Jarosław Kaczyński chce podatku od giełdowych transakcji finansowych i hipermarketów i ulgi podatkowej na inwestycje i cięcia w administracji. Takie pomysły prezes PiS przedstawił w Krynicy w odpowiedzi na wystąpienie Donalda Tuska.

Podczas Forum Ekonomicznego w Krynicy Kaczyński przedstawił swoje propozycje gospodarcze. Poza słowami krytyki wobec Tuska mówił o kryzysie finansów publicznych.

"Mamy pakiet ustaw odnoszących się do przebudowy administracji finansowej w Polsce. Chcemy stworzyć rejestr giełdowych transakcji finansowych i opodatkować je" - cytuje Gazeta Wyborcza.

Słowa odnoszą się do odrzuconego przez rzad pomysłu PiS z 2009 roku. Podatek od transakcji miałby wynieść 1 proc. jej wartości na parkiecie i połowę tego na rynku wtórnym

Jednoprocentowy podatek obrotowy ma obciążyć także wszystkie sieci handlowe. "Jest to przedsięwzięcie, które ma stosunkowo niewielki wymiar finansowy, bo obroty polskiej giełdy nie są jakieś gigantyczne. Ale przede wszystkim ma to umożliwić zapobieganie tym wszystkim zabiegom, które zmierzają do tego, żeby po prostu nie płacić podatków" - argumentuje Kaczyński na łamach Gazety.

Górna stawka podatku dochodowego miałaby zostać podwyższona, ale w zamian za to PiS proponuje nowe możliwości odliczeń podatkowych, które mają objąć m.in. inwestycje. Ustawa miałaby być czasowa - na 5 lat i przynieść 20 miliardów zł netto.

Wcześniejsze wybory i więcej podatków

Podczas Forum Ekonomicznego Jarosław Kaczyński opowiedział się za wcześniejszymi wyborami. Jednak - jego zdaniem - najpierw władzę w Polsce powinien objąć rząd ponadpartyjny. Sugerował, że obecny gabinet nie jest gwarantem uczciwości wyborów, a w tej sprawie trzeba mieć "ograniczone zaufanie". Na poparcie swojej tezy podał to, że Sejm odrzucił poprawki PiS-owskie do ordynacji wyborczej, które miały "zmniejszyć niebezpieczeństwo nadużyć". "Uczciwe wybory w Polsce wymagają ponadpartyjnego rządu" - mówił prezes PiS.

Jarosław Kaczyński krytykował też prezydenta. Wcześniej, w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" wskazywał, że Bronisław Komorowski "ma dziwne związki z ludźmi związanymi ze służbami" i bronił istnienia WSI. "Z faktami trudno dyskutować" - tak mówił dziś, pytany o te zarzuty. I wskazał, że niektórzy prezydenccy ministrowie niekoniecznie byli związani z opozycją demokratyczną. "Skąd jest generał Koziej? Skąd jest pan Nałęcz? Czy on był w opozycji może, czy może w PZPR-ze?" - pytał prezes PiS. Jarosława Kaczyńskiego dziwi dobór współpracowników przez prezydenta, w którego życiu "był taki moment, że był w opozycji".

W wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" szef Prawa i Sprawiedliwości mówił, że duży, średni, a czasem nawet mały biznes "w wielu przypadkach nadal stanowi przystań dla ludzi dawnego systemu". Za te słowa prezesa spotkała krytyka. On ją odpierał i atakował tych, którzy - jego zdaniem - bronią interesów ludzi, o których mówił w wywiadzie. Jego zdaniem, bez "odblokowania różnych barier" nie da się rozkręcić polskiej gospodarki. Jedną z takich barier jest - w jego opinii - obecność w biznesie byłych członków służb specjalnych. Jarosław Kaczyński uważa, że bronienie tych osób jest "tylko w ich interesie".

Nietrafione pomysły

Podatek nałożony na hipermarkety i transakcje finansowe czy wzrost płac - to część postulatów planu ekonomicznego PiS. Jak twierdzi ekspert zmiany mogą uderzyć w konsumentów. Podatek od transakcji finansowych miałby wynieść 1 procent na rynku pierwotnym i 0,5 procent na rynku wtórnym. Poza tym, Prawo i Sprawiedliwość postuluje zwiększenie płac, co spowodowałoby wzrost konsumpcji. Zdaniem głównego ekonomisty Credit Agricole Jakuba Borowskiego propozycje Prawa i Sprawiedliwości mogą wywołać wzrost cen. Ekspert twierdzi, że sklepy i instytucje finansowe mogą przenieść koszty na klientów poprzez podniesienie cen towarów i usług. Ekonomista dodaje, że politycy powinni skupić się na rozwoju Polski po kryzysie, a nie walczeniu ze spowolnieniem gospodarczym. Zdaniem Jakuba Borowskiego do osiągnięcia szybszego wzrostu gospodarczego konieczne jest uelastycznienie rynku pracy i wprowadzenia szeregu ułatwień dla pracodawców. Rozwiązania proponowane przez PiS - według Jarosława Kaczyńskiego - mają obowiązywać przez 5 lat i przynieść budżetowi około 20 miliardów złotych. Całość ekonomicznego planu największej partii opozycyjnej możemy poznać na początku przyszłego roku.