Ceny u producentów spadają już szesnasty miesiąc z rzędu. To skutek ostrej konkurencji o klienta
Ceny produkcji w lutym były niższe o 1,4 proc. niż rok wcześniej. Główny powód: prawie 10-proc. spadek cen w górnictwie. Dariusz Winek, główny ekonomista Banku BGŻ, tłumaczy, że górnictwo znalazło się w dołku przez lekką zimę: popyt na węgiel był mniejszy niż zazwyczaj, co musiało się przełożyć na jego ceny.
W przetwórstwie przemysłowym także było taniej niż przed rokiem, ale średnio spadek cen wyniósł jedynie 1,2 proc. – Głównym winowajcą jest zapewne przemysł spożywczy. Ceny skupu wieprzowiny spadły w lutym o kilkanaście procent, taniej było też w mleczarstwie – ocenia Winek.
Według analityków już od kilkunastu miesięcy widać, że każdy spadek kosztów w przedsiębiorstwach przekłada się na niższe ceny. Firmy nie próbują dodatkowo zarobić, tylko – w warunkach ciągle słabego popytu – konkurują właśnie ceną. – Przedsiębiorcy mają bardzo ograniczone możliwości podnoszenia cen ze względu na słaby popyt. Marże znalazły się na bardzo niskim poziomie – twierdzi Urszula Kryńska, ekonomistka Banku Millennium.
Eksperci nie są więc zaskoczeni lutową deflacją, choć dziwi ich nieco skala (spodziewali się spadku cen o 1,1 proc.). Rafał Sadoch z Plus Banku zwraca uwagę, że przedsiębiorcy sygnalizowali ją już w badaniach PMI pokazujących postrzeganie koniunktury przez menedżerów. – Firmy przemysłowe informowały o presji ze strony klientów na redukcję cen – wskazuje Sadoch.
Eksperci dodają, że w kolejnych miesiącach nie należy się spodziewać pogłębiania spadku cen producentów. Ożywienie w popycie krajowym powinno zachęcać firmy do zwiększania marż. Poza tym muszą one pokrywać wzrost niektórych kosztów, jak chociażby koszty pracy. Z danych GUS wynika, że płace w przedsiębiorstwach w lutym wzrosły o 4 proc. rok do roku (powyżej prognoz ekonomistów).
Ekonomiści BZ WBK w komentarzu do opublikowanych wczoraj danych napisali, że ożywienie gospodarcze zacznie się przekładać na wzrost cen produkcji w perspektywie kilku kwartałów, ale w tym roku wciąż powinien on pozostać niski. O tym, że ożywienie postępuje, wiemy z danych na temat produkcji w lutym: według GUS w przemyśle wzrosła ona o 5,3 proc. rok do roku. Za to w budownictwie wystrzeliła o 14,4 proc.
– Żeby ceny produktów gotowych zaczęły wyraźnie rosnąć, popyt musi być na tyle duży, żeby przedsiębiorcy mieli problem z nadążaniem za zamówieniami. To aż tak szybko nie nastąpi – przewiduje Urszula Kryńska.
Nasi rozmówcy dodają jednak, że jest jeszcze kilka czynników, które mogą zepchnąć ceny producentów w dół. Na przykład postępujący spadek cen surowców. Przykład: według prognoz zebranych przez Bloomberga baryłka ropy brent w IV kw. tego roku może kosztować 103,7 dol. Dziś kosztuje blisko 106 dol.
Dariusz Winek zwraca jednak uwagę, że dużą niewiadomą są skutki kryzysu na Wschodzie. – Jeśli złoty się osłabi, to efekt spadku cen surowców na światowych rynkach będzie słabszy. Do tego nie możemy wykluczyć, że na przykład wzrosną ceny gazu z powodu przerwania dostaw albo przez próby renegocjacji kontraktów przez Rosję – mówi.
Ekonomiści dodają, że coraz niższe ceny producentów przekładają się na ceny konsumpcyjne – choć następuje to z pewnym opóźnieniem. W styczniu 2013 r. inflacja konsumencka wynosiła jeszcze 1,7 proc. Według danych z lutego tego roku było to 0,7 proc.
Interaktywne zestawienie danych o produkcji przemysłowej na Forsal.pl