Polska ma szansę zyskać na przemianach na rynku cukru. Do tego potrzebne są jednak zmiany nie tylko w fabrykach, ale i na polach. Produkcja musi stawać się coraz bardziej efektywna - mówi Roman Kubiak, prezes zarządu Pfeifer & Langen Polska SA

Jaki był ubiegły rok dla branży?
Nieprzewidywalny i zaskakujący. Przede wszystkim pod względem produkcji, która zapowiadała się bardzo dobrze, a skończyła znacznie poniżej prognoz.
Z jakiego powodu?
Plony korzeni buraka były na podobnym poziomie jak w latach ubiegłych, jednakże z powodu niesprzyjających warunków pogodowych w okresie wegetacji buraki miały niską zawartość cukru – poniżej 16 proc. To z kolei było powodem znacznie mniejszej produkcji cukru, niestety również przy wyższych kosztach fabrykacji niż planowano to jeszcze na początku kampanii cukrowniczej.
Co było przyczyną tego wzrostu?
Wyższe koszty produkcji cukru w cukrowniach to jeden problem, ale musimy pamiętać, że cena za jedną tonę buraków jest także uzależniona od zawartości w nich cukru. Dlatego aby nie dopuścić do pogorszenia rentowności uprawy i ewentualnego ograniczenia ich produkcji w kolejnych latach, w uzgodnieniu z plantatorami dokonaliśmy odpowiedniego zwiększenia ceny buraków.
Ile wyprodukowano cukru w ubiegłym roku w Polsce?
Szacunki zakładały 2,25–2,3 mln ton, a wy produkowano łącznie ok. 1,99 mln ton.
Co to oznacza w praktyce?
To nadal więcej niż wynosi zapotrzebowanie krajowe, które jest szacowane na poziomie 1,6 mln ton. Nadwyżkę produkcji ponad potrzeby krajowe producenci cukru mogą jednak eksportować do innych państw UE, a także poza UE. Po uwolnieniu rynku cukru w 2017 r. ceny drastycznie spadły, a wielu producentów odpowiednio obniżyło ceny buraków. W konsekwencji ich areał uprawy zmniejszył się do tego stopnia, że w kilku przypadkach za granicą zdecydowano o zaprzestaniu produkcji. W czasie tegorocznej kampanii cukrowniczej łączna produkcja cukru w UE była niższa niż konsumpcja.
Branża cukrownicza w Polsce lepiej poradziła sobie z tym problemem. Jesteśmy dziś regionem, gdzie po uwolnieniu rynku cukru w 2017 r. areał upraw i odpowiednio produkcja cukru uległy zwiększeniu. Powinniśmy zrobić wszystko, aby ten trend utrzymać.
Dlaczego?
Polska ma szansę na tym skorzystać, zapełniając niszę powstałą po wycofaniu się innych graczy z rynku. Buraki cukrowe to surowiec, który można wykorzystywać tylko lokalnie, ponieważ ze względu na dużą zawartość wody niemożliwy jest jego przewóz na dalsze odległości. Nie można go np. importować z odległych regionów, jak w przypadku zbóż czy rzepaku. Dlatego to pewne źródło dochodów dla gospodarstw rolnych.
A co z cukrem z krajów trzecich? Czy on nie jest w stanie wypełnić tej niszy, i to taniej niż polscy producenci?
Mamy oczywiście w Europie rafinerie dla cukru trzcinowego, m.in. we Francji, Włoszech, Bułgarii, a nawet w Polsce. Trzeba jednak pamiętać, że taki cukier jest opłacalny, gdy zostanie sprowadzony do Europy po preferencyjnej stawce celnej. Możliwości w tym względzie są jednak ograniczone. UE dba o swoich producentów cukru i plantatorów buraka, dlatego chroni rynek przed nadmiernym zalewem cukru trzcinowego, stosując odpowiednie cła importowe.
Zatem Polska ma szansę skorzystać na tej sytuacji?
Zdecydowanie tak. By tak się stało, trzeba jednak cały czas minimalizować koszty w łańcuchu produkcji cukru, czyli od pola do silosu. My to robimy już od kilku lat. Jednak przed producentami stoją też inne wyzwania. Konsumenci oczekują produkcji przy zastosowaniu takich metod, które będą jak najmniej obciążały środowisko naturalne, i to zarówno w fabryce, jak i na polu. To dziś rodzi wyzwania w obu tych obszarach.
Jakie w związku z tym inwestycje planuje firma?
Przede wszystkim takie, których celem jest znaczne ograniczenie wpływu naszej produkcji na środowisko naturalne, jak budowa oczyszczalni ścieków, drastyczne zmniejszenie zużycia energii cieplnej i elektrycznej, a także stosowanie czystych źródeł energii. Planujemy także wzrost mocy przerobowych poprzez rozbudowę fabryki w Miejskiej Górce, co umożliwi dalszy wzrost areału uprawy buraków, a także kolejne inwestycje w kierunku automatyzacji i digitalizacji procesów.
Czy to oznacza też mniejsze ceny dla plantatorów?
Nie tędy droga. Uprawa buraków cukrowych musi być opłacalna dla gospodarstw rolnych. Chodzi o znalezienie i wdrożenie takich metod uprawy, które pozwolą uzyskać wyższy plon z hektara bez konieczności zwiększania nakładów czy kosztów. Podam przykład: w wielu regionach kraju problemem jest niedostateczna ilość wody. Trzeba więc postawić na takie metody agrotechniczne, które oszczędzą wilgoć w glebie, a jednocześnie będą mniej energochłonne i przez to tańsze. Odpowiedzią może być metoda strip-till, czyli uprawa pasowa. Polega ona na tym, że w czasie jednego przejazdu agregatem uprawowym przez pole następuje głębokie wzruszenie gleby (ale tylko w tym miejscu, gdzie zostanie wysiany burak), aplikowane są potrzebne nawozy oraz następuje wykonana uprawa przedsiewna i siew. Zużycie oleju napędowego jest w tym systemie uprawy nawet o połowę niższe niż w systemie tradycyjnym, a to ma istotny wpływ na koszty uprawy oraz zmniejszenie obciążenia dla środowiska.
A jakie zmiany czekają wasze cukrownie?
Tak jak już wcześniej powiedziałem, ważne jest zmniejszenie uciążliwości naszych zakładów dla środowiska, zwiększanie skali produkcji oraz zastosowanie nowoczesnych metod zarządzania.
Jakie wydatki się z tym wiążą? Ile firma zamierza zainwestować w Polsce?
Rozbudowa i modernizacja fabryki oraz budowa automatycznego magazynu cukru w Środzie Wielkopolskiej kosztowała ok. 400 mln zł. Planowane inwestycje dotyczą wszystkich naszych czterech zakładów, a nakłady inwestycyjne będą znacznie przekraczały tą sumę. Będą jednak rozłożone na lata – w sumie do 2030 r.
Skąd firma zamierza wziąć pieniądze na inwestycje?
Po pierwsze z wypracowywanego zysku. Mamy to szczęście, że nasz główny udziałowiec postrzega polski rynek jako perspektywiczny, czyli widzi w nim potencjał. Poza tym liczymy na udział w projektach związanych z ograniczeniem wpływu na środowisko oraz na wsparcie ze środków unijnych, szczególnie że nasze inwestycje wpisują się w charakter tego, na co mają być rozdysponowane pieniądze z nowego rozdania. Pewnie nie obędzie się też bez zewnętrznego wsparcia, czyli kredytów.
A nie obawia się pan, że polityka rządów dążąca do ograniczania spożycia cukru może być zagrożeniem dla przyszłości cukrowni?
O tym, jaki będzie wpływ podatku cukrowego w Polsce – bo chyba taki jest podtekst pytania – przekonamy się za kilka miesięcy. Na razie obowiązują nas kontrakty z przełomu sierpnia i września 2020 r. Zobaczymy więc, na jakie ilości będą opiewały kolejne. Jeśli spadek zapotrzebowania na cukier od naszych kontrahentów stanie się znaczący, trzeba będzie szukać nowych rynków zbytu. Ale moim zdaniem jeszcze przez długi czas chłonny pozostanie rynek europejski. Dopóki to się nie zmieni, nie warto szukać zbytu za wszelką cenę poza nim.
A brexit, czyli wyjście Wielkiej Brytanii z UE, nie wpłynie na zapotrzebowanie na cukier i jego ceny w Europie?
Polska nie sprzedawała tam dużo cukru. Głównym dostawcą była Francja, która wysyłała do Wielkiej Brytanii 0,5 mln ton rocznie. Oczywiście po brexicie ten cukier może trafić na rynek europejski. To przełoży się na podaż, co może znaleźć odzwierciedlenie w cenach. Takie ryzyko istnieje. Wszystko jednak zależy od skali produkcji w UE w kolejnych latach, która jest bardzo zmienna. Zobaczymy, czy plantatorzy we Francji, Niemczech i innych państwach UE zostaną przy uprawie buraków, czy przejdą na uprawę innych roślin, na przykład zbóż czy rzepaku, bo te będą się bardziej opłacały.
Czy zmiany na rynku mają przełożenie na wasz eksport?
Na razie nie. Obecnie ok. 20 proc. naszej produkcji idzie na eksport. Mamy jednak nadzieję, że wraz ze wzrostem mocy produkcyjnych ta ilość wzrośnie.
A czy myśli pan, że podatek cukrowy i brexit mogą przyczynić się do kolejnej fali konsolidacji na rynku?
W najbliższym czasie nie spodziewałbym się żadnych zmian. Życie płata jednak figle i może się okazać, że w niektórych regionach UE dojdzie do przetasowania.