Amerykańska Rezerwa Federalna jako pierwsza ostrzega, że wkrótce może skończyć z polityką dodruku pieniądza. Jednak na świecie w tym roku więcej banków centralnych myśli o obniżaniu niż o podwyższaniu stóp procentowych. To zacznie się zmieniać dopiero w przyszłym roku.
Kto obniża, kto podnosi stopy procentowe / Dziennik Gazeta Prawna
William McChesney Martin, prezes Rezerwy Federalnej w latach 50. i 60. ubiegłego wieku, obrazowo opisywał rolę banku centralnego tak: „Zabiera wazę z ponczem, gdy impreza trwa w najlepsze”. Czyli zaostrza politykę pieniężną wtedy, gdy koniunktura w gospodarce jest najlepsza. Dlaczego? W ten sposób przeciwdziała wzrostowi inflacji, która zaszkodziłaby gospodarce bardziej niż przytemperowanie wzrostu gospodarczego. Zmarły w 1998 r. bankier centralny dziś mógłby być zaszokowany ilością ponczu dolewanego do waz nie tylko w USA, ale w niemal całej światowej gospodarce.

Polska wśród liderów

Jak wynika z danych agencji Bloomberg, obejmujących 55 krajów i obszarów gospodarczych (strefa euro obejmująca 17 państw liczona jest tu jako jedno terytorium), od początku tego roku na obniżki stóp zdecydowało się 20 banków centralnych, a jedynie sześć podniosło stopy. W dwudziestce banków luzujących politykę pieniężną na najmocniejszy ruch zdecydowała się Białoruś, gdzie główna stopa została obniżona o 6,5 pkt proc., nadal jednak jest najwyższa – wynosi 23,5 proc. Potem są takie kraje jak Kenia (obniżka z 11 proc. do 8,5 proc.) czy Wietnam (z 10 proc. do 7 proc.), a my razem z Węgrami jesteśmy na kolejnym miejscu z obniżką podstawowej stopy o 1,75 pkt proc. Tyle że u naszych bratanków stopy są dziś na poziomie 4 proc., a u nas – 2,5 proc. Biorąc więc pod uwagę relatywną skalę cięć, okazuje się, że w naszym kraju były one najmocniejsze na świecie (warto też pamiętać o dwóch obniżkach z końca ubiegłego roku).
Ci, którzy decydowali się na obniżki stóp, mieli do wyboru zwykle trzy główne powody: niską inflację, słaby wzrost gospodarczy i mocną walutę (która osłabia wzrost i spowalnia inflację).
Mogli też mieć wszystkie trzy powody naraz. Tak właśnie było w Polsce: Rada Polityki Pieniężnej obniżała stopy procentowe, bo osłabienie koniunktury w strefie euro w połączeniu z naszymi wewnętrznymi kłopotami, takimi jak zatrzymanie inwestycji po zakończeniu projektów związanych z Euro 2012 i starej unijnej perspektywy finansowej, spowodowało zahamowanie wzrostu gospodarczego. W I kw. gospodarka urosła realnie tylko o 0,5 proc. w porównaniu z początkiem 2012 r. (wstępne szacunki dla II kw. GUS poda dziś). W tempie nienotowanym od dłuższego czasu spadała inflacja – w czerwcu znalazła się na poziomie 0,2 proc. w skali roku – najniższym od czterech dekad (na początku lat 70. oficjalna inflacja była zbliżona do zera).
Na to wszystko nakładała się aprecjacja naszej waluty: w końcu 2011 r. euro kosztowało jeszcze ponad 4,4 zł. Rok później było to już mniej niż 4,1 zł. Złoty zyskiwał podobnie jak wiele innych walut wschodzących gospodarek. Powód? Główne banki centralne na świecie, z amerykańskim Fed na czele, już od dawna prowadzą ekstrałagodną politykę monetarną. Zasilają rynki finansowe w gotówkę, licząc na to, że poprawią płynność całego systemu, ograniczając ewentualne straty, wspomogą swoje rządy w finansowaniu deficytu budżetowego, a przy okazji skorzysta gospodarka, bo jakaś część rzuconej na rynek gotówki trafi np. do firm chcących sfinansować swoje inwestycje. To ostatnie udaje się najmniej. Udaje się za to zasilać w tanią gotówkę instytucje, które szukają później możliwości inwestycyjnych na całym świecie i często wybierają rynki wschodzące – w tym Polskę (w ciągu 12 miesięcy do czerwca br. do Polski napłynęło w postaci inwestycji portfelowych ponad 9,6 mld euro, byłoby więcej, gdyby nie 1,6 mld euro odpływu w czerwcu).

Wyskoczył przed szereg

Taki mechanizm działał, dopóki w drugiej połowie maja Ben Bernanke, szef Rezerwy Federalnej, nie zapowiedział, że amerykański bank centralny skłania się ku zakończeniu ilościowego luzowania polityki pieniężnej. Wystarczyło to, by instytucje finansowe zaczęły wycofywać się z inwestycji za pożyczone środki. Dotknęło to również Polski – stąd czerwcowy odpływ pieniędzy z naszego kraju, przede wszystkim z rynku długu.
Według ekspertów do ograniczenia skupu obligacji przez Fed dojdzie pod koniec tego roku. – Początek powinien nastąpić między wrześniem a grudniem, a cały program skupu zostanie zakończony do połowy przyszłego roku. Inna sprawa, kiedy Fed zacznie podnosić stopy procentowe – podkreśla Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu. Jego zdaniem podwyżki stóp w USA mogą zacząć się w 2015 r.
W pozostałych najważniejszych bankach centralnych perspektywy odejścia od łagodnej polityki pieniężnej są dość odległe. Europejski Bank Centralny dopiero na początku maja dokonał ostatniej obniżki stóp procentowych. Jego podstawowa stopa – pożyczek dla banków – wynosi obecnie 0,5 proc. Stawka, po której EBC przyjmuje nadwyżki gotówki od banków komercyjnych, jest bliska zera. Mario Draghi, prezes europejskiego banku, nie wykluczył nawet zmniejszenia stopy depozytowej poniżej zera (wówczas za przekazanie gotówki do EBC banki komercyjne ze strefy euro musiałyby jeszcze dopłacić).
Najnowszym przykładem ostrożności w zaostrzaniu polityki jest Bank Anglii. Jego nowy prezes Mark Carney wprowadził właśnie dwie nowe zasady: po pierwsze bank będzie się starał, żeby stopa bezrobocia spadła poniżej 7 proc. (na razie wynosi 7,8 proc.); po drugie – dopóki akceptowany poziom bezrobocia nie zostanie osiągnięty, stopy pozostaną na rekordowo niskim poziomie (chyba żeby się okazało, że inflacja wymyka się spod kontroli albo że łatwość w dostępie do pieniądza doprowadzi do nadmiernego nagromadzenia ryzyka w systemie finansowym).
Kto już w tym roku podnosił stopy? Mauritius o 1,76 pkt proc., do 4,65 proc., Brazylia – o 1,25 pkt proc., do 8 proc., Wenezuela – o 0,9 pkt proc., do 1,3 proc., i Indonezja – o 0,75 pkt proc., do 6,5 proc. Większość to stosunkowo małe kraje z własnymi problemami. Ale przykłady Brazylii czy Indonezji wskazują, że nie tylko.
– Można mówić o czymś takim jak globalny cykl PKB i inflacji, choć synchronizacja tego cyklu w poszczególnych regionach nie jest duża. Są takie kraje jak np. Brazylia, gdzie popyt był nadmiernie pobudzony i inflacja wzrosła, co skończyło się podwyżkami stóp procentowych – mówi Michał Dybuła, ekonomista BNP Paribas w Warszawie. Jego zdaniem to są pierwsze zapowiedzi fali podwyżek stóp w innych państwach. W efekcie za rok, dwa lata proporcje krajów podnoszących i obniżających stopy procentowe będą zupełnie inne niż obecnie. – Na świecie ludzie spodziewają się, że stopy nie będą już spadać. Widać to po rosnących rentownościach obligacji – dodaje analityk.
Banki powinny zaostrzać politykę pieniężną, gdy koniunktura w gospodarce jest najlepsza. Nadeszły czasy, w których tego nie robią

U nas szansa na półtora roku oddechu

W Polsce stopy procentowe przez najbliższe 12 miesięcy nie powinny się zmieniać. Zdaniem części ekonomistów jest szansa, że pierwsza podwyżka nastąpi dopiero na początku 2015 r.

Rynek się spodziewa, że Rada Polityki Pieniężnej podniesie stopy po raz pierwszy w lipcu przyszłego roku. Tak wskazują notowania kontraktów FRA, w których strony obstawiają wysokość rynkowych stóp procentowych za określony czas. Po pierwszej wakacyjnej podwyżce kolejna miałaby nastąpić w ciągu trzech miesięcy – wskazuje Piotr Kalisz, główny ekonomista Banku Handlowego.

Jego prognozy są zbieżne z oczekiwaniami rynkowymi. – Spodziewam się, że stopy będą podnoszone od III kw. 2014 r. co dwa–trzy miesiące – opowiada Kalisz. – Ale jest ryzyko, że początek podwyżek opóźni się na styczeń 2015 r.

– U nas stopy będą podnoszone nieco wcześniej niż w strefie euro – uważa Michał Dybuła, ekonomista BNP Paribas. – Stanie się to jednak nie wcześniej niż pod koniec 2014 r., a być może nawet na początku 2015 r. Sytuacja w gospodarce zapewne będzie uzasadniała podwyżki jeszcze w 2014 r., ale nasza RPP jest zwykle nieco spóźniona w decyzjach, stąd możliwość przesunięcia na kolejny rok.

Dłuższy okres z rekordowo niskimi stopami – podstawowa stopa NBP jeszcze nigdy nie wynosiła u nas tylko 2,5 proc. – będzie zachętą dla osób chcących wziąć kredyty. Za to posiadacze nadwyżki gotówki muszą się przygotować na niskie oprocentowanie depozytów w bankach.