Posłowie Koalicji Obywatelskiej wybrali się z kontrolą poselską do PLL LOT, gdzie prezesowi spółki Rafałowi Milczarskiemu przekazali 31 pytań, dot. głównie planowanych zwolnień grupowych i tego, na co firma przeznaczy 3 mld złotych pomocy z Polskiego Funduszu Rozwoju.

5 stycznia rozpoczęły się z PLL LOT negocjacje ze związkami zawodowymi w sprawie planowanego przez spółkę zwolnienia 300 pracowników etatowych, w tym 150 stewardes, 50 pilotów i 100 pracowników administracji. Dotychczasowe spotkania władz PLL LOT ze stroną społeczną nie przyniosły porozumienia. W piątek z kontrolą poselską do siedziby PLL LOT wybrali się posłowie KO: Dariusz Joński, Paweł Poncyljusz, Michał Szczerba i Maciej Lasek.

Z posłami i towarzyszącymi im przedstawicielami związków zawodowych spotkał się prezes spółki Rafał Milczarski. Jak relacjonował po spotkaniu Joński, posłowie KO przekazali szefowi LOT-u 31 pytań dotyczących spółki, zwłaszcza planowanych zwolnień grupowych. "Nasze pytania dotyczyły tego dlaczego spółka, narodowy przewoźnik, otrzymujący z Polskiego Funduszu Rozwoju 3 mld zł pomocy na utrzymanie, zwalnia 300 pracowników. Ile tych 300 pracowników kosztuje?" - mówił poseł Koalicji na konferencji prasowej, która odbyła się przed siedzibą PLL LOT na stołecznej Ochocie.

Jak dodał, podczas spotkania okazało się, że jest to ok. 30 mln złotych rocznie. "Z jednej strony spółka LOT dostaje 3 mld zł, a z drugiej pan prezes mówi, że nie stać go na 30 mln zł na utrzymanie pilotów i stewardes. Na co mu te 3 mld? Na utrzymanie siebie, swego zarządu, tych budynków, bazy w Budapeszcie, która nigdy nie przynosiła żadnych dochodów?" - pytał Joński.

Według niego prezes Milczarski ma być obecny na posiedzeniu sejmowej Komisji Infrastruktury w przyszłą środę. Tam również - jak mówił - padną pytania o planowane zwolnienia i przeznaczenie środków z pomocy państwowej. "Czekamy na odpowiedzi na wszystkie 31 pytań i podejmiemy bardziej zdecydowane działania, bo nie pozwolimy na to, żeby PiS niszczył narodowego przewoźnika" - zapewnił polityk KO.

Wtórowali mu posłowie: Poncyljusz, Lasek i Szczerba. Poncyljusz przekonywał, że oszczędności, które LOT-owi może przynieść zwolnienie 300 pracowników, nie mają sensu; jego zdaniem chodzi raczej o to, żeby przenieść ich na "śmieciówki". "Zrobimy wszystko, aby ta proporcja pomiędzy pracownikami etatowymi, a tymi na umowach śmieciowych nie zmieniała się" - zaznaczył poseł KO.

Lasek zwrócił uwagę, że pandemia kiedyś się skończy, a kiedy LOT odbije się finansowo, będzie potrzebował pracowników. "My, jako opozycja, nie możemy pozwolić na to, żeby doświadczony personel służył innym przewoźnikom do odbudowy swoich możliwości przewozowych. Po to mamy Polskie Linie Lotnicze LOT, żeby korzystać z najlepszych zasobów" - zaznaczył poseł KO.

Jeszcze przed rozpoczęciem kontroli w LOT posłowie KO wystąpili na wspólnym briefingu z przedstawicielami związków zawodowych działających w LOT. Lider Związkowej Alternatywy (zrzesza m.in. Związek Zawodowy Personelu Pokładowego i Lotniczego) Piotr Szumlewicz ocenił, iż interwencja posłów KO jest dowodem na to, że w PLL LOT nie ma dialogu. "Jesteśmy oburzeni tym, że to posłowie, którzy są poza firmą, muszą dowiadywać się o rzeczach, o których pracownicy powinni być informowani na bieżąco, bo tak naprawdę strona związkowa nic nie wie, a pan prezes Rafał Milczarski nie zaszczyca swoją obecnością od wielu miesięcy związkowców, nie jest z nami w kontakcie, nie wyjaśnia swoich decyzji" - mówił Szumlewicz.

Zwrócił ponadto uwagę, że LOT otrzymał niedawno pomoc z Polskiego Funduszu Rozwoju w wysokości 3 mld złotych, a mimo to planuje zwolnienia załogi lub przerzucenie ich na umowy śmieciowe. "Zmienia tak naprawdę strukturę firmy, niszczy narodowego przewoźnika, niszczy etaty i tak naprawdę działa na jego szkodę" - ocenił lider Związkowej Alternatywy. Dodał, że to nie pracownicy LOT powinni być zwalniani, a zarząd z prezesem Milczarskim na czele. Na późniejszej konferencji do zaangażowania się na rzecz rozwiązania sporu w PLL LOT wezwał prezydenta Andrzeja Dudę.

Przewodnicząca Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego Agnieszka Szelągowska przekonywała, że narodowi przewoźnicy w innych krajach nie zwalniają w czasie pandemii swoich pracowników i nie zastępują ich osobami z firm zewnętrznych. "Nie ma takiego mechanizmu i nie ma czegoś takiego, że praca pracowników etatowych, którzy zostali zwolnieni, jest wykonywana przez osoby spoza firmy. Coś takiego nie istnieje i uznałoby to za skandal" - zaznaczyła Szelągowska.

Z końcem ub.r. roku zarząd PLL LOT wysłał list do pracowników, w którym poinformował, że spółka będzie musiała rozstać się z niektórymi pracownikami; redukcje obejmą łącznie nie więcej niż 300 osób. Rzecznik LOT-u Krzysztof Moczulski informował kilka dni temu PAP, że zarząd PLL LOT przedstawił związkom zawodowym kryteria, jakimi będzie się kierował redukując zatrudnienie - to np. stosunek do obowiązków. Dodał, że zwalniani otrzymają ponadstandardowe pakiety wsparcia obejmujące m.in. odprawy. (PAP)

autor: Marta Rawicz

mkr/ itm/