Ekonomiści są zgodni, że w przyszłym roku ceny powinny rosnąć wolniej. Ale zaskakującego zwrotu akcji nie można całkowicie wykluczyć.

Listopadową 3-proc. inflację można uznać za wysoką. Co prawda mieści się w przedziale dopuszczalnych odchyleń od celu wyznaczonego przez Narodowy Bank Polski (plus-minus 1 pkt proc. od 2,5 proc.), ale oczekiwania były jednak inne. Przy recesji w gospodarce, wcześniejsze prognozy ekonomistów zakładały raczej szybki spadek w drugiej połowie roku. Tymczasem tempo, w jakim rosną niektóre ceny, jest zaskakująco wysokie. Dotyczy to przede wszystkim usług, w których nie mieliśmy takiego cenowego skoku od 2001 r. W listopadzie usługi, licząc rok do roku, były droższe aż o 7,8 proc.
Ekonomiści dopatrują się tu wpływu pandemii. Przykładowo ceny usług telekomunikacyjnych zwiększyły się o 6,4 proc. w porównaniu do listopada 2019 r., co może pośrednio wynikać z konieczności przejścia na tryb zdalnej pracy i nauki. Generuje to w gospodarstwach domowych popyt na internet o lepszych parametrach.
Pandemia może stać też za szybkim wzrostem cen usług objętych, zwiększającymi koszty, dodatkowymi obostrzeniami sanitarnymi. Opłaty podnoszą też firmy, które poniosły (lub nadal ponoszą) straty w wyniku lockdownów i próbują je jakoś niwelować. Tak jest zapewne w przypadku restauracji i hoteli (wzrost o 5,8 proc.), usług związanych ze sportem (6,8 proc.) czy kulturą (ceny wyższe o 8,4 proc.).
Motorem wzrostu są też zmiany cen administrowanych. Stawki za wywóz śmieci w listopadzie były o ponad połowę wyższe niż rok wcześniej. W kategorii „użytkowanie mieszkania lub domu i nośniki energii” w sumie mamy 7,4-proc. inflację, za którą stoi też prąd, droższy w porównaniu z zeszłym rokiem o 11,7 proc.
Jakkolwiek na rynku panuje obecnie przekonanie, że w przyszłym roku inflacja nieco odpuści i spadnie do średniego poziomu 2,6 proc., to nie można wykluczyć, że znowu będziemy mieć niespodziankę. Niektóre samorządy właśnie przeforsowały nowy sposób naliczania opłat za wywóz śmieci, co na ogół oznacza wzrost stawek. W Warszawie rachunek może się nawet podwoić. A po ostatnich decyzjach w sprawie przyszłorocznych taryf energetycznych można już zakładać 12–13-proc. wzrost rachunków za prąd. Taki skutek – według wyliczeń mBanku – przyniesie podwyżka opłaty mocowej, opłata od OZE i nowe taryfy w 2021 r. Bank ING szacuje, że w sumie za prąd zapłacimy o ok. 10 proc. więcej. I tylko z tego powodu wskaźnik przyszłorocznej inflacji może wzrosnąć o 0,4 pkt proc.
Czynników podbijających ceny będzie więcej. Jeden z nich to paliwa. W tym roku to one ciągnęły inflację w dół, duży spadek notowań ropy na światowych rynkach spowodował, że dziś za benzynę płacimy o 9,4 proc. mniej niż przed rokiem, a olej napędowy jest tańszy o 11,7 proc. W przyszłym roku ceny raczej nie będą dalej spadać, zwłaszcza jeśli gospodarki zaczną szybko odrabiać popandemiczne straty i zwiększy się popyt na paliwa.
Przeciwwagą dla drożejących paliw powinna być tania żywność. Tempo wzrostu jej cen powinno przygasnąć. Na przykład NBP w swoim ostatnim raporcie o inflacji stwierdza, że dynamikę cen ma obniżać wyraźny wzrost podaży zbóż, warzyw i owoców, co będzie pokłosiem dobrych tegorocznych zbiorów. Bardziej skomplikowana jest sytuacja na rynku mięsa. Dziś widzimy wyraźny spadek cen, co wynika z pandemicznego zamknięcia sektora HoReCa (hotele, restauracje, catering), które – w połączeniu z problemami z eksportem z krajów UE na rynki trzecie – spowodowały nadwyżkę towaru w Europie.
– Teraz mamy problem z nadwyżkami produkcyjnymi, ale jeśli pandemia się cofnie i dojdzie do stopniowego ożywienia w sektorze HoReCa, przy jednoczesnym ograniczeniu produkcji, które już następuje, to możemy mieć przyspieszenie wzrostu cen w drugiej połowie 2021 r. – mówi Jakub Olipra, ekonomista Credit Agricole Bank Polska.
Inflacjogennie zadziała też podatek cukrowy. Według Credit Agricole, przy założeniu, że część kosztów związanych z podatkiem producenci wezmą na siebie, nowa danina miałaby w styczniu podnieść roczną dynamikę cen napojów bezalkoholowych o 8 pkt proc. W konsekwencji ceny żywności i napojów w sumie – tylko przez podatek cukrowy – mogą wzrosnąć o dodatkowe 0,7 pkt proc., a całą inflację zwiększy on o 0,2 pkt proc.
Tempo wzrostu cen w ostatnich miesiącach