Niemal każdy rząd chce wykorzystać pocovidową odbudowę do uporządkowania zaniedbywanych latami spraw, w tym wprowadzenia dużych strukturalnych zmian. Widać to nie tylko w polskim Nowym Ładzie, ale też w innych podobnych programach.

Co do najważniejszych celów panuje niemal powszechna zgoda: plany odbudowy mogą różnić się niuansami, ale zawsze znajdą się w nich pomysły, jak odtworzyć miejsca pracy (i stworzyć nowe) za pomocą inwestycji publicznych, najczęściej w infrastrukturę i szeroko rozumiany zielony sektor. Można to finansować albo zwiększonym długiem (robi tak większość), albo podwyżką podatków (na razie wyjątki). Ludziom ma się żyć lepiej nie tylko dlatego, że mają pracę i zarabiają, ale też jakość usług publicznych ma się poprawić, w szczególności opieki zdrowotnej. No i stawiamy na cybernowoczesność: pandemia pokazała, jak istotne są gospodarka cyfrowa i rozwój technologii, więc nie ma siły – to też musi się znaleźć wysoko na liście priorytetów.
Najczęściej budując pocovidowe strategie, rządy chcą załatwić przy okazji swoje zobowiązania, jakie wynikają z klimatycznego porozumienia paryskiego z 2015 r. A ponieważ porozumienie ratyfikowała cała Unia Europejska (w tym Polska), a Stany Zjednoczone właśnie ponownie do niego przystąpiły, zieleń w programach odbudowy jest kolorem dominującym. Zielone strategie znajdziemy więc i we francuskim „France Relance” (Francuzi w tym segmencie chcą wydać 30 mld euro), i w niemieckim „Zukunftspaket” (budżet to 40 mld euro), ale też w planie odbudowy amerykańskiego prezydenta Joego Bidena jest niemało zielonych wątków. Polski Nowy Ład nie będzie wyjątkiem, choć może się nieco różnić w doborze priorytetów. Dla Niemców najważniejsze są energia odnawialna i technologie z nią związane oraz elektromobilność. Francuzi na pierwszym miejscu stawiają elektromobilność, ale jest tam też sporo o dekarbonizacji gospodarki. O zwiększeniu „elektryfikacji” gospodarki mówi też plan Bidena, deklarując dokonanie transformacji energetycznej w stronę zielonych technologii, ale plany modernizacji energetyki znajdziemy też w projektach niemieckich i francuskich, choć różnią się one skalą. O ile we „France Relance” zapisano na to 6,7 mld euro, o tyle już w niemieckich planach jest mowa o 2 mld euro. Co może być ważne dla nas? Zapewne czyste powietrze i dążenie do gospodarki niskoemisyjnej. Tropem może tu być Krajowy Plan Odbudowy, który umieszcza zieloną energię i czysty transport dość wysoko na liście. Z niego wiemy również, ile polski rząd chce uszczknąć z unijnego funduszu odbudowy na te cele. To w sumie 12,5 mld euro.
Inny obszar, który rządy próbują uporządkować przy okazji pocovidowej odbudowy, to sprawy podatków, a konkretnie rozłożenia obciążeń podatkowych. Choć trzeba od razu zastrzec, że nie zawsze chodzi tu o proste zabranie bogatym, by dać biednym, poszczególne rządy mają swoje konkretne cele, które chcą przy okazji osiągnąć. Amerykanie, podwyższając podatki dla korporacji, chcą zapewnić dodatkowe pieniądze na sfinansowanie inwestycji publicznych (w tym infrastrukturalnych), ale też skłonić do powrotu firmy, które opuściły USA w poszukiwaniu bardziej przyjaznej rezydencji podatkowej. Administracja Bidena wyszła z założenia, że nie ma sensu wdawać się w szkodliwą konkurencję podatkową, i ogłosiła zamiar wprowadzenia tzw. global minimum tax, czyli opodatkowania dochodów uzyskanych poza granicami USA. Ma to sprawić, że przenoszenie działalności do innych krajów nie będzie się opłacać, czyli skłoni przedsiębiorstwa do powrotu.
Niemal identyczny cel znajdziemy też we „France Relance”, choć zastosowana metoda będzie odwrotna. Plan przewiduje przeznaczenie 1 mld euro na reshoring przedsiębiorstw (czyli przenoszenie fabryk do kraju macierzystego) i ma to się odbywać w strategicznych sektorach, takich jak farmaceutyki i IT. A wsparciem tego planu ma być obniżanie podatków w kraju. Francuski CIT ma spaść do 25 proc. w 2022 r. z 28 proc. obecnie. W ten sposób Francuzi chcą załatwić dwie sprawy jednocześnie: poprawić konkurencyjność własnego przemysłu i zapewnić dodatkowe miejsca pracy w kraju.
Jeśli dokładnie wczytać się w pomysły, jakie mają autorzy naszego Nowego Ładu, to w sumie projekt ulgi na powrót abolicji dla podatników, którzy za granicą ukryli majątki, czy ryczałtu od zagranicznych dochodów mieszczą się w tym samym katalogu. Polska – podobnie jak Francja – zamierza przy tym stosować strategię marchewki, a nie kija, ale generalnie chodzi o repatriację kapitału, dokładnie jak w planie Bidena. Wszystko po to, by zwiększać potencjał gospodarki przez stworzenie nowych miejsc pracy.
Ten sam cel przyświeca najczęściej opisywanym rozwiązaniom z tworzonego jeszcze Nowego Ładu, czyli reformie klina podatkowego. Sytuacja, w której niskie dochody są obciążone podatkami i składkami bardziej niż wysokie (w niektórych przypadkach), to nasz nierozwiązany od lat problem. Wysokie koszty pracy zniechęcają do legalnego zatrudnienia zarówno pracowników, jak i pracodawców. Chodzi o to, żeby tak zmniejszyć obciążenia, by można było więcej zarabiać, pracując legalnie, jednocześnie nie zwiększając kosztów pracy. Do tego się sprowadza m.in. pomysł radykalnego podniesienia kwoty wolnej w PIT. To może wspierać tworzenie nowych etatów dla osób, które na pandemii ucierpiały najbardziej, i zapobiegać powstawaniu szarej strefy. Równocześnie miałoby wzrosnąć opodatkowanie i oskładkowanie wysokich dochodów, by zapewnić reformie budżetową neutralność – a takie deklaracje składa minister finansów Tadeusz Kościński.