Nadzór finansowy wyliczył potencjalne koszty, jakie może ponieść sektor po opinii Sądu Najwyższego w sprawie kredytów walutowych. Są zgodne z szacunkami banków

Urząd Komisji Nadzoru Finansowego przedstawił wczoraj analizę możliwych skutków sądowego rozstrzygnięcia kwestii kredytów walutowych. Chodzi o oczekiwane odpowiedzi Izby Cywilnej Sądu Najwyższego na pytania I prezes SN dotyczące traktowania sporów prawnych pomiędzy frankowiczami a bankami. Dotyczą one m.in. konsekwencji unieważnienia umów kredytowych czy możliwości zastąpienia w kontraktach zapisów dotyczących przeliczania rat według kursowych tabel banków kursem średnim NBP. Jedno z pytań dotyczy sytuacji, w której kredyt walutowy zostałby zastąpiony hipoteką w złotych. Taki model zakłada niedawna propozycja Jacka Jastrzębskiego, szefa KNF, dotycząca przewalutowania kredytów we frankach.
– Najniższy, szacowany koszt dla banków – 34,5 mld zł – związany jest z wariantem zaproponowanym w grudniu ub.r. przez przewodniczącego KNF, polegającym na zawarciu ugód z klientami, w ramach których mieszkaniowy kredyt walutowy od daty jego uruchomienia zostałby rozliczony tak jak kredyt złotowy. Wariant najbardziej kosztowny dla banków (234 mld zł) dotyczy sytuacji, w której doszłoby do unieważnienia kredytu (czyli banki musiałyby zwrócić otrzymane raty, zaś klienci nie musieliby zwracać kapitału) – wskazuje Jacek Barszczewski, rzecznik nadzoru.
Szacunki KNF są zgodne z ocenami banków, które opisaliśmy w poniedziałek w DGP. Środowisko frankowiczów kwestionowało wyliczenia banków, nie podając jednak własnych.
– Zgadzam się, że najbardziej kosztowne byłoby unieważnienie umów połączone z koniecznością zwrotu rat klientów. Prawnicy, z którymi rozmawiałem, oceniają jednak, że takie ryzyko, biorąc pod uwagę sprawiedliwość społeczną oraz obiektywne zasady ekonomii, jest stosunkowo niewielkie. Gdyby się jednak zmaterializowało, miałoby katastrofalne skutki ekonomiczne dla wszystkich uczestników rynku, takich jak banki, przedsiębiorstwa, ludzie, a nawet państwo – komentuje Alexander Fleischmann, dyrektor polskiego oddziału Raiffeisen Bank International. Oddział zajmuje się niemal wyłącznie obsługą hipotek walutowych.
Nadzór pokazał potencjalne koszty dla całego sektora. Sytuacja poszczególnych banków jest jednak zróżnicowana. Dotyczy to również propozycji ugód zgłoszonej przez szefa KNF. – Koszt konwersji w wariancie KNF bardzo mocno zależy od rocznika. W przypadku kredytów z lat 2007–2008 wynosi 40–42 proc. W kredytach z lat 2004–2005 do oddania byłoby tylko 10–20 proc. – mówi członek zarządu jednego z frankowych banków. Zróżnicowanie dotyczy również konsekwencji odpowiedzi IC SN na pytania I prezes. – W skrajnym przypadku „darmowe mieszkanie” będzie 30-krotnie bardziej dotkliwe dla banków niż dobrowolne przewalutowanie, a „darmowy kredyt” – 10-krotnie droższy niż ugody – dodaje rozmówca DGP.
„Darmowe mieszkanie” to sytuacja, w której doszłoby do unieważnienia kredytu i konieczności zwrotu przez banki rat zapłaconych przez klientów przy braku możliwości domagania się przez banki zwrotu pieniędzy pożyczonych klientom. „Darmowy kredyt” – to unieważnienie, ale związane z koniecznością oddania przez klienta pożyczonych pieniędzy.
– Dla nas, w niektórych sytuacjach, efekty mogą być bardziej dotkliwe niż średnia w sektorze. Wynika to z tego, że jako bank mieliśmy konkurencyjną ofertę. Już w 2009 r. nasi klienci mogli spłacać raty bezpośrednio w walucie kredytu, z czego skorzystało ponad 50 proc. z nich. W przypadku opcji „LIBOR na złotym” i przewalutowania przeszłych rat, odpis wyniósłby 70–80 proc. wartości portfela – mówi Alexander Fleischmann. „LIBOR na złotym” to konstrukcja, w ramach której złotowy kredyt ma oprocentowanie uzależnione od stopy procentowej dla franka szwajcarskiego.
Posiedzenie, na którym IC SN ma odpowiedzieć na pytania I prezes, jest zaplanowane na 25 marca.
Równocześnie trwają przygotowania do ugód banków z klientami. Mają one być dobrowolne.
Przygotowaniami zajmują się banki, ale też nadzór. Zmieniany jest regulamin Centrum Mediacji Sądu Polubownego przy KNF, co ma ułatwić prowadzenie mediacji na odległość. Prowadzone są też prace informatyczne, które mają usprawnić oraz zautomatyzować część czynności związanych z obsługą prowadzonych postępowań mediacyjnych. – Trzecim kluczowym obszarem jest przygotowanie samych mediatorów do prowadzenia postępowań dotyczących tej specyficznej kategorii sporów na rynku finansowym. Obejmuje to wiele różnorodnych działań, w tym w szczególności wyposażenie mediatorów w najbardziej aktualną wiedzę na temat kierunków orzeczeń dotyczących tych sporów czy wyposażenie mediatorów w kwalifikowany podpis elektroniczny, co powinno usprawnić zdalne prowadzenie mediacji. W razie potrzeby przewidywane jest również istotne zwiększenie liczby mediatorów – informuje Jacek Barszczewski z KNF. ©℗
Centrum Mediacji Sądu Polubownego przy KNF szykuje się na falę sporów
Ile banki będzie kosztować rozwiązanie problemu kredytów frankowych