Irlandia jest jedynym państwem Unii Europejskiej, które w 2020 r. nie zanotowało recesji. Cud? Nie, Irlandia to po prostu raj podatkowy.

Kraj stosuje system zachęt do transferu aktywów niematerialnych w takiej skali, że zaburza to jego własne rachunki narodowe. Irlandzkie statystyki mają niewiele wspólnego z rzeczywistym obrazem gospodarki; za 20 proc. PKB odpowiadają sztuczne transakcje związane ze specyfiką systemu podatkowego.
„Szacuje się, że PKB Irlandii wzrósł realnie o 3 proc. w 2020 r. (to jedyna dodatnia stopa wzrostu w UE), w znacznym stopniu dzięki eksportowi międzynarodowych firm specjalizujących się w sprzęcie medycznym, farmaceutyce i usługach komputerowych” – czytamy w najnowszym raporcie Komisji Europejskiej. To fenomenalny wynik, biorąc pod uwagę, że PKB UE spadło o ponad 6 proc. Jednocześnie wzrost w Irlandii rodzi wątpliwości, czy to możliwe w warunkach najgłębszego od lat kryzysu.
Już na pierwszy rzut oka irlandzki system podatkowy należy do najbardziej przyjaznych dla firm w całej Unii. Podstawowa stawka podatku CIT wynosi 12,5 proc., podczas gdy średnia w UE przekracza 20 proc. To jednak jedynie wierzchołek góry lodowej. Państwo to korzysta z dwóch dyskusyjnych rozwiązań. Pierwszym są zachęty dla międzynarodowych korporacji do realokacji aktywów niematerialnych.
W 2009 r. Irlandia pozwoliła zmniejszać dochód podlegający opodatkowaniu na podstawie zakupu szerokiej gamy aktywów. Pozwoliło to firmom obniżyć należną wartość podatku nawet o 80 proc. Po uwagach instytucji międzynarodowych w 2015 r. władze zablokowały niektóre schematy, jednak równolegle poszerzyły skalę odliczeń amortyzacji aktywów niematerialnych. To działanie ponownie umożliwiło sprowadzanie efektywnej stawki podatkowej do zera.
Drugim kontrowersyjnym mechanizmem optymalizacji podatkowej są szczodre ulgi na wydatki badawczo-rozwojowe. Przedsiębiorcy mogą odliczyć 25 proc. ich kosztów od podstawy opodatkowania. Dodatkowo funkcjonuje pakiet Knowledge Development Box, który zezwala przedsiębiorstwom wydzielać przychody z patentów. Opodatkowywane są one stawką preferencyjną 6,25 proc., która obniża dochody podatkowe o 50 proc.
Wszystko byłoby w porządku, gdyby Irlandia nie stosowała takich rozwiązań kosztem innych państw UE. Opisane mechanizmy zachęcają międzynarodowe korporacje do sztucznego transferowania zysków do tego kraju. Sztucznego, bo na Zieloną Wyspę przenoszone są zyski wytworzone w innych krajach. Irlandia je opodatkowuje niskimi stawkami, generując w ten sposób około dwóch trzecich całkowitych dochodów z CIT. Inne państwa tracą, przede wszystkim unijne, ale też Stany Zjednoczone i Wielka Brytania.
Wpływ opisanych procederów na PKB i inne wskaźniki gospodarcze jest ogromny. Przekonano się o tym w 2015 r., gdy PKB Irlandii wzrósł o 25 proc., a wyjaśnieniem tego zjawiska zajęły się międzynarodowe instytucje. Wzrost zapoczątkowało przeniesienie aktywów niematerialnych dużych korporacji do bilansów swych filii w Irlandii. Jednocześnie pogorszyło to międzynarodową pozycję inwestycyjną Dublina i podniosło produkcję, eksport oraz nakłady inwestycyjne w statystykach PKB. Międzynarodowe korporacje księgują w Irlandii przychód ze sprzedaży dóbr produkowanych poza jej granicami. Równolegle transferują dochody z Irlandii do firm matek w formie dywidend bądź reinwestycji zysków.
Te ostatnie powiększają na papierze irlandzki kapitał aktywów niematerialnych, a w rzeczywistości dają podstawę do odpisów amortyzacyjnych, które pozwalają obniżać opodatkowanie w kolejnym roku. Ogromną skalę stosowania tego rodzaju mechanizmów potwierdza nieregularna struktura bilansu płatniczego. Irlandia osiąga wysokie nadwyżki eksportu towarów i znaczny deficyt salda usług z tytułu opłat licencyjnych i tantiem za użytkowanie praw własności intelektualnej. Trwale utrzymuje też duży deficyt w obrocie usługami zaliczanymi do prac badawczo-rozwojowych.
W 2016 r. grupa ekspertów Eurostatu i MFW zaleciła Irlandii publikowanie oszacowania zmodyfikowanego dochodu narodowego brutto (DNB*). Od standardowych wskaźników DNB odjęto zyski centrów właścicielskich firm zagranicznych, amortyzację środków trwałych oraz leasing samolotów. Celem korekty było pokazanie, jaka część irlandzkiego PKB wynika głównie z optymalizacji podatkowych. W 2019 r. różnica między typowym DNB a DNB* wynosiła ok. 20 proc. PKB. Znacznie niższy okazał się także wzrost gospodarczy – w latach 2014–2019 irlandzki PKB wzrósł o 60 proc., DNB o 45 proc., a DNB* tylko o 20 proc. Odpowiada za to głównie wspomniany 2015 r., ale i w latach 2017–2019 średnia stopa wzrostu PKB i DNB była o mniej więcej połowę wyższa niż wzrost DNB*.
Skalę napompowania irlandzkiego PKB pokazuje także opracowany w Polskim Instytucie Ekonomicznym indeks odpowiedzialnego rozwoju (IOR). To wskaźnik, który w odróżnieniu od PKB ocenia rozwój w wielu wymiarach, wykorzystując różne wskaźniki społeczno-gospodarcze, np. poziom konsumpcji czy średnią długość życia. Irlandia jest jednym z państw, które w takim zestawieniu najwięcej tracą w porównaniu z rankingiem PKB na osobę. PKB per capita daje Irlandii piąte miejsce wśród 159 analizowanych państw. Po uwzględnieniu zmiennych społecznych z IOR osiąga ona dopiero 23. miejsce. Wśród państw UE podobne różnice w ocenie gospodarki między IOR a PKB występują tylko w Luksemburgu, kolejnym europejskim raju podatkowym.
Co można z tym zrobić? Przede wszystkim należałoby zająć się przyczyną problemu, czyli ukróceniem praktyk typowych dla raju podatkowego. Nie powinno zabraknąć do tego motywacji; najsilniejsze politycznie państwa UE tracą na irlandzkich procederach kilka miliardów euro rocznie. KE ma odpowiednie narzędzia i pomysły, takie jak ujednolicenie zasad ustalania bazy podatkowej w ramach UE, wyłączenie z bazy podatkowej kosztów najczęściej wykorzystywanych do optymalizacji podatkowej czy wprowadzenie ograniczeń w zachętach podatkowych stosowanych przez państwa członkowskie.
Problem w tym, że w europejskich traktatach umówiono się, iż do przegłosowania jakichkolwiek spraw związanych z podatkami konieczna jest jednomyślność. W tym przypadku trudno ją sobie wyobrazić, bo jest co najmniej kilka państw, które korzystają z obecnych regulacji. Łatwiejsza byłaby zmiana zasad obliczania niektórych wskaźników gospodarczych, żeby pomijały one sztuczne transakcje związane z optymalizacjami podatkowymi. Eurostat mógłby przygotować spójne statystyki, które określą, jaka część PKB jest związana z zachętami podatkowymi dotyczącymi lokowania własności intelektualnej. To minimum, którego powinniśmy wymagać od instytucji mających zagwarantować nam dostęp do rzetelnych i przejrzystych informacji. ©℗