Jeszcze nigdy nie kupowaliśmy tylu detalicznych obligacji skarbowych co w 2020 r. - wynika z analizy HRE Investments. Rekord sprzedaży z 2019 r. zwiększył się o niemal dwie trzecie. Powodem była słabość bankowych lokat, inflacja i niechęć do ryzyka - mówią eksperci.

W grudniu 2020 r. sprzedano obligacje oszczędnościowe o wartości niemal 2,5 mld zł - poinformowało w piątek Ministerstwo Finansów.

Zdaniem głównego analityka HRE Investments Bartosza Turka, to "imponujący wynik", bo np. w latach 2010 – 2014 taka była sprzedaż detalicznych papierów przez cały rok. "Nie tylko jednak w grudniu chętnie kupowaliśmy obligacje skarbowe. W całym ubiegłym roku nabywców znalazły papiery warte aż 28,4 mld zł" - wskazał.

Ekspert zwrócił uwagę, że jeszcze nigdy nie kupowaliśmy tylu detalicznych obligacji skarbowych, co w 2020 r. "Zakupy były tak obfite, że w ubiegłym roku o niemal dwie trzecie pokonany został dotychczasowy rekord sprzedaży z 2019 r." - zaznaczył.

Według Turka to przede wszystkim efekt poszukiwania sposobu na bezpieczne inwestowanie, które pozwala zarobić więcej, niż na niemal nieoprocentowanych lokatach. Wskazał też na chęć zachowania siły nabywczej oszczędności, czyli uchronienie kapitału przed działaniem inflacji. Zwrócił uwagę, że na tej triadzie - słabych lokat, inflacji i poszukiwaniu bezpieczeństwa w ostatnich miesiącach zyskują na popularności też nieruchomości czy złoto. W jego ocenie podobnie powinno być w tym roku.

Analityk przywołał dane NBP, z których wynika, że np. w listopadzie roczne lokaty były zakładane z oprocentowaniem na przeciętnym poziomie 0,17 proc. "Nawet w gronie lokat do trzech miesięcy, gdzie plasuje się większość bankowych promocji, średnie oprocentowanie wynosiło tylko 0,67 proc." - podkreślił.

Dodał, że np. trzymiesięczna obligacja skarbowa pozwala zarobić 0,5 proc. w skali roku i nie ma tu żadnych "gwiazdek", ograniczeń czy warunków dodatkowych, które trzeba spełnić, aby ten papier kupić. Dodał, że czteroletnie papiery skarbowe, które cieszyły się w 2020 r. największą popularnością, w pierwszym roku pozwolą zarobić 1,3 proc., a potem będą oprocentowane na 0,75 pkt. proc. ponad inflację. "To właśnie ten mechanizm indeksacji o inflację stoi za popularnością czteroletnich papierów" - wyjaśnił.

Ekspert zastrzegł jednak, że większość inwestorów może się na detalicznych papierach zawieść. "Najczęściej naliczone odsetki nie pozwolą pokonać spodziewanej inflacji. Dotyczy to przede wszystkim obligacji 3-miesięcznych, 2-letnich i 3-letnich" - wyjaśnił.

Według niego szansę na utrzymanie siły nabywczej kapitału dają dopiero papiery czteroletnie – o ile sprawdzą się aktualne prognozy odnośnie ścieżki inflacji, a po okresie prognozy zapanuje w Polsce inflacja na poziomie 2,5 proc. (cel inflacyjny RPP). Jeśli wzrost cen będzie wyższy, to i zyski z obligacji długoterminowych "mogą zostać przekute w realne straty" - dodał.

Wyjaśnił, że co prawda oprocentowanie tych papierów rośnie wraz ze wzrostem inflacji, ale w pewnym momencie nasza dodatkowa marża zysku (np. 1 pkt. proc. w przypadku obligacji dziesięcioletnich) "zostanie zjedzona przez opodatkowanie".

Zdaniem Turka 2021 r. powinien znowu obfitować w dobre dane na temat sprzedaży obligacji detalicznych - nadal sprzyjać im będzie słabość lokat.

"W przypadku inflacji, która dotychczas też była motorem sprzedaży detalicznych papierów, sytuacja jest trochę mniej oczywista" - zaznaczył. Przyznał, że wzrosty cen trochę wyhamowały, ale "wiele wskazuje na to, że koszty życia" w 2021 r. mogą przyspieszyć.

"W 2021 r. chętniej kupowalibyśmy też obligacje, jeśli Rada Polityki Pieniężnej faktycznie zdecydowałaby się na cięcie stóp procentowych" - ocenił.

Zwrócił uwagę, że dane za dwa tygodnie stycznia sugerują, że w pierwszych miesiącu roku sprzedaż detalicznych obligacji skarbowych może być bardzo wysoka. "Przez dwa tygodnie 2020 r. złożono bowiem już więcej zleceń zakupu niż w całym ubiegłym miesiącu" - podsumował.