zasięgu.
Pandemia stała się okazją do zakwestionowania wielu dogmatów. Ostatnio mogliśmy obserwować dyskusje nad uchyleniem ochrony patentowej szczepionek. Może inne egzystencjalne wyzwanie dla ludzkości, jakim jest zmiana klimatu, i związana z nim potrzeba szybkiego upowszechnienia niskoemisyjnych technologii, wymaga podobnej gotowości do zawieszenia reguł, do których jesteśmy przyzwyczajeni?
W jakimś zakresie to już się dzieje za pośrednictwem technologicznych partnerstw. To właśnie w ten sposób najczęściej upowszechniają się dziś technologie – nie poprzez zakup patentu, a przez transfer wiedzy i umiejętności. Firmy międzynarodowe stosują taki model w wielu krajach.
Tylko czy nie trzeba iść krok dalej?
Mamy także przypadki rezygnacji z zysku czy z wysokich marż przez firmy, które są liderami technologicznymi. Tego typu praktyki mogą nabrać znaczenia choćby jako element wsparcia państw rozwijających się. Najbardziej progresywne firmy przyjmują w ślad za ekonomistami, że to nie wzrost gospodarczy, ale szerzej rozumiany rozwój jest najważniejszym wskaźnikiem gospodarczym. Nie polega to na tym, żeby ogłosić, że ja już nie chcę zarabiać, ale coraz częściej są zadawane pytania: ile chcę zarabiać, jak długo i na czym. Bardzo ważną rolę będą miały pod tym względem do odegrania rynki finansowe: zmieniające się oczekiwania udziałowców i ich rola w kształtowaniu polityki firm, a z drugiej strony coraz większa rola opinii publicznej jako interesariusza. Kibicuję tym tendencjom, bo bez nich rewolucja, której potrzebujemy, aby zatrzymać zmianę klimatu, przyjdzie za późno.