Przedświąteczny sezon nie będzie okazją do odbicia się, więc przedsiębiorcy apelują o nowe pakiety pomocowe.

Wbrew wcześniejszym zapowiedziom rządów również końcówka grudnia będzie dla firm walką o przetrwanie.
Londyn od wczoraj znalazł się w trzeciej strefie obostrzeń, co oznacza, że nie będą mogły tam działać m.in. restauracje. Wywołało to sprzeciw ich właścicieli, tym bardziej że wciąż otwarte pozostają niemal wszystkie sklepy. Burmistrz Londynu Sadiq Khan zaapelował do rządu o większe wsparcie dla biznesów gastronomicznych, które, jak deklarują, zmuszone są zwalniać pracowników.
Przedsiębiorcy są zawiedzeni tempem wprowadzania restrykcji. – Nie można powiadamiać o decyzji, która wpłynie na tak wiele osób, z 48-godzinnym wyprzedzeniem. Tylko w dwóch lokalach stracimy przez to 400 tys. funtów – powiedział londyńskiej gazecie City A.M. dyrektor restauracji Norma i hotelu The Stafford – Stuart Proctery. Dodając, że przy okazji zmarnują się zapasy warte 10 tys. funtów. Nastroje pogarszają napływające dane o zatrudnieniu – od sierpnia do października pracę w Wielkiej Brytanii straciło 370 tys. osób.
W trudnym położeniu znalazł się również niemiecki biznes. Jak wyliczył Niemiecki Instytut Badań Ekonomicznych (DIW), utrzymanie do końca stycznia wprowadzonej w tym tygodniu blokady będzie kosztować gospodarkę 58,5 mld euro. Jeśli liczba zachorowań wciąż będzie rosnąć, koszty będą jeszcze wyższe.
U naszych zachodnich sąsiadów otwarte pozostają wyłącznie sklepy pierwszej potrzeby. To najgorszy możliwy scenariusz dla innych detalistów. – Poza tygodniem poprzedzającym Wigilię Bożego Narodzenia okres między Bożym Narodzeniem a Nowym Rokiem to czas największych obrotów, stanowiących nawet 25 proc. rocznego wyniku – wskazywał Josef Sanktjohanser, prezes stowarzyszenia handlu detalicznego HDE dla gospodarczego magazynu „Wirtschaftswoche”, wzywając jednocześnie do kolejnych ulg dla zamkniętego biznesu.
W Hiszpanii wiele obostrzeń zależy od decyzji poszczególnych regionów. Katalonia, która jako jedna z pierwszych zaczęła odmrażać się po drugiej fali, za sprawą utrzymującej się dużej liczby zachorowań wstrzymała zapowiadane luzowanie. Stowarzyszenia handlowe Foment Comerç i PIMEComerç ostrzegają, że 35 tys. osób zatrudnionych w galeriach handlowych wkrótce pozostanie bez pracy. A dyrekcja Gran Teatre del Liceu stwierdziła, że z limitem 500 osób na sali nie jest w stanie utrzymać swojej działalności.
Z kolei Wyspy Kanaryjskie, dla których okres świąteczny wiąże się ze wzmożonym zainteresowaniem turystów, robią wszystko, by ich przyciągnąć. Dlatego przy wjeździe obcokrajowców respektować będą nie tylko testy PCR (jak reszta kraju), lecz również szybkie testy antygenowe.
We Francji kultura i gastronomia także oczekiwały, że będą mogły działać w okresie świątecznym, choćby w ostrym reżimie sanitarnym. Ale choć od wtorku oficjalnie zniesiono twardą blokadę i można wychodzić z domu bez istotnego powodu, to restauracje, kina i muzea pozostaną zamknięte przynajmniej do stycznia. Po ogłoszeniu decyzji o podtrzymaniu zamrożenia, przedstawiciele zamkniętych branż pomimo zapowiedzianej pod koniec listopada nowej puli wsparcia wynoszącej 1,6 mld euro organizują protesty. Skierowały także do sądu administracyjnego skargę na działania rządu.
Włosi, którzy zrezygnowali niedawno z części obostrzeń, teraz, za sprawą wzrostu liczby zgonów spowodowanych przez COVID-19, najprawdopodobniej do nich wrócą. Jak donoszą włoskie media, rząd chce wprowadzić ograniczenia w przemieszczaniu się, rozważa też zamknięcie sklepów niesprzedających artykułów pierwszej potrzeby.
Świąteczne obostrzenia mogą osłabić entuzjazm z początku grudnia. Oczekiwania były bowiem dość wysokie, o czym świadczą wstępne grudniowe wyniki PMI ze strefy euro opublikowane przez IHS Markit. Według pierwszych danych IHS w grudniu indeks dla całej strefy wzrósł z 45,3 do 49,8 pkt.
Świąteczne obostrzenia mogą osłabić entuzjazm z początku grudnia