Stacje, które nie mają odpowiednio zabezpieczonych zbiorników, od początku tego roku nie mogą już sprzedawać paliw. Największe sieci zmodernizowały wszystkie swoje punkty. Płocki koncern – nie.
Urząd Dozoru Technicznego szacował przed miesiącem, że nowe normy spełnia 88,45 proc. placówek detalicznych. Wśród pozostałych 11,55 proc. stacji najwięcej jest tych, które nie należą do żadnej dużej sieci. Największe sieci detaliczne, jak się okazuje, faktycznie nie miały problemów z dostosowaniem się do nowych norm środowiskowych. Spełniają je wszystkie stacje Shell Polska (w tym także należące do przejętej sieci Neste), BP, Łukoila, a także polskich sieci – Grupy Lotos czy Huzar. Z modernizacją nie zdążyła na czas tylko jedna z franczyzowych stacji sieci Moya. Spośród 354 stacji należących do sieci Statoil z eksploatacji wyłączono dwie. Jak wyjaśniła Krystyna Antoniewicz-Sas, dyrektor ds. komunikacji w Statoilu, powodem była przede wszystkim konieczność zmiany warunków umowy z właścicielami dzierżawionych przez koncern placówek.
Inaczej wygląda sytuacja w największej, liczącej ok. 1,78 tys. stacji sieci Orlenu. Koncern zamknął 75, czyli ponad 4 proc. swoich placówek. W większości były to stacje funkcjonujące w brendzie uproszczonym (czyli ani Orlen, ani Bliska). – Część z nich będzie poddana całkowitej modernizacji i stanie się obiektami sieci premium – informuje biuro prasowe Orlenu. Dostosowanie większości zamkniętych stacji do nowych wymogów środowiskowych nie było możliwe m.in. z tego powodu, że są one zlokalizowane w pasie drogowym lub ich modernizacja byłaby niezgodna z planem zagospodarowania. Te placówki będą zlikwidowane. Orlen ma się jednak starać zdobyć w pobliżu nowe miejsca, a jeśli okaże się to niemożliwe, będzie chciał pozyskać tam partnera franczyzobiorcę.
O tendencjach rozwoju rynku detalicznego paliw w Polsce czytaj na Forsal.pl